Z samego rana wraz z Malinową Wodą poszliśmy na patrol. Ośnieżona Łapa poszedł na polowanie, a Jałowcowa Gwiazda i Makowy Sen zostali w obozie. Teraz, po śmierci Rudego Wąsa, było nas tragicznie mało... Bałem się upadku klanu, szczególnie w obliczu zagrożenia ze strony Klanu Borsuka. Postanowiłem jednak robić na razie dobrą minę do złej gry i zająć się obowiązkami.
*
Przechodziliśmy obok granicy z Klanem Śniegu, gdy wyczułem zapach sierpówki.
- Masz ochotę na śniadanie? - zapytała Malinowa Woda, nim zdążyłem otworzyć pysk. Kiwnąłem głową. Czarna kotka zniknęła w krzakach, a ja usiadłem na kępce trawy. Nie chcąc siedzieć bezczynnie, zacząłem myć łapę. W pewnej chwili zorientowałem się, że coś mi tu nie gra. Było nienaturalnie cicho... Nagle usłyszałem wrzask Malinowej Wody. Ile sił w łapach pobiegłem w tamtą stronę. Pod jakimś drzewem czarny kocur i zastępczyni przywódcy gryźli się i drapali. Kotka była już cała od krwi... Nagle poczułem pazury wbijające się w mój grzbiet. Przekręciłem się i zrzuciłem z siebie białego ucznia. Odepchnąłem go łapą. W następnej chwili przewrócił mnie ów kocur, który zaatakował Malinową Wodą. Wstałem szybko i umknąłem w krzaki. Kot był znacznie silniejszy i dodatkowo był w towarzystwie ucznia. Nie miałbym większych szans w starciu.
- To jeszcze nie koniec, tchórzu! - usłyszałem głos kocura. - Klan Błyskawicy wkrótce zniknie!
*
Podszedłem do Malinowej Wody. Kotka nie oddychała...
- Klanie Gwiazdy... - szepnąłem. Chwyciłem martwe ciało za kark i zacząłem wlec je w stronę obozu. Co teraz z nami będzie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz