Następnego dnia wyszliśmy z jaskini i było zimno. Nasze futerka nie były jeszcze wystarczająco grube i mogliśmy zamarznąć. Poszliśmy w stronę rzeki, ale zatrzymał nas pisk myszy. Niespodziewany Atak szybko kucną, a po chwili skoczył z krzaki i usłyszałem tylko przeciągły pisk myszy. Ja kilku uderzeniach serca rudy kocur wyszedł z krzaków z myszą.
- Jedzcie. Ja zjem potem. - powiedział rzucając nam mysz pod łapki.
Szybko zerwałem z niej skórę i dałem siostrze. Gdy ona się najadła ja zjadłem resztę. Potem poszliśmy dalej. Niespodziewany Atak pokazał nam kilka terenów, gdzie może być dużo zwierzyny, gdy się ociepli. Potem spotkaliśmy inne koty. Było ich na prawdę dużo! Chyba z 10 lub 20!!! Kilka z nich pachniało znajomo... Jak... NASZ STARY KLAN! Ale... Mamy tam nie było. Ani jej ani Rudego Wąsa. Był tam za to kocur którego kojarzyłem. Niespodziewany Atak zasłonił nas swoim ciałem i najerzył sierść.
- Samotniku oddaj nam nasze kocięta. - powiedział któryś z kotów.
- Nie mam takiego zamiaru. Poza tym one są moje. - sykną Niespodziewany Atak.
- One należą do Klanu Błyskawicy.
- Wcale nie! To ja jestem ich ojcem.
- Jaka zdrowa matka porzuciłaby swoje kocięta?
- Ona umarła. Ale przed śmiercią oddała je mi.
- Więc czemu nie są w ogóle do ciebie podobne?
- Czy kocięta muszą być podobne do ojca? Ich matka była czarna.
- Nie kłam! One są nasze! Ukradłeś je i zabiłeś ich matkę!
- Wcale nie!
Wyskoczyłem zza kota i ze łzami w oczach spytałem:
- M-mama nie żyje?
Koty uspokoiły się i spojrzały na mnie.
- Nie. - przyznał ze spokojem rudy kocur z klanu, ale po chwili dodał o wiele ostrzej - Bo ten Samotnik ją zabił.
Niespodziewany Atak znów się najerzył i już miał coś powiedzieć, ale mu przerwałem:
- NIE! Niespodziewany Atak nie mógł jej zabić. On cały czas był z nami.
Oba kocury wymieniły nie przyjazne spojrzenia, a potem drugi kocur zwrócił się do mnie:
- Lasku, ty i Fiołek musicie wracać tam gdzie wasze miejsce, czyli do klanu.
- Ale my nie chcemy. - powiedziałem.
- Ale musicie. Lasku, klan was potrzebuje, a wy potrzebujecie klanu. Tam będziecie mięli lepiej.
- Wcale nie! My chcemy być Samotnikami tak jak Niespodziewany Atak!
- Lasku zrozum, to dla waszego dobra.
- Dla ich dobra!? A może dla waszej wygody!? Wasz klan potrzebuje może i potrzebuje Wojowników, ale te kociaki na pewno się nimi nie staną. - wybuchł Niespodziewany Atak.
- To nie twoja sprawa Samotniku! - warkną kocur - A wy jeśli nie chcecie po dobroci będzie siłą.
Kocur wzią mnie za kark, a drugi wzią moją siostrę. Starałem się wyrwać, ale im mocniej się szarpałem tym bardziej kocur zaciskał szczęki.
Niespodziewany Atak chciał rzucić się na rudego kocura, ale inne koty go trzymały. W końcu wyrwałem się z pyska kocura i upadłem na ziemię. Szybko ugryzłem kocura z całej siły i pobiegłem do Niespodziewanego Ataku, aby uwolnić go od kotów. Kocur szybko zrzucił z siebie jednego z kotów, a ja i siostra zajęliśmy się drugim. Potem schowaliśmy się za naszego przybranego tatę.
- Kociaki same zdecydowały. One chcą być ze mną, a nie z klanem. - sykną kot.
- Niech więc tak będzie. Ale na mocy k
Klanu Gwiazd sprowadzam na was klątwę i przypowiadam, że jedno z tych kociąt zginie i to z łap najbliższego im kota. - fukną i odszedł ze swoimi kotami.
Niespodziewany Atak? (też się rozpisałam)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz