Była pora nagich drzew.Tego roku wyjątkowo chłodna.
Siedziałam w swoim legowisku i zajmowałam się toaletą. Różowy języczek starannie mył każdy kępek szarej sierści. Robiłam to energicznie, gdyż postanowiłam, że poprowadzę poranny patrol. Już od paru wschodów i zachodów księżyca nie opuszczałam obozu, więc postanowiłam, że to zrobię. Szybko zakończyłam mycie i wyszłam z mojego legowiska. Musiałam powoli zastanawiać się nad wybraniem zastępcy, ale żaden wojownik nie wydawał się odpowiedni. Jedyne nadzieje pokładałam w Wilczym Płomieniu i Lodowym Futrze, choć ten pierwszy był za młody. Właśnie ich postanowiłam zabrać na patrol.
- Lodowe Futro, Wilczy Płomieniu i Kolorowa Pieśnio - idziecie ze mną na patrol - ogłosiłam.
Trójka kotów podbiegła do mnie i opuściliśmy obóz.
Kocury oznaczały nasze terytorium, ja tymczasem zastanawiałam się nad naszym klanem. Mieliśmy dużą ilość wojowników, a mimo straty Białego Kocięcia, którą zabił obcy wojownik, panowała radość, gdyż bardzo niedawno Wierzbowa Gałązka urodziła trójkę wspaniałych kociąt.
W końcu, Lodowe Futro podszedł do mnie. Milczenie. W końcu, przerwałam pełną napięcia ciszę.
- Może coś upolujemy?
Lodowe Futro?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz