Był piękny poranek.
Pora nowych liści zbliżała się wielkimi krokami. Obudziły mnie ciepłe promyki słońca, które wtargnęły do mojego legowiska.
Nie sądziłam, że dziś kogoś zabiję... No ale wszystko od początku. Usiadłam przed swoim legowiskiem, by przyjrzeć się życiu klanu. Byliśmy coraz silniejsi. Już za trzy księżyce kocięta Wierzbowej Gałązki zostaną uczniami, maluchy Ciemnego Futerka również dobrze rosły. Niedawno otworzyły oczy.
Śnieg już topniał. Ech, nie mogę się doczekać pory nowych liści... W końcu pojawi się więcej zwierzyny... Las powróci do pełni życia. Poczułam chłodny wiatr, przenikający przez moją sierść. Otrząsnełam się. Nagle, wyczułam nowy, nieznajomy zapach. Straszny smród! Były to koty, ale nie żaden inny Klan. Może samotnicy?... skoczyłam na równe łapy. Samotnicy. .. samotnicy. .. te słowa przez cały czas mi towarzyszyły. Podeszłam do mojego zastępcy.
- Wilczy Płomieniu, też wyczyuwasz ten obcy zapach? - spytałam.
Szary kot zaczął węszyć. Pokręcił chwili pokiwał głową.
- Nie podoba mi się to - mruknęłam. - Bierz Bladego Pazura i Wilcze Serce. Idziemy - nakazałam.
Kocur posłusznie poszedł zawołać wojowników. Gdy tylko przyszli, oznajmiłam im, o co chodzi. Pokiwali głowami i ruszyliśmy w stronę, z której docierał zapach. Już po chwili, zobaczyliśmy go. Dużego, szarego kocura. On... polował na naszym terytorium!
- Co tu robisz?! - wrzasnęłam. - To terytorium m o j e g o klanu!
- Poluję - odparł spokojnie. - To terytorium niedługo będzie należeć do Klanu Borsuka!
A więc to był ten zapach! Nowy Klan!
- Po moim trupie! - krzyknęłam i razem z moimi wojownikami rzuciliśmy się na niego. Ugryzłam kocura w kark. Nie dał rady pod naszum ciężarem. Zapewne był przywódcą. Cóż, on już stracił pierwsze życie.
Potem wszystko działo się bardzo szybko. Zatopiłam zęby w jego szyi. I koniec. Stracił jeden żywot. Teraz już nie odważy się zapuścić na nasze tereny.
- Idziemy - oznajmiłam.
I wróciliśmy do obozu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz