Kiedy kotka odeszła wróciłem do moich poprzednich zajęć. Znowu położyłem się na kamieniu, mój pyszczek był skierowany w stronę promieni słonecznych. Mimo silnego wiatru, który targał mi krótką sierść było bardzo przyjemnie. Po chwili znużył mnie sen, jednak nie trwał on długo. Po kilku godzinach, obudził mnie szelest w krzakach. Otworzyłem leniwie oczy, od razu spojrzałem w miejsce skąd dochodził hałas. Mignął mi tylko jasny, puchaty ogon, wiedziałem do kogo należał. Nie chciałem iść na Aksamitną Gwiazdą, jednak coś innego zaprząta mi głowę. Co kotka robiła w środku terenów niczyich? Ciekawy odpowiedzi zeskoczyłem z kamienia i ruszyłem w stronę skąd kotka odchodziła. Przedzierałem się przez gąszcza i ostrokrzew. Po chwili usłyszałem cichy pisk, nie za bardzo mnie to na początku obchodziło, jednak po chwili postanowiłem to sprawdzić. Po kilku krokach zobaczyłem dwie małe kuleczki. Ten widok napełnił mnie pewnym dziwnym uczuciem, nie wiem jak go opisać. Czyżby Klan Śniegu zostawił dwa małe kociaczki, tutaj w ciemnym lesie, całkiem same? A może myśleli że się nad nimi zlituje? Jeśli tak to powinni się dziwić jak zobaczą ich małe wychudzone ciałka. Tylko teraz co zrobić, zostawić i patrzeć jak będą powoli umierać z głodu albo jak porywa je jakiś lis albo drapieżny ptak? A może wziąć, a potem zabić? Ta druga opcja wydaje się bardziej kusząca. Wyłoniłem się z gęstwiny, kotki gdy mnie zobaczyły zaczęły jeszcze głośniej piszcześć. Czas zacząć moją gierke. Uśmiechnąłem się do młodych, dwójka nie podejrzewała że jest to sztuczny i wymuszony uśmiech.
- Cześć małe, gdzie są wasi rodzice? - zapytałem a uśmiech nie znikał z mojej twarzy.
< Lasku?>
To są kociaki Klanu Błyskawicy, a nie Klanu Śniegu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz