Całą resztę dnia spędziłem w domu bawiąc się z moją panią i jej małymi ludzkimi kociętami. Wieczorem wskoczyłem na parapet i spojrzałem w las.
- Co one w nim widzą? - spytałem sam siebie.
Popatrzałem tam jeszcze chwilę, a potem zeskoczyłem i poszedłem spać.
***
Następnego dnia po południu zebrałem chłopaków i udaliśmy się do lasu.
- A tak właściwie to po co tu idziemy? - spytał Laurens.
- Porozmawiać z tą kotką. - odpowiedziałem.
Szliśmy przed siebie. Nagle poczuliśmy nowe zapachy. To były inne kocury, ale też kotki.
- Chyba jesteśmy nie daleko. - powiedziałem.
Byliśmy coraz bliżej czegoś. Nagle poczułem jak coś się na mnie rzuca, a ja ląduję na ziemi. To była Milczący Wicher.
Zrzuciłem ją z siebie, akurat wtedy, gdy ta chciała ugryźć mnie w łapę. Potem usiadłem na ziemi.
- Spokojnie. - powiedziałem.
- Co wy tu robicie mysie módżki? - syknęła jedno oka.
- Kto? A z resztą... przyszliśmy porozmawiać. Wyjaśnić kilka spraw. - powiedziałem.
Milczący Wicher?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz