Postanowiłam przejść się po obozie. Wyszłam z mojego legowiska. Usiadłam przed nim i rozejrzałam się dookoła. Było jeszcze wcześnie, słońce dopiero co pojawiło się na niebie. W obozie panował spokój. Zobaczyłam Bladego Pazura i Piaszczysty Błysk wychodzących z legowiska wojowników. Podszedł do nich Wilcza Łapa. Wydzieliłam ich wczoraj na patrol, zapewne już ruszali.
Cała trójka powitała mnie pełnym szacunku miauknięciem. Ja również do nich miauknęłam. Ruszyli przez tunel z krzaków dzikich jeżyn i opuścili obóz.
Ja ruszyłam spacerkiem po obozie. Popatrzyłam smutno w stronę kociarni. Nie było tam żadnej kotki. Ani żadnego malucha. W klanie nie było żadnych kociąt i żadnych królowych. Uczeń też był tylko jeden, a wojowników - sześciu. Klan był słaby, brakowało nam... wszystkich.
Nie mogłam nic zrobić dla klanu. Tylko mieć nadzieję, że Wilcza Łapa szybko ukończy szkolenie i że niedługo urodzą się kocięta.
Nagle, wyczułam znajomą woń. Okropną woń.
- Samotnik... na terenach naszego klanu! - syknęłam. Nie myśląc, wybiegłam z obozu. Żeby tylko znaleźć tego samotnika... A właściwie samotniczkę. Tak, to była kotka.
Zaledwie parę uderzeń serca później zobaczyłam ją. Siedziała i roźmyślała. Nagle, obróciła się w moją stronę. Musiała wyczuć zapach. Popatrzyła na mnie i uciekła. Pachniała nie tylko samotnikiem... ale także myszą. Polowała na naszym terytorium! Na terytorium Klanu Tornada! Jak mogła!
W każdym razie była znacznie szybsza ode mnie. Zastosowałam więc inną technikę. Pobiegłam w krzaki. Kotka najwyraźniej myślała, że zrezygnowałam. Wykorzystałam jej chwilę nieuwagi i rzuciłam się na nią. Chciała mnie zrzucić z siebie, ale jej się to nie udało. Wbiłam zęby w kark, lecz nie miałam zamiaru jej zabijać. Gdy widziałam, że jest już wykończona, puściłam ją. Nie miała odwagi odejść.
- Dlaczego tu polujesz? To terytorium Klanu Tornada! A wiedz, że jestem jego liderką i nienawidzę samotników! - syknęłam.
Konwaliowa Cisza?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz