Bluszcz — malutka, zołzowata koteczka, mierząca swoimi bystrymi, dwukolorowymi oczętami wielki świat. Odkąd tylko się tutaj pojawiła, zdecydowała, że podejmie trud wspinania się po szczeblach kocięcej hierarchii w górę. To ona będzie najlepsza. To ona szybciej stanie się wojowniczką. To na nią w końcu zwróci uwagę Zwęglona Gwiazda. Bo niby na kogo innego? Do tej pory jej autorytetem była Lamparcie Serce, matka tej gromadki tak różnych od siebie kociaków. Jednak kiedy tylko mała powoli zaczęła rozumieć na czym polega życie w klanie i poznała lidera o kruczej sierści, stojącego na szczycie jej klanu, to na niego przeniosła całą swoją uwagę. Wydawał jej się taki potężny i wszechmogący, musiał dużo zasłużyć, skoro został przywódcą. Uważała go za tak wspaniałego, chociaż tak naprawdę wcale go nie znała.
~~~
Tego ranka śnieżna kotka obudziła się dosyć wcześnie, bo kiedy zbliżyła się do wyjścia żłobka, zauważyła, że słońce nie zdążyło jeszcze wstać. Lamparcie Serce spała, chociaż mała wiedziała, że czujnie. Matka budziła się na każde zawołanie małych, puchatych kulek, chociażby takie wydane przez sen. Poza tym nigdy nie pozwalała wychodzić im poza żłobek, bo mówiła, że wtedy się zgubią, albo wypatrzy je z góry jakiś wielki drapieżny ptak i porwie, a poza tym, że są na to jeszcze za małe. W tej chwili jednak nie było nikogo, kto mógłby zabronić kolorowookiej jakiegokolwiek czynu. Więc wyszła. Postawiła najpierw pierwszy ostrożny krok poza legowisko kociąt, później drugi... I kiedy już się rozglądała po wielkim i tak obcym jej obozie, usłyszała nagle za sobą czyiś głos.
- Co ty robisz? - jasna, cętkowana postać, błękitnookiej kotki wynurzającej się za nią, wprawiła ją w niepewność. Czy matka też już wstała? Śnieżna ostrożnie zajrzała w głąb legowiska przez wejście, w którym stała jej siostra. Raczej nic szczególnego tam się nie działo.
- Nic... - mruknęła w końcu zmieszana tym, że komuś udało się ją przyłapać. - A ty? - nie ruszając się z miejsca, w którym cały czas stała, wpatrzyła się w ciemnoniebieskie oczy kotki. Chyba nie przyszła tu po to, żeby na nią naskarżyć?
~~~
Tego ranka śnieżna kotka obudziła się dosyć wcześnie, bo kiedy zbliżyła się do wyjścia żłobka, zauważyła, że słońce nie zdążyło jeszcze wstać. Lamparcie Serce spała, chociaż mała wiedziała, że czujnie. Matka budziła się na każde zawołanie małych, puchatych kulek, chociażby takie wydane przez sen. Poza tym nigdy nie pozwalała wychodzić im poza żłobek, bo mówiła, że wtedy się zgubią, albo wypatrzy je z góry jakiś wielki drapieżny ptak i porwie, a poza tym, że są na to jeszcze za małe. W tej chwili jednak nie było nikogo, kto mógłby zabronić kolorowookiej jakiegokolwiek czynu. Więc wyszła. Postawiła najpierw pierwszy ostrożny krok poza legowisko kociąt, później drugi... I kiedy już się rozglądała po wielkim i tak obcym jej obozie, usłyszała nagle za sobą czyiś głos.
- Co ty robisz? - jasna, cętkowana postać, błękitnookiej kotki wynurzającej się za nią, wprawiła ją w niepewność. Czy matka też już wstała? Śnieżna ostrożnie zajrzała w głąb legowiska przez wejście, w którym stała jej siostra. Raczej nic szczególnego tam się nie działo.
- Nic... - mruknęła w końcu zmieszana tym, że komuś udało się ją przyłapać. - A ty? - nie ruszając się z miejsca, w którym cały czas stała, wpatrzyła się w ciemnoniebieskie oczy kotki. Chyba nie przyszła tu po to, żeby na nią naskarżyć?
Szumiąca? ^^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz