-PIESZCZOSZKI!?- krzyknąłem z oburzeniem.
-Tak, i co Ci do tego!?- wykrzyknął jeden z nich.
-Puście mnie!- krzyknąłem ze złością.-Pieszczoszki!
-Takie z nas pieszczoszki, a nie umiesz nas pokonać!- zaśmiał się jeden z podstępnej bandy. No dobra, to akurat była racja. Ale mam niezły plan.
-No dobra, poddaje się, jesteście lepsi...-powiedziałem, przy czym wspiąłem się na wyżyny moich umiejętności aktorskich.
-Dziękuję, dziękuj...-zaczął mówić ten chamski rudas, gdy ja wyślizgnąłem się i udałem się w krzaki z zamiarem śledzenia ich potem.
-Dobra, poszedł se- powiedział jeden z nich.-Chodźcie, idziemy dalej. Od razu zacząłem iść za nimi. Kierowali się na terytorium Klanu Półmroku. O kurka! Oni wchodzą na terytorium Klanu Półmroku! Pójdę za nimi, tylko najpierw muszę zatrzeć mój zapach... Wszedłem w pokrzywy i wytarzałem się w nich. To powinno ukryć mój zapach...Postawiłem łapę na granicy. Zawahałem się... A co tam, raz się żyje!
Lafayette?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz