Trzepnąłem ogonem lekko wkurzony. Każdy kot w okolicy wiedział, że kocury są przyjaciółmi i nigdzie się bez siebie nie ruszają. Ale przecież kotka nie jest z okolic, a z lasu. Prychnąłem cicho i zeskoczyłem w dół, kiedy samochód odjechał.
- To nie jest moja ochrona, a przyjaciele. A przyjaciół nigdy się nie zostawia. Każdy stąd to wie. Ale przecież ty nie jesteś stąd, prawda? Tylko z tego lasu. Tam pewnie nawet nie znacie słowa przyjaźń. - powiedziałem.
Kotka otworzyła pyszczek, aby coś powiedzieć, ale przeszkodził jej Laurens.
- W tym lesie pewnie bijecie się o każdy kęs. Skrawek ziemi. Lojalność? Wątpię, że koty tam mieszkające okazują lojalność. Tylko tak mówicie.
- Klany? - przyłączył się Hercules - To tylko przykrywka. Przed innymi ,,klanami" pewnie udajecie, że wszystko jest w porządku, a w środku toczycie ze sobą wieczne bijatyki.
Już po chwili wszyscy trzej okrążaliśmy kotkę.
Milcząca? (byłoby więcej, ale brak weny)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz