To co się dzisiaj zdarzyło było bardzo dziwne. Zmierzałam w stronę 4 drzew i ujrzałam Martwą Gwiazdę. Podeszłam bliżej, słońce po chwili zaszło. Świerszcze zaczęły cykać.
-Witaj Cassandro.-Odezwał się.
-Cześć, Martwa Gwiazdo.
Spojrzeliśmy na siebie, potem w dół i znowu na siebie.
-Ehym..-Chyba chciał coś powiedzieć.
-Chciałeś coś...
-Tak, czemu nie chciałaś dołączyć do mojego klanu, Klanu Półmroku?
-Wolę nie ryzykować, poza tym dobrze mi jest jako samotniczce.
-Rozumiem.
Nagle źle się poczułam i upadłam na ziemię, zaczęła mnie boleć głowa.
-Co ci się stało!? Czekaj pomogę ci.-Wystraszył się.
-Uh... Boli mnie głowa, nagle straciłam czucie i upadłam na ziemię.
Zaczęłam się szarpać a dzwoneczek na mojej wstążce zaczął głośno dzwonić. Nagle straciłam przytomność gdy się obudziłam zobaczyłam, że jestem w obozie Klanu Półmroku. Stał nade mną Martwa Gwiazda i jakaś szaro-biała kotka, najprawdopodobniej tak zwana Medyczka.
-Okej, obudziła się. Jest dobrze.-Powiedziała Medyczka.
-Uff, jak dobrze.-Powiedział Martwa Gwiazda.
Odwróciłam głowę i zobaczyłam szarą kotkę z żółtawymi oczami którą już wcześniej widziałam, lecz stała kilka metrów dalej nie zauważona. Patrzyła się na mnie wrogo. Medyczka poszła gdzieś po jakieś zioła a Martwa Gwiazda popatrzył się na mnie przez chwilę, uśmiechną do mnie i odszedł gdzieś. Nagle podeszła do mnie ta szara kotka.
-Witaj, samotniczko.-Uśmiechnęła się wrogo.
-Cz-Cześć.-Wystraszyłam się.
-Pamiętasz kim jestem?
-Nie...
-Jagodowa Aura.
Martwa Gwiazda? Jagodowa Aura?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz