Biegłam ile sił w łapach, obóz nie był daleko. Jednak bałam się jak zachowają się koty na mój widok, czy w ogóle mi uwierzą? Odtrąciłam te wszystkie myśli na bok, skupiłam się jedynie na biegu. Przecisnęłam się przez tunel, który robił za wejście do obozu. Była cała zdyszana, na środku siedziały cztery koty: szary kocur, liliowy uczeń oraz biała kotka rozmawiająca z czarnym wojownikiem. Wszystkie jednocześnie spojrzały w moją stronę.
- Nie zadawajcie pytań, błagam. Pod wielkim dębem jest Martwa Gwiazda, bije się z lisem. Trzeba mu pomóc, jestem tylko medyczką więc nie dam rady. - Zadowolona tym ze koty raczej nie chciały znać szczegółów poprowadziłam Trójkę z nich do miejsca skąd przyszłam. Kiedy tam byliśmy szary wojownik pobiegł pomóc liderowi, uczennica stała na uboczu czekając na najlepszy moment, a czarny za to gryzł rude nogi lisa. Nie wiedziałam co zrobić, głupio wyglądało jak tylko tak stałam i przyglądała się temu wszystkiemu. Postanowiłam że zrobię z siebie jakiś pożytek i podbiegłam do pysku zwierzęcia robiąc mu szramę na oku, drapieżnik wyrwał się czarnemu i łapą uderzył w mój pysk, zrobiło mi się ciemno przed oczami. Poczułam jedynie jak uderzam o jakieś drzewo.
<Martwa Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz