sobota, 6 maja 2017

Od Ciemnego Futerka do Wilczego Płomienia

Zadowolona, zjadłam mysz, którą to Wilczy mi przyniósł. Była pyszna.
- Dzięki, - oblizałam się i położyłam przy małych.
- Mają już imiona? - spytał.
- Tak. To Trujące Kocię, to Wczorajsze Kocię, a to Błyszczące Kocię - wyjaśniłam wskazując łapą maluchy.
- Piękne imiona - wymruczał.
Uśmiechnęłam się i wtuliłam w niego.
***
Minęło już trochę czasu. Maluchy miały jeden księżyc i... otwierały oczy! Że też Wilczy musiał być na patrolu... Pierwsi Błyszczące Kocię i Trujące Kocię. Po obejrzeniu świata maluchy wtuliły się we mnie i ułożyły do snu. Później maleńka Wczorajsze Kocię. Koteczka starała się zagadać do szarej siostry.
W końcu, Wilcz wrócił do obozu. Od razu zajrzał do żłobka.
- Maluchy otworzyły oczy! - wyszeptałam od progu.
Zachwycony kocur wszedł i spojrzał na naszą trójkę.

Wilcz?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz