wtorek, 2 maja 2017

Od Bursztynowej Łapy do Logana

* tepnijmy się w czasie, bo nie chce mi się już żyć przez to wszystko*
    Przyciągnęłam się leniwie i z cichym pomrukiem wbiłam pazury w mech. Niedługo pierwsze spotkanie z moim mentorem. Postanowiłam skorzystać z chwili wolnego i przejść się przy granicach.
         Przeskanowałam wzrokiem pobliskie krzewy. Wciąż czułam się obserwowana, jednak nikogo nie dostrzegałam. Ale cóż... Mam dopiero sześć księżyców, prawda? I dopiero wtedy, gdy miałam odejść, dostrzegłam parę zielonych oczu.
Zmrużyłam powieki, obserwując srokatego samotnika, zeskakującego z gałęzi.
— Jeszcze żyjesz? — mruknęłam.
— Jak widać. Mam swoje sposoby.
Wywróciłam oczami.
— Zmieniłaś się, Bursztynowe Kocię.
— Jak już, to Bursztynowa Łapa. — syknęłam przez zęby, odwracając się.
< Logan? ;o >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz