Dzień jak codzień. Wstałam i zaczęłam poranne wylizywanie. Potem wyszłam ze swojego legowiska. Zobaczyłam jak ten nowy gdzieś idzie. Nie chciałam się mieszać, bo podobno lepiej z nim nie zadzierać. Podeszłam do sterty i wzięłam z niej nornika, a następnie wróciłam do swojego legowiska. Gdy skończyłam jeść spojrzałam na małą skalną półkę, na której leżały różne medykamenty. Sprawdzałam czy niczego mi nie brakuje. Jak się po chwili okazało brakowało mi trochę mięty i powoli zaczynało braknąć maku. Wiedziałam już co dziś muszę zrobić. Już szykowałam się do wyjścia, gdy nagle do mojego legowiska wbiegł czarno-biały kocur. Po chwili zobaczyłam jak jego bok i jedna z tylnych łap krwawią.
- O Klanie Gwiazdy! Co ci się stało!? - spytałam.
- To tylko głópie borsuki. Nic mi nie jest. Potrzebuję tylko trochę pajęczyn i coś przeciw bólowego. - odowiedział kocur.
- Połóż się tu. Muszę to sprawdzić. - odpowiedziałam i wskazałem na legowisko, gdzie zazwyczaj przebywały ranne koty.
Kocur położył się na zdrowym boku, a ja spojrzałam na jego rany.
- Obawiam się, że to coś gorszego. - powiedziałam.
Mściwy Syk?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz