Poszedłem zobaczyć co tam w klanie. Na początek poszedłem do żłobka, siedziała tam Liliowy Kwiat. Nie było żadnych kociaków, było cicho i spokojnie. Wtedy na myśl przyszła mi Bursztynowe Kocię. Musiałem ją wreszcie odzyskać. Zajrzałem jeszcze do legowiska Wojowników, oczywiście nie było w nim Jagodowej Aury, nie zdziwiło mnie to. Wszystko, nie licząc braku kociaka i Jagodowej Aury było w porządku. Podszedłem do mojego legowiska, stanąłem przy nim i spojrzałem jak na polanę wychodzi Szary Błysk. Zawołałem go, mój zastępca podszedł do mnie od razu. Zaczęliśmy rozmawiać o Bursztynowym Kocięciu. Postanowiliśmy go odzyskać. Wszedłem na pień na kamień na którym zawsze oznajmiałem coś klanowi. Kiedy koty zebrały się pod miejscem zebrań zacząłem
-Koty Klanu Półmroku! Szary Błysk i ja zdecydowaliśmy że odzyskamy wreszcie naszego kociaka Bursztynowe Kocię z łap Samotnika!-ogłosiłem i usłyszałem pomruk zgody.
-Idą z nami Czerwony Płomień i Jagodowa Aura. Wyruszamy teraz, zaatakujemy o zmroku.Podczas mojej nieobecności dowodzi Czarny Sztorm-powiedziałem.-Jeśli znajdziemy Jagodową Aurę to może i pójdzie.-pomyślałem. Zeskoczyłem z kamienia i ruszyłem do wyjścia z obozu z Szarym Błyskiem i Czerwonym Płomieniem.
-Jeśli jesteście głodni to szybko coś upolujcie, potem nie będzie czasu.-ogłosiłem.
-Ja nie jestem głodny.-powiedział rudy kot w cętki. Mój zastępca powiedział to samo więc nie czekając pobiegliśmy dalej. Właśnie zachodziło słońce gdy dotarliśmy do miejsca gdzie prawdo podobnie mieszkał ten samotnik, było też czuć delikatny zapach kociaka i naszego klanu. To musiała być Bursztynowe Kocię.
Szary Błysk? Bursztynowe Kocię?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz