sobota, 15 kwietnia 2017

Od Kasztanowego Kocięcia do Ośnieżonego Kocięcia

"Wspaniale!" pomyślałem, idąc za bratem i dwójką wojowników. Wspaniale, że się zgodzili, bym poszedł pożegnać kocura. Byłem wprost pewien, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Uradowany, truchtałem w śniegu, zagadując do brata. Wojownicy mojego klanu szli w ciszy, nie za bardzo zwracając na naszą dwójkę uwagi. Nagle, przystaneli.
- Jesteśmy na granicach naszych terytoriów - oznajmiła Złota Sadzawka.
Ostrożnie przekroczyliśmy granice. Do nozdzrzy doszła mnie mocna woń - tak samo pachniał Ośnieżone Kocię, to musiał być zapach Klanu Błyskawicy.
Złota Sadzawka i Płowe Pióro szybko przecinali las, rozglądając się uważnie, jakby byli na polowaniu i szukali zdobyczy.
Nagle, zapach się nasilił. Z krzaków wyszła pręgowana kotka i rudy kocur.
- Makowy Sen! - zawołał Ośnieżone Kocię. To musiała być ta kotka, która się nim opiekowała.
- Ośnieżone Kocię! - miauknęła uradowana kotka. - Tu jesteś! Cały Klan cię szukał!
- Kto to? - spytał podejrzliwie rudy kot. - Te koty pachną Klanem Śniegu!
I kociak opowiedział mu całą historię.
- Dziękuję, że go przyprowadziliście, ale pozwólcie, że do obozu doprowadzimy małego sami.
Nasi wojownicy kiwnęli głowami.
Pożegnałem się z Ośnieżonym, a potem widziałem tylko, jak kotka zabiera go w pyszczek i członkowie Klanu Błyskawicy znikają wśród białego puchu. Złota Sadzawka również wzięła mnie w pysk i ruszyliśmy szybkim krokiem do obozu.
Gdy byliśmy już na miejscu, kotka szybko upuściła mnie w żłobku i nawet się nie oglądając, poszła. Nie lubiłem jej. Współczułem również Świetlistej Łapie, gdyż wojowniczka była jego mentorką.
- Zaprowadziliście Ośnieżone Kocię do obozu Klanu Błyskawicy? - spytała mnie Kwiecista Noc, z troską liżąc między uszami.
- Po drodze spotkaliśmy dwóch wojowników tego klanu, wzięli go i zaprowadzili do obozu - mruknąłem. Nie miałem ochoty o tym rozmawiać. Byłem zresztą strasznie zmęczony. Teraz nie pozostało mi nic innego jak drzemka. Nie mogłem się doczekać, aż zostanę uczniem! Wtedy będę mógł sam opuszczać obóz i zwiększe swoje szanse na odnalezienie brata. Jednak wiedziałem, że mimo wszystko będę musiał być wierny klanowi i jeśli będzie trzeba, walczyć z przyjacielem. Ta myśl była jednak okropna. Zwinąłem się w kłębek obok kotki i zasnąłem.
***
Byłem wojownikiem. Razem z Dzikim Sercem i Brunatnym Cieniem  patrolowaliśmy teren. Nagle, poczuliśmy woń Klanu Błyskawicy. Pobiegliśmy w tamtym kierunku. Wojownicy ich klanu polowali na naszym terytorium! Kocury rzuciły się na przeciwników, ja razem z nimi. Nagle, zamarłem. Wśród nich był mój brat, patrzył na mnie przerażonym wzrokiem. W kilka uderzeń serca Brunatny Cień był przy kocurze. Skoczył na niego... potem widziałem już tylko błysk ostrych zębów i pazurów, a po chwili zalane krwią czarno-białe ciało Ośnieżonego.

- Nie! - wrzasnąłem na cały głos i otworzyłem oczy. To był tylko koszmar. Na szczęście.
- Kasztanowe Kocię? - miauknęła zaniepokojona Kwiecista Noc.
- Wszystko dobrze, to był tylko zły sen - odparłem. I ułożyłem się jeszcze raz. Nie dopuszczędo tego, pomyślałem.  Razem z Ośnieżonym przeżyjemy jeszcze wiele, wspaniałych chwil.

Koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz