Pora nagich drzew - okres, potocznie zwany u ludzi zimą. Robi się coraz zimniej, co dla kogoś takiego jak ja powinno być powiązane z jakimś lękiem, czy przerażeniem... Brak schronienia i te sprawy. Jak dotąd, każde chłodne noce udało mi się spędzić w jakimś miłym miejscu. Można powiedzieć, że nic mi nie straszne... Do czasu...
***
Jak co dzień, musiałem udać się na poszukiwania potencjalnych zdobycz, które w późniejszym czasie mogłyby posłużyć za obiad. Nie interesowały mnie "uroki natury", które gołym okiem można było dostrzec podczas przechadzki po tym lesie. Głód, który towarzyszył mi od rana był nie do zniesienia.
- Jak na złość... Żadnych myszy... - mruknąłem pod nosem, wciąż starając się wyczuć woń jakiejkolwiek istoty żywej.
W pewnym momencie zatrzymałem się na chwilę, dostrzegając delikatny ruch w krzakach. Zniżyłem cały swój tułów oraz głowę bliżej ziemi... Przecisnąłem się przez nagie gałązki krzaków, a już po chwili ujrzałem przed sobą... Kocię? Przetarłem oczy, aby upewnić się, czy czasami wzrok nie płata mi figli. Ono wciąż tam było...
- Kim jesteś? - pisnęło, patrząc się na mnie swymi ogromnymi ślepiami.
- E... Gdzie masz matkę? - odpowiedziałem pytaniem na pytanie.
<Bursztynek? xD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz