Myłem się na polanie przy legowisku Wojowników. przybiegł do mnie Kasztanowe Kocię. Zaczął tak szybko mówić że go nie zrozumiałem.
-Spokojnie! Jeszcze raz-poprosiłem.
-Aksamitna Gwiazda cie wzywa! Kociaki otwierają oczy!-powiedział. Kiedy tylko to usłyszałem wystrzeliłem jak z procy i z prędkością światła dotarłem do żłobka. Hamowałem przysiadając na podszyciu, niemal wjechałem do żłobka. Moja partnerka spojrzała na mnie cicho się zaśmiała na mój widok następnie jej wzrok spoczął na kociakach. Podszedłem szybko ale nie robiąc hałasu. Do żłobka nagle wpadł Kasztanowe Kocię, miał lekka zadyszkę. Uśmiechnąłem się do niego i zacząłem przyglądać się malutkim kuleczkom. Pierwszy otworzył oczka Chabrowe Kocię-biały kocurek, mój jedyny syn. Zaraz po nim Krystaliczne Kocię, wyglądała zupełnie jak matka pomijając jej niebieskie jak woda oczy. Polizałem Aksamitna Gwiazdę po głowie i spojrzałem wyczekująco na czarno-białe kociątko. Brzozowe Kocię otworzyła oczka i jak jaj rodzeństwo zaczęła rozglądać się dookoła.
-Mają piękne oczy.-wymruczałem do białej kotki leżącej obok. Nagle usłyszałem kroki od strony wejścia. Coś mnie pchnęło i wylądowałem na mchu obok mojej białej partnerki. Zmarszczyłem nos, wyczułem zapach Rudego Wichra. Wstałem i spojrzałem na nią.
-Przepraszam.-powiedziała ze skruchą.
-Nic się nie stało-odpowiedziałem otrzepując się z mchu.
Aksamitna Gwiazda? Rudy Wicher?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz