wtorek, 30 stycznia 2018

Od Lafayette c.d Milczącego Wichru

- Czyżby? - spytał srogo Szara Gwiazda i przeniósł wzrok na nas.
Już chciałem odpowiedziać, ale Laurens mnie uprzedził.
- O tak. Nie wiemy zbyt wiele. Prwada chłopaki? - kocur spojrzał na nas.
Obaj pokiwaliśmy głowami.
- Wiemy tylko jakie tam macie stanowiska, że macie jakiś tam swój kodeks. Nawet nie znamy jego zawartości. I wiemy jeszcze to, że domowe koty nie nadają się na Wojowników. - powiedział Laurens.
- Ta. A teraz, jeśli pozwolisz porwiemy tą jednooką piękność ze sobą. - powiedziałem.
Potem Laurens wstał, a ja zacząłem popychać delikatnie kotkę jak najdalej od kocurów. Gdy straciliśmy ich z oczu, bura kotka od razu zaczęła robić nam wykład.
- Co wy tu robicie mysie móżdżki!? Nie powinniście tu wchodzić! Co jeśli jakiś inny klan by was przyłapał i uwięził, a co gorsza zabił? Albo co jeśli zrobiłby to sam Szara Gwiazda!? Teraz nie dość, że wy macie kłopoty to jeszce i ja! - syczała kotka.
- Spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą. - próbowałem uspokoić kotkę.
- Pod kontrolą!? Nie wydaje mi się. To miał być zwykły dzień, a tu nagle zjawiacie się wy.
- Więc teraz ten dzień nie będzie zwykły, a ciekawy. - powiedział Hercules przywierając swoim bokiem, do boku kotki.
Ta tylko odsunęła się kawałek od kocura.
- Więc? Po co tu przyszliście? - spytała już nieco bardziej uspokojona jednooka.
- To przeze mnie. - odezwał się Laurens - Ostatni raz jak tu byłem, to wszystko było normalnie. Gdy wyszedłem z lasu, niby też normalnie, ale na drugi dzień źle się czułem. I tak przez cztery dni. Zacząłem się w końcu zastanawiać czy przypadkiem nie ma tutaj czegoś w tym lesie. Czegoś takiego... magicznego?
- Magicznego? No proszę Cię. Nie ma tutaj niczego związanego z magią. Nie wiem co mogło Cię tak osłabić, ale to na pewno nie było od lasu. Może przedawkowaliście koci miętkę czy coś?
- Na pewno? Jesteś przekonana w stu procentach?
- Gdybym nie była nie nazywałabym się Milczący Wicher.
- No dobra... Dzięki za pomoc. A może chcesz nas odprowadzić kawałek? - spytałem, a moje ,,brwi" zaczęły unosić się w górę i w dół, na dodatek na moim pyszczku zagościł uśmiech, taki... nie codzienny uśmiech.
- Ech... Nie? - odpowiedziała speszona kotka i cofnęła się krok w tył - Poza tym, mam jeszcze do pogadania z Szarą Gwiazdą. A przez was to na pewno nie będzie miła rozmowa.
- Oj tam Szara Gwiazda. Nie przejmuj sie nim. To tylko zwykły stary pryk. Nie może Ci nic zrobić. - powiedziałem i machnąłem łapą.
- Przy ostatnim spotkaniu mówiłaś, że jesteś wolna. W takim razie, gdzie ta wolność, skoro musisz słuchać się tego całego Przywódcy? - spytał Hercules.
- Właśnie. No chodź... Będzie fajnie. Nie daj się prosić. - przekonywałem.

Milcząca?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz