piątek, 14 kwietnia 2017

Od Ciemnego Futerka do Wilczego Płomienia

Przed wejściem do legowiska wojowników otrząsnęłam futro z ciężkich kropel deszczu. Szybko weszłam do środka.
W legowisku było znacznie cieplej, niż na deszczu. Skuliłam się w ciepły, czarny, mruczący kłębek. Czułam oddechy pozostałych wojowników, ich obecność dawała dużo ciepła. Przywarłam moim cielskiem do chudej sylwetki Wilczego Płomienia i polizałam go za uchem.
Słysząc drwiące szepty Kolorowej Pieśni, szybko przestałam. Syknęłam ostrzegawczo na młodszą kotkę i ułożyłam się wygodnie na posłaniu z mchu. Zasnęłam.
***
Przestało padać, ale pogoda i tak była okropna. Śnieg zmienił się w błoto i mokrą maź. Niby byłam wojowniczką przyzwyczajoną do niewygód, ale i tak mi się to nie podobało. W dodatku, przemoczona do suchej nitki dostałam kaszlu i kataru. "Żeby to tylko nie przerodziło się w zielony kaszel!" myślałam rozpaczliwie. Na szczęście, Ostry Cierń sądził, że to zwykłe przeziębienie, więc nic mi nie będzie. Ale i tak miałam zostać w jego legowisku na parę dni.
Przeszył mnie zimny dreszcz. To miejsce przypominało mi o Szarym Błysku, moich obrażeniach... otworzyłam oczy, by te obrazy zniknęły sprzed moich oczu. Byłam wtedy bliska śmierci...
Spojrzałam na obserwującego mnie Wilczego Płomienia. Mojego najlepszego przyjaciela. A może kogoś więcej? Pokręciłam głową. Nie, nie, nie. Zresztą, był ode mnie o wiele młodszy.
Mimo tych przekonań, radośnie polizałam kota po nosie.

Wilczy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz