niedziela, 9 kwietnia 2017

Od Bursztynowego kocięcia

Obudziłam się, jednak zamiast otworzyć oczy, jedynie wpatrywałam się w pustkę. W moim umyśle panowała cisza.
Zastanawiałam się, nad tym, jaka jestem; Cicha, spokojna, miła, strachliwa... Czy w tym świecie warto takim być? Tu trzeba być silnym, by przeżyć... Ale cóż... Taka się urodziłam.
Uchyliłam powieki, dając sobie dostęp do promieni słońca. Przewróciłam się z grzbietu na brzuch i naprężyłam się, prostując przednie łapy. Otworzyłam pyszczek, ziewając, jednocześnie błyskając małymi ząbkami. Cicho zamruczałam, znów moszcząc się w legowisku.
Co by tu dzisiaj porobić? — zadałam sobie pytanie. Odpowiedź prawie zawsze brzmiała tak samo; leżeć i się nudzić. No bo przecież kociętom obozu nie wolno opuszczać... A tu znam każdy kąt! 
Może by się tak wymknąć? Nie, nie mogę... A może?

Ktoś dokończy? c:

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz