Musiałam mocno się powstrzymać, by nie krzyczeć z radości i skakać do okoła mojego... partnera. Zamiast tego, uśmiechnęłam się szczęśliwie I polizałam go z radością.
- Wracajmy już do obozu - mruknęłam.
Wilczy Płomień przytaknął i powoli poszliśmy w stronę obozu. Po drodze mruczeliśmy do siebie, tuliliśmy się i dzieliliśmy języki. Nie jestem w stanie opisać tej radości, jaka mnie przepełniała. Czułam przy sobie ciepło szarego kocura.
Znów przemoczeni, weszliśmy do legowiska wojowników, wtuleni w siebie. Cały czas mruczałam, ocierając się o kocura. Kolorowa Pieśń spojrzała na mnie dziwnie.
- Nie twoja sprawa - warknęłam. Pozostałych wydawało się nie obchodzić zachowanie moje i Wilczego Płomienia. I bardzo dobrze. Czując przy sobie ciepło partnera, zamknęłam oczy, mrucząc donośnie.
Kot wtulił się w moje futerko. Zasnęliśmy...
Wilczy? Brak weny :c
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz