sobota, 15 kwietnia 2017

Od Ośnieżonego Kocięcia do Kasztanowego Kocięcia

Zgodziłem się i choć było mi zimno skoczyłem na równe łapki i poszedłem za kotami.
***
Weszliśmy do obozu. Inne koty rzucały mi nie przyjazne spojrzenia. W końcu podeszła do nas biała kotka o długiej sierści i nie zwykle żółtych oczach.
- Co to jest za kocię? - spytała kotka.
- To jest Ośnieżone Kocię. Znaleźliśmy je na granicy z Klanem Błyskawicy. Nie mogłam go samego tam zostawić. - powiedziała druga z nich.
Kotka spojrzała na mnie z wyrzszością, a potem powiedziała do drugiej kotki:
- Nakarm go i niech się ogrzeje. Potem oddamy go dla klanu.
Potem odeszła. Kotka i Kasztanowe Kocię poszli w stronę wysokich trzcin, a ja poszedłem za nimi. Za trzcinami były trzy wielkie kamienie robiące za przejście. Poszedłem za nimi i idąc kawałek w dół dostrzegłem kilka legowisk z mchu. Kotka ułożyła się na jednym i miałknęła dając nam pozwolenie na picie mleka. Kasztanowe Kocię podbiegł do niej, a ja ostrożnie podeszłem. Potem położyłem się obok rudego kota i zacząłem ssać. Po chwili poczułem na sobie język kotki, którym zlizywała śnieg z mojego futerka. To była bardzo przyjemne. Po chwili usnąłem.
***
Obudziłem się wypoczęty i gotowy do powrotu do mojego klanu.
- O już wstałeś. - zauwarzył Kasztanowe Kocię.
- Tak. Jestem gotowy do drogi.  - odpowiedziałem.
- Ale zanim pujdziesz mam do ciebie kilka pytań. Masz rodzeństwo?
- Tego nie wiem. Podobno jakieś mam, ale nigdy ich nie widziałem.
- Jak to?
- Po prostu. Makowy Sen czyli moja przybrana mama mówiła, że mogę mieć rodzeństwo, bo kotka która mnie zostawiła pachniała też innymi kociakami.

Kasztanowe Kocię?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz