Z podniesioną brwią i kamienną miną spojrzałem na Herculesa, a potem na Laurensa. Obaj wiedzieli o co mi chodzi. Rudy kiwną głową potakująco. Wszyscy trzej wystawiliśmy pazury i rzuciliśmy się na kotkę. Ta nie miała z nami żadnych szans. Po chwili była już na ziemi przygnieciona przez Herculesa.
- Teraz to nasze tereny. I to ty masz się stąd wynieść. - powiedział Laurens.
- A raczej to tereny Klanu Śniegu. - powiedziała kotka, która wynurzyła się z krzaków.
W oczach Herculesa pojawiły się iskry. To oznaczało kłopoty. Dla tej kotki. Kocur wystawił język i wstał podchodząc do czarno-białej kotki. Na szczęście w połowie drogi zatrzymał go Laurens stając mu przednimi łapami na ogon. To był zły ruch, bo białą kotka, która pod nim leżała, teraz wstała i rzuciła się na mojego przyjaciela. Ten szybo ją jednak odrzucił, a ja przytrzymałem kotkę. Umięśniony kocur podszedł do kotki i oparł się o jej bok. Ta drapnęła go w pysk.
- Piękna i agresywna. - powiedział przyjaciel.
- Nie słyszeliście? Wynoście się stąd! - syknęła - Całą czwórka.
- Po co te nerwy? - spytałem.
Kotki zastrzygły uszami i spojrzały na mnie.
~ O co im chodziło? - pomyślałem.
Nagle sobie przypomniałem. Mój akcent był inny.
Zamyślona? Brzozowa?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz