poniedziałek, 8 stycznia 2018

Od Lafayette do Milczącego Wichru

Chciałem coś powiedzieć, ale Laurens kazał mi milczeć, więc zamknąłem pyszczek.
- Proszę Cię bardzo. Idź po te wasze wsparcie. Z chęcią się trochę rozerwiemy. - powiedział łobuzersko rudas.
Cynamonowy kocur spojrzał na niego z lekkim sprzestrachem, ale się nie ruszył. Widać było po nim, że jest zmieszany.
- Tak myślałem. - powiedział po chwili mój przyjaciel - Jesteś wygnańcem i nie możesz tam wrócić.
- Wcale nie zostałem wygnany! - syknął kocur.
- Więc co tu robisz?
Kocur znów nie odpowiedział i spojrzał w dół. Mój przyjaciel uśmiechnął się zwycięzko pod nosem. Nagle rozległo się wołanie mojej pani. Wzywała mnie na popołudniowy posiłek.
- Chyba twój Dwunożny Cię wzywa. - zaśmiała się szyderczo kotka.
- Tak wzywa. A ja muszę iść. Dziś puszczę Cię wolno, ale to nie znaczy, że to koniec. Specjalne przyjdziemy po Ciebie do tego twojego Klanu. - fuknąłem w stronę kotki.
Potem skoczyłem na płot omijając cynamonowego kocura. Za plecami usłyszałem jeszcze głos Laurensa.
- To wszystko nie miało się tak potoczyć. Porozmawiamy innym razem. - powiedział przyjaciel.
Kotka syknęła coś do niego, ale tego już nie usłyszałem. Byłem już pod drzwiami domu, gdzie czekała na mnie moja pani. Pogłaskała mnie po głowie i wpuściła do domu.

Milcząca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz