Uśmiechnąłem się szyderczo.
- Tak, ale tym razem to TY jesteś na terenach MOJEGO klanu. - wysyczałem.
To była prawda. Kotka przekroczyła granicę, więc wystawiłem pazury i skoczyłem na nią.
- Broń swojego klanu. - powiedziałem - Jedna z wielu zasad Kodeksu Wojownika.
Wbiłem pazury w łapy czarnej kotki, po chwili zza krzaków wyskoczył jakiś kocur. Zacząłem z nim walczyć, a w tym czasie moja ,,przyjaciółka" uciekła. Ja odrzuciłem kocura daleko na jego granice. Potem podszedłem do krzaków.
- Możecie wyjść. Już jest bezpiecznie. - powiedziałem.
Po chwili z krzaków wyszły 2 kociaki. Jeden był czarny, a drugi biały. To było moje młodsze rodzeństwo. Mimo, że tylko ojca mieliśmy wspólnego lubiłem te dwie kuleczki.
- Chcecie zobaczyć jak poluję? - spytałem.
- Tak! - krzyknęli oboje.
- No to i... - nie dokończyłem, bo coś skoczyło mi na plecy.
Tym czymś był jeden z kotów z klanu tej słabej kici. Kociaki zamiast uciekać z przerażenia stały w miejscu. Drugi kot podskoczył do nich. Zrzuciłem z siebie jednego kota szybko skoczyłem na drugiego, a potem zasłoniłem kociaki strosząc się jak tylko mogłem.
Ciemne Futerko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz