Nastał kolejny dzień. Ja i moja siostra byliśmy już prawie duzi. Po tym jak mama nakarmiła nas rano przyszedł Rudy Wąs. Mama i rudy kot wyszli na chwilę ze żłobka. Ja zacząłem bawić się z siostrą. Skoczyłem na nią jak na zwierzynę i zacząłem dusić. Po chwili ona złapała mnie za ucho.
- Ej! Myszy nie ciągają za uszy! To nie fair! - powiedziałem wkurzony.
- Ale ja nie jestem myszą! - pisnęła moja siostra.
Po chwili do żłobka wróciła mama i Rudy Wąs.
- Dzieci idziemy na spacer. - powiedziała mama.
- Tak! - krzyknęłem szczęśliwy.
Mama wzięła mnie w pyszczek, a Rudy Wąs wziął moją siostrę. Wyszliśmy ze żłobka, a potem z obozu. Szliśmy i szliśmy. Szliśmy tak długo, że moja siostra usnęła, a ja po chwili zrobiłem to samo.
***
Obudziłem się i zobaczyłem, że nie jestem w żłobku. Przede mną była puste pole. Nie było tam drzew ani krzaków. Nigdzie nie widziałem też mamy ani Rudego Wąsa, w ogóle nie widziałem żadnego kota. Obok była za to moja siostra. Obudziłem ją.
- O co chodzi? - spytała zaspana.
- Nie ma mamy. Nie ma nikogo. Jesteśmy poza obozem. - powiedziałem.
- Co? Ale... Jak to? - spytała ze łzami w oczach.
- Nie wiem. Chyba... Zostawili nas. - odpowiedziałem również ze łzami w oczach.
- Ale wrócą?
- Tego też nie wiem. Co jeśli nas zostawili i nie wrócą?
- Zapomnieli o nas?
- Może nas nie chcą...
- Ale jak sobie teraz poradzimy? Nie umiemy polować, a pora nagich drzew powoli się zbliża.
- Może ktoś nas znajdzie.
Po moich słowach, naszym oczom ukazał się inny kot. Zaczęliśmy miałczeć, a kot chyba nas usłyszał, bo zaczą się zbliżać.
Ktoś? Coś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz