Siedziałam tak w towarzystwie kocura przez jakiś czas. Czułam się dziwnie w towarzystwie kocura, mój żołądek był przepełniony uczuciem, jakby latało w nim stado motyli. Serce łomotało mi jak szalone, nie potrafiłam podnieść wzroku na lidera Klanu Półmroku. Wiedziałam co to za uczucie, nie wierzę, że moje serce pokochało kogoś. Zawsze byłam zła w ukrywaniu czy kłamaniu, jednak boje się co powie kocur. Przecież jestem medykiem, do tego z innego klanu, nie mogę się zakochać! Zawsze byłam wierna kodeksowi medyka, no i klanowi. Przecież wyrzucą mnie, kiedy się dowiedzą, na Klan Gwiazd, co ja mam zrobić? Nagle zawiał chłodny wiatr, po moim karku przeleciał dreszcz. Nienawidziłam zimna, przypominało mi ono o ataku borsuka i o mojej lekkiej ślepocie. Wtedy serce przejęło władze nad umysłem, przysunęłam się do Martwej Gwiazdy i oparłam łeb o jego bark. Nawet kiedy zorientowałam się, co zrobiła nie miałam zamiary odsuwać się. Futro kota było takie ciepłe i miękkie, serce uspokoiło się, a ja zamknęłam oczy i zaczęłam cicho mruczeć. Kocur siedział dalej prosto, nie zwracał uwagi na mnie jednak nie uszło mojej uwadze że na jego pyszczku widniał usmiech zwycięstwa. Nie potrafiłam tego dłużej trzymać, po prostu nie umiałam.
- Kocham cię Martwa Gwiazdo-szepnęłam cicho i pozostało mi tylko czekać na odpowiedź kocura.
<Martwa Gwiazdo? Mrrrr...>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz