sobota, 6 stycznia 2018

Od Sekretnej Gwiazdy

Była już naprawdę stara. I bardzo bała się o siebie oraz swój klan. Przezywała ostatni żywot i mimo milczenia wojowników, wyraźnie widziała ich strach. Wiedziała, że Wilczy Płomień będzie wspaniałym liderem, ale i tak się bała. Mimo, że od tamtych wydarzeń minęło naprawdę mnóstwo księżyców, nadal nie mogła pojąć, dlaczego Drżące Kocię uciekła. W dodatku,  niedawno widziała ją wśród kotów Klanu Półmroku na zgromadzeniu. Dlaczego to zrobiła? Przynajmniej jej siostra była lojalną wojowniczką. Niestety, dawno w klanie nie pojawiły się żadne kocięta... martwiła się. Jak sobie poradzą po jej odejściu?
Dzień był chłodny i nieprzyjemny. Westchnęła. W tych ostatnich dniach chciała przydać się klanowi, a nie siedzieć bezczynnie w swoim legowisku. Wyszła na polanę, gdzie jej zastępca przydzielał patrol. Biedaczek, był jedynym kocurem w klanie, nie licząc medyka... chodził na większość patroli...
- A więc ze mną pójdą Pręgowane Piórko, Wieczorny Wiatr i... - usłyszała niepewny głos zastępcy. Przeszły ją dreszcze. Jak on sobie poradzi sam?
- Ja - miauknęła kotka, podchodząc do nich. - Pójdę na patrol.
- Sekretna Gwiazdo... - zaczął, lecz nie zdążył dokończyć.
- Dalej, idziecie? - przerwała mu niecierpliwie.
- O-oczywiście... Po prostu byłem zdziwiony twoją decyzją - mruknął.
- A co, ja nie mogę już uczestniczyć w patrolach? - uśmiechnęła się. - No już, chodźcie.
4 kotów podążyła lasem. Sekretna Gwiazda szła w milczeniu obok swojej siostry. Nadal była nieco strachliwa, lecz nie tak,  jak wtedy. Naprawdę kochała swoją córkę, Cichą Wodę. W środku patrolu dreptała Wieczorny Wiatr. Niedawno kotka straciła ojca... A Cicha tym samym mentora. Na przodzie podążał szary samiec. Pokręciła łbem, odrzucając te myśli.
Wilczy Płomień na chwilę pobiegł do przodu, by odznaczyć ślady zapachowe. Powoli zbliżali się do granic pagórka. Nie wiedzieć czemu, wzdrygnęła się.
- Coś się stało? - spytała ją cicho Pręgowane Piórko.
- Nie, nic - mruknęła, przyspieszając kroku.
Czuła wiatr delikatnie gładzący jej sierść, jednak nie obchodziło jej to. Czuła katastrofę w powietrzu.  Nie miała jednak pojęcia, co to mogło być. Wiedziała, że jej dni powoli mijają, ale nie pomyślała, że może być to coś takiego.
Szła przed siebie z łbem wysoko, nie zwracając uwagi na otoczenie i innych. I to był ogromny błąd.
Nagle poczuła, jak traci grunt pod nogami i z zawrotną prędkością turla się w dół. Wrzeszczała i bezskutecznie uderzała łapami powietrze, próbując dotknąć ziemi.
-Sekretna Gwiazdo! - usłyszała tylko przerażony krzyk Wilczego Płomienia. Najwyraźniej cały patrol pobiegł za nią. Nie byli jednak w stanie dogonić turlającej się kocicy... wtedy poczuła oszołamiający ból, jeden z największych, jakie w życiu czuła... czuła, jak ostry kamień przebija jej się przez łeb, roztaczając wokół kałużę krwi. Zdołała już tylko zobaczyć przerażone pyski trójki kotów. Po chwili cały ból zniknął, a oni - również...
***
Światłość. Natychmiast rozpoznała to miejsce. Gwiezdny Klan. Z mgły wyłoniła się znajome sylwetki...
- Mama! Tata! - wrzasnęła, próbując dotknąć łapą niematerialnych kotów.
- Witaj, skarbie - szepnęła śliczna kotka. - Właśnie przeżyłaś swój ostatni żywot...
Liderka spojrzała na siebie i z rozpaczą stwierdziła, że jest niematerialna, jak rodzice. Czyli martwa... Na zawsze.
- Nie... Klan Tornada nie da sobie rady! - zawyła, a gdyby mogła, pewnie by się rozpłakała.
- Spokojnie, Wilczy Płomień będzie wspaniałym liderem. Jednym z najlepszych - odparł cierpliwie kocur.
- Nie wątpię w to, ale...
- Ale twój Klan będzie pod dobrą opieką. Opieką Gwiezdnego Klanu, w tym... ciebie.
Kotka westchnęła cicho. Nie wiedziała, co o tym myśleć. Ale w sumie... oni mieli rację. Ponownie poczuła się jak kociak. Odetchnęła głęboko.
- Macie rację. Klan będzie bezpieczny... - szepnęła.
- Możesz być spokojna - zamruczała jej matka.
Sekretna Gwiazda obróciła się i uśmiechnęła pod nosem. Zamknęła oczy. Teraz trzeba tylko czekać na ich nowego lidera...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz