wtorek, 9 stycznia 2018

Od Milczącego Wichru CD. Lafayette'a

Gdy tylko domowe kocury zniknęły z zasięgu jej wzroku, pręgowana kotka prychnęła z niesmakiem. Może i potrafili walczyć, ale do wojowników z klanów było im daleko. Zależność od Dwunożnych...
– Nie rozumiem, jak mogą tak żyć – powiedziała, spoglądając na płot, za którym zniknęli Lafayette, Laurens i Hercules.
– To pieszczochy, nigdy nie zaznały wolności – odparł Sokoli Cień. – Mało który z nich ma serce godne wojownika.
– Dzięki za pomoc – wymruczała Milczący Wicher nieco niechętnie.
– W zasadzie nie ma za co – stwierdził samotnik. – Mleczny!
Kotka drgnęła, zaskoczona nagłym wołaniem płowego kota. Po chwili zapach, który wyczuwała już od dłuższej chwili, nasilił się. Na płocie pojawił się młody kocur o puszystej, kremowobiałej sierści. Rozejrzał się wkoło, jakby sprawdzał, czy nie ma żadnego zagrożenia, po czym zeskoczył na ziemię.
– Kto to jest? – zapytał. – Twoja znajoma z klanu?
– Mleczny, Milczący Wicher – zapoznał ich ze sobą Sokoli Cień. – Milczący Wicher pochodzi z Klanu Półmroku, spotkaliśmy się na jednym zgromadzeniu. A Mleczny to mój... uczeń.
– Rozumiem – mruknęła cicho kotka. – Muszę iść, wystarczająco długo mnie nie było.
– Gdybyś jeszcze kiedykolwiek potrzebowała kocimiętki, poszukaj najpierw nas – odezwał się jeszcze Mleczny. Milczący Wicher spojrzała na niego zaskoczona.
– Dlaczego oferujesz mi pomoc? – zapytała. – Przecież nawet mnie nie znasz.
– Ale znam Lafayette'a i jego kolegów. Miałem wiele okazji, by ich obserwować. Na twoim miejscu starałbym się ich unikać, szczególnie będąc samotnie.
– Cóż, dzięki za radę – powiedziała kotka, po czym chwyciła kocimiętkę do pyska. Odczekała, aż na Drodze Grzmotu zrobi się bezpiecznie, po czym przemknęła na drugą stronę. Skrajem terenów Klanu Tornada dotarła aż do ziem niczyich.
Tak właściwie mam od kotków spokój, dopóki nie będę zmuszona wrócić na tereny Dwunożnych – rozmyślała. – W końcu pieszczochy i tak nie odnalazłyby drogi, a nawet jeśli, istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo spotkania się aż z trzema klanami.
Uspokojona, dotarła w końcu do obozu. Tam zaniosła kocimiętkę Północnemu Wiatrowi, uczennicy medyczki. Popielatego Pióra nie było w środku.
– Milczący Wichrze! – usłyszała wołanie Szarej Gwiazdy, gdy tylko opuściła legowisko medyczki. Przywódca zbliżył się do niej, obok niego przystanął Deszczowa Skóra.
– O co chodzi, Szara Gwiazdo? – zapytała pręgowana kotka.
– Zostało jeszcze trochę czasu do zmierzchu. Pomyślałem, że mogłabyś pójść z Deszczową Skórą na polowanie. Mamy mało zapasów.
– W porządku – odmruknęła kotka, choć wcale nie miała ochoty uganiać się za myszami i ptakami. Ale podejrzewała, że to dalsza część kary za kłótnię, więc nie protestowała. Razem z dawnym mentorem opuściła obóz.
– Słyszałem, że zalazłaś za skórę Szarej Gwieździe – odezwał się pręgowany kocur. – O co poszło?
– Pokłóciłam się z Lisim Sercem – odpowiedziała wymijająco Milczący Wicher. – Musiałam pomóc Popielatemu Piórowi. Wysłała mnie po kocimiętkę.
– Misja zakończona sukcesem?
– Tak. Chociaż natknęłam się na trzy pieszczochy. Gdyby nie Sokoli Cień i Dwunożna jednego z nich, skończyłabym źle.
– Rzadko kiedy koty Dwunożnych sprawiają kłopoty – wymruczał zamyślony Deszczowa Skóra. – Czy Sokoli Cień to nie ten młody wojownik, który odszedł z Klanu Borsuka? Syn Brunatnej Gwiazdy?
– Ten sam – potwierdziła kotka. – Chyba żyje mu się całkiem dobrze.
Mimo nieprzyjemnych "kolegów" – dopowiedziała w myślach, zastanawiając się przy okazji, co takiego może w tej chwili robić pieszczoszek pokroju Lafayette'a.

Lafayette?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz