Złote liście zaczęły przykrywać powoli żółknącą trawę. Spacerowałem spokojnie po lesie, wspominałem stare czasy, brakowało mi ciepła drugiej osoby. Trzeba zapolować, teraz polowanie jest w miarę łatwe. Zwierzęta szukają jedzenia przed Porą Nagich Drzew, trzeba to wykorzystać. Otworzyłem pysk i wciągnąłem wilgotne powietrze, nic nie było czuć. Czyżby cała zwierzyna z terenów niczyich została wybita przez tych staruchów? Jeśli tak, trzeba wtargnąć na tereny klanów. Wejdę tam niezauważony, zapoluje i wrócę, tylko zwierzyny upoluje więcej niż zwykle. Już stąd było można wyczuć zapach Klanu Śniegu. Kilka razy widziałem ich patrol, jedynym równie masywnym kotem co ja był czarny kocur o białej piersi, jednak prawdopodobieństwo ze go spotkam było bardzo nikłe. Skierowałem się więc w stronę granicy z klanem, zapach zaznaczony przez jakiegoś klanowego kiciusia był bardzo świeży a ślady łap wskazywały ze koty szły na zachód. Ruszyłem na wschód by mieć pewność że nie zostanę wykryty przez patrol, jedynym problemem była moja niewiedza co do położenia obozu, gdybym wiedział skąd wychodzą kolejne gruby łowieckie czy po prostu zwyczajne patrole. Moje kroki były pewne ale i ciche. Nie bałem się że zostanę złapany, te kotki klanowe przez to że żyją razem są od siebie zależne, taki samotnik może polegać tylko na sobie i własnym doświadczeniu. Gdy byłem już w głębi lasu wciągnąłem powietrze, wyczułem świeży trop wiewiórki. Usłyszałem cichy szelest w koronie drzew i po chwili w żółto - zielonych liściach mignął rudy ogon gryzonia. Zbliżyłem się do drzewa i napiąłem mięśnie. Wyskoczyłem i wbiłem pazury do chropowatej kory, wdrapałem się na gałąź poniżej zwierzęcia, wskoczyłem na kolejną znajdującą się po mojej prawej. Kiedy złapałem równowagę zacząłem wypatrywać wiewiórki. Moja potencjalna zdobycz siedziała spokojnie gryząc jakiegoś orzecha, skupiłem na niej wzrok i znowu napiąłem mięśnie. Z gracją wyskoczyłem w jej stronę. Nie udało mi się złapać żadnej gałęzi, niezgrabnie upadłem na ziemie, podniosłem się z wilgotnej ziemi i spojrzałem na łapy. Barwiła je karmazynowa ciecz, na mojej twarzy pojawił się nikły uśmiech, dobiłem sparaliżowane zwierze i już miałem zawracać i tym razem pozbawić zwierzyny np. Klan Półmroku ale zatrzymał mnie spokojny lecz stanowczy głos, zdecydowanie należał do kotki.
<Aksamitna Gwiazdo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz