piątek, 21 kwietnia 2017

Od Lisiej Łapy

Czekałem na Czerwonego Płomienie, jedząc nornika. Bycie uczniem jest jedną z moich ulubionych czynności. Zawsze mam zagwarantowane jedzenie. Mógłby się pośpieszyć. Mam naprawdę ciekawsze zajęcia niż trenowanie z kimś. Na przykład trenowanie ze sobą. Nie byłem może jakoś biegły w technice walki, czy jak to się zwie. Zirytowany skończyłem zjadać mięso. Zacząłem przechadzać się między drzewami. Powinien się trochę pośpieszyć. Wtem usłyszałem szelest krzaków za mną. To zdecydowanie podniosło mi to adrenalinę. Mogła to być zwykła zwierzyna, jednak skrycie liczyłem na atak innego klanu. Słyszałem o nich, ale nigdy nie mogły się zdarzyć na moich oczach. Minusem bycia samotnikiem jest to, że zawsze Odwróciłem się w lewo najszybciej, jak mogłem. Popełniłem ogromny błąd, gdyż przeciwnik zaatakował z prawej. Poczułem dotyk na swoim grzbiecie i przygotowałem się na cios. Jednak żaden nie nadszedł. Zostałem tylko przygnieciony na ziemi. Moim przeciwnikiem okazał się mój mentor Czerwony Płomień. Szybko odskoczyłem i otrząsnąłem futro z grudek ziemi.
- Tfu! – pozbyłem się trawy z pyszczka.
- Życzę smacznego! – uśmiechnął się wrednie.
- Zwykłe ,,Miło cię widzieć” by wystarczyło - mruknąłem z wyrzutem.
- Może by tak gdybyś czekał na polanie, jak wyraźnie ci kazałem – pokazał zęby.
- Było mi gorąco na słońcu – zacząłem się przeciągać lekko znudzony.
Wyciągnął pazury zdecydowanie zbyt szybko. Oddał skok i zatopił pazury w mój tułów. Przeturlałem się w tył i trochę wycofałem. Zacząłem udawać zmęczenie. Jeśli się jest wkurzającym można się wiele nauczyć. Czerwony Płomień szykował się na skok. Koty zwykle nie wytrzymują i rzucają się. Zanim mój mentor skoczył na mnie sam to zrobiłem. Ugryzłem go w ucho i trzymałem póki nie oprzytomniał po minucie. Zaczął kontratakować, przez co zostałem zapędzony tuż pod korę drzewa. Jeszcze dwa razy spróbowałem zaatakować. Nie byłem w tym zbyt dobry. Szczerze lepiej szło mi z unikami. Za trzecim razem Czerwony Płomień stwierdził, że już koniec praktyki. Przeszedł do nudniejszej części, czyli opowiadania o… O czymś na pewno. Potem wróciłam do obozu. Tam zobaczyłem szarą kotkę.                                                 
-Cześć!-zawołałem.
Jagodowa Aura?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz