poniedziałek, 8 maja 2017

Od Kasztanowej Łapy

Wciąż przerażony rudy kocurek podążył za mentorką i wojownikiem. Nadal nie był pewny, co do tego, kim to kot był. Aksamitna Gwiazda i Dzikie Serce też najwyraźniej byli tym wystraszeni, szeptali coś do siebie. Choć Kasztan probował usłyszeć ich słowa, nie mógł.
- Kasztanowa Łapo, pospiesz się - mruknęła liderka.
Uczeń posłusznie przyspieszył, by dorównać jej kroku. Był bardzo zdenerwowany tą sprawą, ale również podekscytowany. Przynajmniej będzie miał co opowiadać Jasnej i Świetlistej Łapie! Już bardziej pewny siebie, podążył żwawo w stronę obozu. Chciał się już spotkać z Kwiecistą Nocą i opowiedzieć jej o tym wszystkim. Nareszcie. Był w obozie. Za pozwoleniem liderki ruszył do żłobka. Jego przybrana mama leżała z kociętami  Aksamitnej Gwiazdy.
- Cześć, Kasztanowa Łapo - wymruczała. - Jak twój pierwszy trening? -
Oczy kocura zabłysły. Teraz miał okazję! Rozpoczął swoją opowieść o obcych kotach i o tym całym Klanie Borsuka, oraz o ataku na niego i Aksamitną Gwiazdę.
- Co?! - niedowierzyła kotka.
- Tak to właśnie było - odpowiedział, patrząc jej głęboko w oczy.
Kotka pokreciła głową, jakby nadal nie dowierzała, ale wyraz pyszczka pokazywał, że wieży w słowa przybranego syna. Kocur wtulił się w jej futro i poszedł do legowiska uczniów, by podzielić się wieściami z Jasną i Świetlistą Łapą.
***
Minęło parę dni... kto by pomyślał, że biedny uczeń nie da rady zostać wojownikiem. Że swoim życiem nie nacieszy się już długo...
Wziął ze stosu nornika i w pośpiechu zjadł. Kwiecista Noc, za pozwoleniem przywódczyni miała wziąść go na spacer obok granicy z Klanem Błyskawicy. Kot miał nadzieję spotkać się z bratem. Może Ośnieżony też już został uczniem? Gdy tylko pochłonął zdobycz, ruszył do żłobka, gdzie czekała na niego Kwiecista Noc.
- Idziemy? - spytał.
- Idziemy - pokiwała głową i szybkim krokiem wyszła z obozu. Kasztan podążył za nią. Pogoda była ładna, do lasu w końcu zawitała pora nowych liści.
- Śliczna pogoda - wymruczał.
- Racja - przytaknęła.
Nagle, łapy kota zesztywniały. Do nozdzrzy doszedł nieznajomy zapach. Tfu, nie zapach, tylko okropny odór. Zjeżył się, podobnie jak jego opiekunka.
- Pies! - syknęła.
Kasztan stanął, przerażony. Już nie raz słyszał o tym krwiożercym stworzeniu. Potwór wyskoczył z krzaków. Był ogromny! Ostre kły błyskały w słońcu. Obydwa koty zaczęły prychać, ale pies w ogóle się nie bał. Podbiegł... i chwycił Kasztanowego w ogromny pysk. Kotek poczuł jego ostre zęby... zadowolone zwierzę otworzyło pysk, a uczeń padł bezwładnie na ziemię. Pies odbił się potężnymi łapami od ziemi i zniknął wśród drzew.
Gdy się oddalił, przerażona Kwiecista Noc podeszła do ledwo żywego Kasztana. Kocur oddychał płytko i chrapliwie.
- Kasztanowa Łapo, nie! Proszę, nie rób mi tego! Nie odchodź! - wyszeptała.
Ten, popatrzył na nią słabym wzrokiem.
- Nie będę już z tym walczył - wychrapał. - I tak bym nie przeżył.
- Nie, kochany! Zabiorę cię do medyczki, będzie wszystko dobrze! - zaukała.
Ale Kasztan nie był już w stanie jej usłyszeć. Oczy zaszły mgłą, na zawsze straciły swoje radosne iskierki. Odszedł.
***
Przez chwilę nie widział nic, tylko światłość. Gdy oczy już się przyzwyczaiły, rozejrzał się do okoła. Był przezroczysty. Niematerialny. Zginął. Nagle, z mgły zaczęła wyłaniać się kocia sylwetka. Piękna, szylkretowa kocica.
- Kim jesteś? - spytał.
- Konwaliową Ciszą, twoją matką - wymruczała i dotknęła go. Jej łapa przeniknęła przez niematerialne ciało kocura, ale czuł się szczęśliwy. Nie sądził, że kiedyś ją spotka.
- To Gwiezdny Klan, prawda? - spytał.
- Tak. Tu czeka cię wieczne szczęście i chwała - odparła.
Popatrzył w oczy mamy. Nie wiedzieć czemu, nie odczuwał smutku. Będzie tu z mamą. Już zawsze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz