wtorek, 30 stycznia 2018

Od Szumiącego Kocięcia do Bluszczowego Kocięcia

Przez chwilę nie odpowiadała, tylko wbiła wzrok w ziemię. Nie lubiła gadać z rodzeństwem, a w szczególności z Bluszczowym Kocięciem. Była naprawdę irytująca, i, według Szumiącej, zbyt pełna energii. W dodatku nie słuchała się mamy! Tak nie można! No, nie lubiła siostry i już.
W końcu, uniosła łebek i ominęła łapy ogonem, mierząc białą wzrokiem.
- Obudziłam s-sie i n-nie zauwazylam c-ciebie w l-legowisku - wyjąkała. - M-mamusia nie pozwala n-nam o-opuscac k-kocialni! - dodała nerwowo, szepleniąc.
Na pyszczku drugiego kociaka pojawił się grymas niezadowolenia, że została przyłapana na lekcoważeniu zasad ustalonych przez matkę.
- Nikomu nie mów... - szepnęła, ale było już za późno.
Za kotkami pojawiła się sylwetka cętkowanej kocicy, trzepiącej wściekle ogonem. Gdy Szumiące Kocię ją ujrzała, wręcz podskoczyła i skuliła się ze strachem. Co prawda wciąż stała w kociarni, ale mimo to obawiała się gniewu karmicielki. Tymbardziej, że zawsze starała się jej słuchać i była taka ułożona... Jak zareaguje na to Lamparcie Serce?
- Co wy robicie? - warknęła.  - Mówiłam, że nie macie opuszczać tego miejsca!
- J-j-ja... - wyjąkała, ale przerwał jej wrzask kocicy.
- Co ty? Myślałam, że jesteś taka grzeczna! Obydwie marsz do kociarni!
- Ale to nie ja! - wypaliła z zwieszonym łebkiem. Nie chciała patrzeć matce w oczy. - J-Ja t-tylko zobaczyłam, że B-Bluszczowe K-Kocię jest na z-zewnątrz... n-nie wychodziłam!
- Bluszczowe Kocię, oby mi się to więcej nie powtórzyło! Zabroniłam wam - warknęła, ale już spokojniej. - No, chodźcie!
Choć Szumiące Kocię zdawała sobie sprawę, że nie była już o nic obwiniana, czuła się okropnie i z uszami położonymi po sobie powoli weszła do środka. Skuliła się w najdalszym kącie posłania z mchu, unikając matki i rodzeństwa.

Bluszczowa?

Od Lafayette c.d Milczącego Wichru

- Czyżby? - spytał srogo Szara Gwiazda i przeniósł wzrok na nas.
Już chciałem odpowiedziać, ale Laurens mnie uprzedził.
- O tak. Nie wiemy zbyt wiele. Prwada chłopaki? - kocur spojrzał na nas.
Obaj pokiwaliśmy głowami.
- Wiemy tylko jakie tam macie stanowiska, że macie jakiś tam swój kodeks. Nawet nie znamy jego zawartości. I wiemy jeszcze to, że domowe koty nie nadają się na Wojowników. - powiedział Laurens.
- Ta. A teraz, jeśli pozwolisz porwiemy tą jednooką piękność ze sobą. - powiedziałem.
Potem Laurens wstał, a ja zacząłem popychać delikatnie kotkę jak najdalej od kocurów. Gdy straciliśmy ich z oczu, bura kotka od razu zaczęła robić nam wykład.
- Co wy tu robicie mysie móżdżki!? Nie powinniście tu wchodzić! Co jeśli jakiś inny klan by was przyłapał i uwięził, a co gorsza zabił? Albo co jeśli zrobiłby to sam Szara Gwiazda!? Teraz nie dość, że wy macie kłopoty to jeszce i ja! - syczała kotka.
- Spokojnie. Wszystko jest pod kontrolą. - próbowałem uspokoić kotkę.
- Pod kontrolą!? Nie wydaje mi się. To miał być zwykły dzień, a tu nagle zjawiacie się wy.
- Więc teraz ten dzień nie będzie zwykły, a ciekawy. - powiedział Hercules przywierając swoim bokiem, do boku kotki.
Ta tylko odsunęła się kawałek od kocura.
- Więc? Po co tu przyszliście? - spytała już nieco bardziej uspokojona jednooka.
- To przeze mnie. - odezwał się Laurens - Ostatni raz jak tu byłem, to wszystko było normalnie. Gdy wyszedłem z lasu, niby też normalnie, ale na drugi dzień źle się czułem. I tak przez cztery dni. Zacząłem się w końcu zastanawiać czy przypadkiem nie ma tutaj czegoś w tym lesie. Czegoś takiego... magicznego?
- Magicznego? No proszę Cię. Nie ma tutaj niczego związanego z magią. Nie wiem co mogło Cię tak osłabić, ale to na pewno nie było od lasu. Może przedawkowaliście koci miętkę czy coś?
- Na pewno? Jesteś przekonana w stu procentach?
- Gdybym nie była nie nazywałabym się Milczący Wicher.
- No dobra... Dzięki za pomoc. A może chcesz nas odprowadzić kawałek? - spytałem, a moje ,,brwi" zaczęły unosić się w górę i w dół, na dodatek na moim pyszczku zagościł uśmiech, taki... nie codzienny uśmiech.
- Ech... Nie? - odpowiedziała speszona kotka i cofnęła się krok w tył - Poza tym, mam jeszcze do pogadania z Szarą Gwiazdą. A przez was to na pewno nie będzie miła rozmowa.
- Oj tam Szara Gwiazda. Nie przejmuj sie nim. To tylko zwykły stary pryk. Nie może Ci nic zrobić. - powiedziałem i machnąłem łapą.
- Przy ostatnim spotkaniu mówiłaś, że jesteś wolna. W takim razie, gdzie ta wolność, skoro musisz słuchać się tego całego Przywódcy? - spytał Hercules.
- Właśnie. No chodź... Będzie fajnie. Nie daj się prosić. - przekonywałem.

Milcząca?

poniedziałek, 29 stycznia 2018

Od Milczącego Wichru Cd. Lafayette

Milczący Wicher wracała na tereny Klanu Półmroku, rozmyślając o spotkaniu z Pieszczoszkami i o tym, czego dowiedziała się o ich życiu. W sumie, nie wyglądało ono tak źle jak sobie wyobrażała – ale jednak zależność od Dwunożnych nie była jej wizją idealnych warunków do egzystencji.
– Całe szczęście, że jestem wolna – wymruczała cicho do siebie.

Cztery wschody słońca później pręgowana kotka przeciągnęła się w legowisku wojowników. Był ciepły poranek, zwiastujący nadejście pogodnego dnia – doskonałych warunków do polowania. Jednooka nie mogła już się doczekać łowieckiego patrolu – lubiła bieganie po lesie w poszukiwaniu zwierzyny.
Milcząca wstała i opuściła legowisko. Na polanie znajdowało się już kilka kotów, gotowych do wyjścia na poranny patrol lub posilających się myszami i ptakami. Królicze Futerko, zastępczyni przywódcy, podeszła do niej po chwili.
– Milczący Wichrze, pójdziesz z Lisim Sercem na polowanie? – zapytała biała kotka.
– W porządku – odpowiedziała pręgowana wojowniczka. W duchu jednak westchnęła – ostatnio bardzo często wychodziła na patrole z czarnym kocurem.
– Dobrze. Lisie Serce czeka już na zewnątrz – oznajmiła zastępczyni, po czym oddaliła się. Jednooka kotka ruszyła w kierunku wyjścia z obozu. Po drugiej stronie, zgodnie ze słowami Króliczego Futerka, zastała siedzącego na soczyście zielonej trawie kocura.
– W końcu – mruknął na powitanie wojownik, wstając. Milczący Wicher prychnęła tylko cicho. Oba koty ruszyły w głąb lasu, usiłując wywęszyć jakąś zwierzynę.

Jakiś czas później jednooka wojowniczka ukrywała już złapane przez nią dwa pulchne norniki. Lisie Serce również dobrze sobie radził – udało mu się upolować srokę. Teraz oba koty przysypały ziemią zdobycze – wrócą po nie później, gdy skończą patrol.
Milczący Wicher podkradała się właśnie do kolejnej myszy, kiedy wyczuła zapach Deszczowej Skóry i Szarej Gwiazdy. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby delikatny powiew wiatru nie przyniósł ze sobą również woni Laurensa, Herculesa i Lafayette'a. Pręgowana kotka, niewiele myśląc, pobiegła w tamtą stronę, płosząc przy okazji mysz.
Co te mysie móżdżki znowu robią? – zastanawiała się.
Gdy wypadła jak burza z krzaków, wpadła na Herculesa. Zwaliła kocura z nóg i oboje przeturlali się po ziemi kawałek.
– Milczący Wicher – usłyszała głos Szarej Gwiazdy. – No proszę. Właśnie zamierzałem cię poszukać. Ale skoro już się pojawiłaś... może wyjaśnisz mi, co oni tutaj robią?
– Sama chciałabym wiedzieć – odburknęła jednooka, wstając.
– Podobno mają do ciebie "sprawę" – kontynuował lider. – Skąd ich znasz?
– Spotkałam ich podczas wyprawy po kocimiętkę. Potem przyszli tutaj, kiedy byłam z Deszczową Skó...
– O tym Deszczowa Skóra już mi mówił – oznajmił chłodno przywódca. – Twierdzi, że opowiadałaś im o życiu w klanie, a potem odprowadziłaś do domu.
– Znają tylko ogół, żadnych szczegółów... – odpowiedziała pręgowana kotka nieco niepewnie. Ton głosu Szarej Gwiazdy nie wróżył nic dobrego...

<Lafayette? Ciernisty Pazurze?>

Od Lfayette c.d Ciernistego Pazura

Tamten typek był strasznie dziwny. Nie podobał mi się. Najpier zaatakował mi przyjaciela, którego chciał zabić, a potem poddał się nawet nie próbując się uwolnić. W każdym razie teraz byliśmy w miejscu, gdzie wyraźnie było czuć Milczącym Wichrem i tymi jej klanowymi kumplami.
- To chyba już blisko. - zauwarzyłem.
- A powiesz po co tu przyszliśmy? - spytał Hercules.
- Może ona nam pomoże odkryć co tam bardzo osłabiło Johna. I co to był za kocur. Jeszcz się na nim zemścimy. - odpowiedziałem.
- Daj spokój. Nic mi nie będzie. A tamten kot to zwykły dupek i tyle. - powiedział słabo rudas.
- Może i dupek, ale kara mu się należy. - fuknąłem.
Po chwili zapachy kotów się nasiliły, a kilka metrów przed nami pojawiły się wielkie gąszcze krzaków.
- To chyba tutaj. - powiedział Herc.
- Tsa... Poczekamy na nią, czy... wchodzimy do środka? - spytałem.
- Nie. Lepiej poczekać. Nie wiadomo co tam zastaniemy. A ja nie czuję się najlepiej. - powiedział Laurens.
- Więc czekamy. - powiedziałem.
Potem usiedliśmy na ziemi. John się położył i zaczął lizać swoje rany, a mój drugi przyjaciel znów zanurkował nosem między tylnymi łapami dobierając się do swojego ogona. Spojrzałem na nich i westchnąłem cicho. To nie sprawiedliwe, że oni ucierpieli, a ja wyszedłem z tego bez ani jednej rany. Po około dwudziestu minutach w krzaków wyszły dwa kocury. Jednego już widzieliśmy. To chyba był... Deszczowa... Szrama czy jakoś tak. Drugiego za to widziałem pierwszy raz. Miał szare futro i zielone oczy. Na obu było widać pojedyncze, siwe kłaki futra. Wstałem, a oni nagle nas zauważyli. Jeden z furią ruszył w naszą stronę, za to drugi patrzył się na wszystko zmieszany. Gdy szary już miał na mnie skoczyć, ja zrobiłem unik i wylądowałem kawałek dalej.
- Ej spokojnie staruszku. Nie chcemy kłopotów. - powiedziałem i machnąłem ogonem.
- Co tutaj robią Pieszczoszki. Gadać! - krzyknął.
- Szara Gwiazdo zostaw ich! - powiedział ten drugi przebiegając do nas.
- Ty ich znasz? - spytał oburzony Szara Gwiazda.
- W pewnym sensie. - odpowiedział Deszczowy coś.
- Szukamy Milczącego Wichru. Mamy do niej sprawę. - wyjaśniłem beztrosko.
Wtedy jeszcze nie wiedziałem, że mówiąc to zrzucam na kotkę ogromne kłopoty.

Milcząca? Ciernisty?

Od Jasnego Promienia

Słońce leniwie wdrapywało się na niebo, wszyscy członkowie Klanu Śniegu jeszcze smacznie spali, no, może z wyjątkiem jednej kotki, która właśnie przeciągała się przed swoim kamiennym legowiskiem. Była to Jasny Promień. Wojowniczka Klanu Śniegu podeszła do rzeki i napiła się, aby następnie wyruszyć na polowanie. Powolnym krokiem ruszyła leśną ścieżką, wesoło rozglądając się dookoła siebie. Lubiła wstawać wcześnie, przed innymi członkami klanu i obserwować, jak przyroda się budzi. Zresztą, kto by się jej dziwił? Zapach porannej rosy, świergot wstających ptaków, kwiaty otwierające swoje kielichy do słońca to tylko kilka przykładów zjawisk, które uważny obserwator może dostrzec, bądź poczuć. Jasny Promień usiadła na kłodzie pozwalającej członkom jej klanu przechodzić na drugą stronę rzeki i uniosła pyszczek. Bryza ochładzała go, a słońce ocieplało. Kotce tak spodobało się to uczucie, że siedziała na kłodzie dużo dłużej, niż powinna. Zupełnie zapomniała o polowaniu. Powróciła do rzeczywistości dopiero, gdy tuż przed jej przymkniętymi oczyma przeleciał kolorowy ptak. Zaskoczona kotka zaskoczyła z kłody, a następnie ruszyła dalej, w kierunku przeciwnym do rzeki, starając się już nie zatrzymywać. Udało jej się wypatrzyć mysz. Ukryła się za krzewem i czekała na odpowiedni moment. Gdy ofiara znalazła się wystarczająco blisko, Jasny Promień skoczyła na mysz. Niestety nie trafiła, ale również się nie poddała. Rzuciła się w pogoń za zwierzątkiem. Kawałek dalej udało jej się wreszcie je schwytać. Położyła zdobycz na ziemi i podniosła wzrok. Znajdowała się tuż za granicą terytorium Klanu Śniegu, a przed nią stały cztery drzewa. Nie miała ochoty jeszcze wracać do obozu, miała czas, większość kotów z klanu pewnie dopiero co się obudziło. Wzięła mysz w zęby i przeniosła bliżej drzew, a następnie usiadła pod nimi. Przymknęła powieki i spróbowała się zrelaksować. Spróbowała, bo ktoś od razu jej przerwał. Kocur nadszedł z drugiej strony pnia i stanął przed nią.
- Co tu robisz? - zapytał. Stał pod słońce, więc Jasny Promień musiała mocno się wychylać, żeby dostrzec jego pyszczek.
- Polowałam. Zaraz wrócę do obozu, chciałam tylko chwilę odpocząć - wyjaśniła kotka.

(Jakiś fajny kocurek? ( ͡° ͜ʖ ͡°) )

Od Ciernistego Pazura do Lafayette

-PIESZCZOSZKI!?- krzyknąłem z oburzeniem.
-Tak, i co Ci do tego!?- wykrzyknął jeden z nich.
-Puście mnie!- krzyknąłem ze złością.-Pieszczoszki!
-Takie z nas pieszczoszki, a nie umiesz nas pokonać!- zaśmiał się jeden z podstępnej bandy. No dobra, to akurat była racja. Ale mam niezły plan.
-No dobra, poddaje się, jesteście lepsi...-powiedziałem, przy czym wspiąłem się na wyżyny moich umiejętności aktorskich.
-Dziękuję, dziękuj...-zaczął mówić ten chamski rudas, gdy ja wyślizgnąłem się i  udałem się w krzaki z zamiarem śledzenia ich potem.
-Dobra, poszedł se- powiedział jeden z nich.-Chodźcie, idziemy dalej. Od razu zacząłem iść za nimi. Kierowali się na terytorium Klanu Półmroku. O kurka! Oni wchodzą na terytorium Klanu Półmroku! Pójdę za nimi, tylko najpierw muszę zatrzeć mój zapach... Wszedłem w pokrzywy i wytarzałem się w nich. To powinno ukryć mój zapach...Postawiłem łapę na granicy. Zawahałem się... A co tam, raz się żyje!

Lafayette?

Od Lafayette

Od ostatniego wypadu do lasu minęły 4 dni. Nic ciekawego się nie działo, może oprócz tego, że Laurens zachorował. Przez kilka dni źle się czół, a nawet pojechał do weterynarza, który nie stwierdził żadnej choroby. W końcu Laurens wyszedł z domu, trzymał się nawet, nawet. Zeskoczyłem z parapetu jego domu i otarłem się o bok przyjaciela mrucząc cicho.
- Jak się czujesz? - spytałem.
- Jakoś się trzymam. - odpowiedział smutno rudas.
- Co Ci się stało?
- Nie wiem. Od kiedy wróciłem z lasu to jakoś dziwnie się poczułem. Byłem u weterynarza. On stwierdził odwodnienie i dał mi kroplówkę i kazał dużo pić.
- Mówisz, że od kiedy wróciłeś z lasu, tak? A może od kąt rozstałeś się z Milczącym Wichrem? - zaśmiałem się.
- Nie. To na pewno nie od tego. To od lasu. Coś w nim jest. Tylko, co?
- Trzeba się dowiedzieć. - powiedział trzeci głos.
Po chwili z płotu zeskoczył Hercules, który również otarł się o Johna. Również przywitałem drugiego przyjaciela dotykając go nosem w ,,policzek".
- To idziemy? - spytałem.
Oni kiwnęli głowami. Wskoczyliśmy na płot, a potem z płotu na ziemię. Przeszliśmy koło mojego domu aż do ulicy. Gdy nic nie jechało, przekroczyliśmy ją i weszliśmy do lasu. Śmierdziało tu tymi kotkami klanowymi. Kichnąłem, gdy no mojego nosa dotarł ten obrzydliwy zapach.
- Na zdrowie. - powiedział Herc.
- Dzięki. - odpowiedziałem.
Szliśmy dalej przed siebie. Nagle dotarliśmy na małą polankę. Gdzieś z tyłu znad innych drzew wybijały się cztery wielki dęby, czy co to tam było. Nagle na tę samą polankę wyszedł taki dziwny rudo-czarny coś.
- Ej patrzcie. Ale dziwny pies. - powiedziałem.
To była prawda. Pis był na prawdę dziwny. Taki niski, miał bardzo puszystą kitę i szpiczaste uszy, do tego taki długi pysk. Zwiesz węszył w krzakach i chyba czegoś szukał. Gdy nas zobaczył, nastroszył sierść i wyszczerzył zęby, po czym ruszył w naszym kierunku.
- Słuchajcie, to chyba nie jest pies. - zauważył lekko spanikowany John.
- Więc będzie jeszcze łatwiej. - zaśmiał się czarno-biały masywny kocur.
Potem wystawił pazury i ruszył z uśmieszkiem na ,,psa". Poszedłem w jego ślady i ruszyłem na zwierza z wystawionymi pazurami. Hercules skoczył stworowi na głowę, gdy ja celowałem w bok, a gdy byłem blisko wyskoczyłem w górę i dzięki ogonowi okręciłem się w powietrzu robiąc zwierzowi krwawy ślad na całym boku. Rudo-czarny coś zrzucił mojego przyjaciela z głowy. Był to zły ruch, bo tym samym masywny kocur zrobił zwierzowi krwawy ślad przechodzący przez jedno z jego oczu. Kiedy stwór chciał uciekać z piskiem, ja szybko ogryzłem go w ogon,a potem puściłem. Zwierz uciekł z piskiem z polanki.
- Uciekaj skąd przyszedłeś! - krzyknął Hercules, który siedział z jedną tylną łapą w górze.
Potem znów wrócił do lizania sobie ogona. Podszedłem bliżej.
- Wszystko ok? Co Ci zrobił? - spytałem.
- Ugryzł w ogon. Nic mi nie będzie. - odpowiedział między liźnięciami.
- Mogłem go ugryźć mocniej. - fuknąłem widząc krew na ogonie i języku przyjaciela.
- Ech tam.
- Ej a gdzie jest Laurens? - spytałem nagle oriętując się, że gdzieś zgubiliśmy przyjaciela.
Rozejrzałem się po polance. Nigdzie go nie było.
- Laurens! - zacząłem wołać.
Nikt się nie odezwał. Zacząłem się martwić.
- Laurens! - krzyknął Herc.
Dalej nic.
- LAURENS!!! - krzkneliśmy oboje.
Po chwili usłyszeliśmy przeraźliwy krzyk gdzieś od strony tych czterech dębów. Szybko ruszyliśmy w tamtym kierunku. Zapach Johna się nasilał, a wraz z nim jakiś inny kot. Nie pachniał tym całym Klanem od Milczącego Wichru, a całkiem inaczej. Po chwili zobaczyliśmy jak jakiś kot trzyma naszego przyjaciela i wrzyna mu pazury w gardło. Mulligan przyśpieszył i uderzył obcego kota z barka zrzucając go z rudasa. Podbiegłem do naszego mądrali i pomogłem mu usiąść, a potem obserwowałem jak Herc przygniata kota do ziemi.

Ciernisty Pazur?

niedziela, 28 stycznia 2018

Od Ciernistego Pazura do Cichej Wody

Co to za kotka?! Jak ona śmie ingerować w moje sprawy!? To moja sprawa kogo zabijam, a kogo nie!? Wcisnę jej jakąś bajeczkę.
-Co ty tu robisz!?- splunąłem.
-A co ty robiłeś!?- odpowiedziała pytaniem na pytanie kotka.
-Nie moja wina, że ta pieszczoszka chodzi sobie po naszych terenach i próbuje upolować zwierzynę, przy czym całą płoszy!- wcisnąłem jej te bajeczkę, przy czym wspiąłem się na wyżyny moich umiejętności aktorskich. Kotka przeszyła mnie wzrokiem.
-Ach tak?- spytała.
-Tak było!- odpowiedziałem rozdrażniony.
-Zobaczymy- powiedziała kotka po cichu. Ta kotka była całkiem niezła. Taki szalony charakterek. To lubię ( ͡° ͜ʖ ͡°)
Tym czasem kotka poszła sobie. Nie zastanawiałem się zbyt gdzie idzie. Mam ważniejsze sprawy na głowie.
-Muszę spytać się tej kotki jak było naprawdę- postanowiła Cicha Woda

Cicha Wodo?

Od Księżycowego Kocięcia do Wilczej Gwiazdy

Kulił się przy cieple, łapczywie ssąc pokarm. Co dopiero się obudził i był baaardzo głodny. Poczuł, jak coś go odpycha. Miauknął głośno i rozpaczliwie. Coś go odepchnęło! Nie miał już jedzenia i ciepła! Wtedy, to coś ciepłego, co dawało mu zawsze jedzenie, delikatnie go podniosło i przesunęło.
Och, znowu czuł ten pyszny smak! Ssał bardzo szybko, jakby się obawiał, że to okropne coś znowu odepchnie go od pożywienia.
Takiemu kociakowi czas wklekł się niemiłosiernie. Tymbardziej, że tylko jedzrnie i spanie. Nie rozumiał nic, nie mógł nic więcej. Ale czuł, że wkrótce zrozumie. No cóż, po prostu czuł to i tyle.
Był już najedzony i już już miał zasnąć, kiedy coś delikatnie go popchnęło. Pisnął, wystraszony. Czy to to samo, co odepchnęło go od pokarmu? Choć tego nie widział i nie słyszał, tym czymś był majestatyczny, szary kocur, który niepewnie wszedł do ich nory. Podszedł do rodzinki i dotknął wszystkie młode nosem. I, choć Księżycowe Kocię tego nie słyszał,  między jego źródłem ciepła a tym, co właśnie przyszło, odbyła się następująca rozmowa:
- Wierzbowa Gałązko, c-czy m-m-młode są z-zdrowe?
- Oczywiście. I wszystkie są takie piękne...
- Piękne i czarne.... Jak ich matka...
- Rozumiem twój ból, Wilcza Gwiazdo. Ja też niedawno straciłam partnera, a teraz jeszcze matkę... A ty Sekretną Gwiazdę i Ciemne Futerko...
Kot już nie odpowiedział, tylko zaszlochał, czego kociak oczywiście  nie był w stanie  usłyszeć. Potem wyszeptał coś na pożegnanie i wyszedł. Czarny zupełnie nie rozumiał, o co chodzi, ale przynajmniej był już tylko on i ciepłe coś... A może jeszcze to coś, co go wtedy okrutnie odepchnęło od pożywienia?

*time skip, kociaki mają już księżyc*

Hmm, ten kociak nie był już taki mały. Już widział, coraz więcej rozumiał i się poruszał. On nazywał się Księżycowe Kocię. Ciepłe coś okazało się istotą bardzo podobną do niego. Mówiło, że jest Wierzbową Gałązką i jego 'mamą'. No, przynajmniej tak mu tłumaczyła i w to wierzył kocurek. W każdym razie, okazało się, że były dwie istoty odpychające  go od 'mamy'! Ona nazwała je jego 'rodzeństwem'. Byli niemal identyczni - jak on i mama. Byli to Szepczące Kocię i Kruczę Kocię.  Było też mnóstwo innych stworzeń... Wierzbowa Gałązka wytłumaczyła mu, że są to koty, takie same jak ona czy on. I choć przedstawiała mu ich po imieniu,  nie był w stanie tego spamiętać...  jednak pewien kot szczególnie przykuł jego uwagę... był duży i szary i często do nich przychodził. Jego opiekunka mówiła, że to Wilcza Gwiazda, lider, opiekuje się wszystkimi kotami i jest bardzo ważny. Nie zdradziła jednak, dlaczego kocur tak często do nich przychodził i dlaczego wtedy zawsze był smutny... co było w nim takiego interesującego? I w jego 'rodzeństwie'?
To 'rodzeństwo' okazało się jednak naprawdę super rzeczą, bo można było się z nim bawić bez końca. W sumie, tylko z Szepczącym Kocięciem... nie mógł pojąć, dlaczego Kruczę Kocię wolał siedzieć przy mamie, niż bawić się z nimi. Przecież nie był małym kociakiem! To bez sensu...
Właśnie toczył się po ziemi beztrosko wraz z braciszkiem, gdy do ich legowiska zwanego przez Wierzbową Gałązkę żłobkiem lub kociarni wszedł właśnie ten szary kocur. Wilcza Gwiazda. Rodzeństwo  natychmiast przerwało zabawę. Księżyc zrobił wielkie oczy i spoglądał na przybysza.
- D-Den D-Dobly - miauknął niepewnie na powitanie, jak go uczono.

Wilczek?  Sama nie pomuje jakim cudem napisałam coś o takie długości kociakiem D:

sobota, 27 stycznia 2018

600 POST!

♥ 600 POST!
Witam na naszym kochanym niedawno wznowionym blogu!
Jest to równo 600 post! Fajnie prawda?
A z okazji tego posta postanowiłam zrobić konkurs!

( ͡° ͜ʖ ͡°)
KONKURS!!!
Konkurs polega na narysowaniu jak ozdobnej liczby
600
1 miejsce:
Kolorowe imię 1 z twoich kotów!
Nowe zdjęcie kota!
2 miejsce:
Nowe zdjęcie kota!

3 miejsce:
Kolorowe imię 1 z twoich kotów!

Rysunki prosimy o przysyłanie na gmaila:
dxdisrealhehe@gmail.com
(Zgadnijcie dlaczego taka nazwa ( ͡° ͜ʖ ͡°))
KONKURS DO 04.02.2018!

POWODZENIA!
♥Administracja♥

Od Bluszczowego Kocięcia

Bluszcz — malutka, zołzowata koteczka, mierząca swoimi bystrymi, dwukolorowymi oczętami wielki świat. Odkąd tylko się tutaj pojawiła, zdecydowała, że podejmie trud wspinania się po szczeblach kocięcej hierarchii w górę. To ona będzie najlepsza. To ona szybciej stanie się wojowniczką. To na nią w końcu zwróci uwagę Zwęglona Gwiazda. Bo niby na kogo innego? Do tej pory jej autorytetem była Lamparcie Serce, matka tej gromadki tak różnych od siebie kociaków. Jednak kiedy tylko mała powoli zaczęła rozumieć na czym polega życie w klanie i poznała lidera o kruczej sierści, stojącego na szczycie jej klanu, to na niego przeniosła całą swoją uwagę. Wydawał jej się taki potężny i wszechmogący, musiał dużo zasłużyć, skoro został przywódcą. Uważała go za tak wspaniałego, chociaż tak naprawdę wcale go nie znała.
~~~
Tego ranka śnieżna kotka obudziła się dosyć wcześnie, bo kiedy zbliżyła się do wyjścia żłobka, zauważyła, że słońce nie zdążyło jeszcze wstać. Lamparcie Serce spała, chociaż mała wiedziała, że czujnie. Matka budziła się na każde zawołanie małych, puchatych kulek, chociażby takie wydane przez sen. Poza tym nigdy nie pozwalała wychodzić im poza żłobek, bo mówiła, że wtedy się zgubią, albo wypatrzy je z góry jakiś wielki drapieżny ptak i porwie, a poza tym, że są na to jeszcze za małe. W tej chwili jednak nie było nikogo, kto mógłby zabronić kolorowookiej jakiegokolwiek czynu. Więc wyszła. Postawiła najpierw pierwszy ostrożny krok poza legowisko kociąt, później drugi... I kiedy już się rozglądała po wielkim i tak obcym jej obozie, usłyszała nagle za sobą czyiś głos.
- Co ty robisz? - jasna, cętkowana postać, błękitnookiej kotki wynurzającej się za nią, wprawiła ją w niepewność. Czy matka też już wstała? Śnieżna ostrożnie zajrzała w głąb legowiska przez wejście, w którym stała jej siostra. Raczej nic szczególnego tam się nie działo.
- Nic... - mruknęła w końcu zmieszana tym, że komuś udało się ją przyłapać. - A ty? - nie ruszając się z miejsca, w którym cały czas stała, wpatrzyła się w ciemnoniebieskie oczy kotki. Chyba nie przyszła tu po to, żeby na nią naskarżyć?

Szumiąca? ^^

Od Cassandry

Zadomowiłam się w starej norze jakiegoś zwierzęcia. Mieszkam tam już chyba z 20 księżyców. Od kiedy mój kochany Martwa Gwiazda już nie żyje mam lekkiego...Doła? (Nwm jak to ująć XD) Dziś rano gdy wyszłam na dwór zobaczyłam, że padał deszcz przez co zapach deszczu zlewał się z zapachem zwierzyny. Postanowiłam trochę pospacerować po lesie. Szłam wzdłuż nurtu rzeki na terenie Klanu Śniegu. Deszcz nagle ustał a zapach zwierząt się wzmocnił. Wyczułam nagle znajomy zapach... JAGODOWA AURA! Spojrzałam na rzekę, płynęłam tam Jagodowa Aura. Dokładniej podtapiała się.
-I kto teraz jest głupi!? - Krzyknęłam do niej. Nie zwróciła na mnie uwagi. Nagle zobaczyłam ją wychodzącą z wody rozmawiającą z jakąś bezogonową kotką. Lepiej odejść. Nie wiem kto to jest.

Nikt? (xD)

Od Zamglonego Spojrzenia do Jagodowej Aury

Kotka poczuła kropelki potu na czole, obróciła się. Widziała wielkie psie paszcze za sobą. Syknęła, napinając mięśnie. Jedyną możliwością było skoczenie za obcą wojowniczką. Nie zdążyłaby pobiec w bok,od razu bestie by ją rozszarpały. Myślała bardzo szybko. Przełknęła. Brak ogona znacznie utrudniał jej chociażby balansowanie. Psy już wbiegały na kłodę. Jeszcze raz przełknęła. .. i skoczyła. Zamknęła oczy, spodziewając się upadku w wodne odmęty.
Myliła się jednak. Upadła na ziemię, oddychając ciężko. To... było bolesne. Ale żyła. Sapiąc, podniosła się. Spojrzała wrogo na cały czas tam stojącą przeciwniczkę, ale nic nie odpowiedziała. Ujrzała stojące wyżej psy, groźnie kłapiące szczękami. I pomyśleć,  że jeszcze kilka chwil i znalazłaby się w stalowym uścisku tych szczenek... wzdrygnęła się z przestrachem.
Powoli wstała, wściekle spoglądając na ciągle gapiącą się szarą.
- A ty co się tak gapisz? - warknęła.
Wojowniczka nie odpowiedziała, ale odwróciła wzrok. Siedziały tak przez chwilę w milczeniu. Śnieg zaczęła nerwowo orać pazurami ziemię.
- Czy dostanę w końcu odpowiedź: Kim jesteś? - miauknęła cicho.
- Samotniczką... - zaczęła z niezadowoleniem. - Jestem Śnieg...

Jagoda? Wena opuszcza  ;-;

piątek, 26 stycznia 2018

Od Cichej Wody do Ciernistego Pazura

Puszysta pręgowana kotka przemykała cicho pomiędzy drzewami, chłonąc zapachy lasu. Była na polowaniu wraz z Wieczornym Wiatrem, najlepszą przyjaciółką. Kocice rozdzieliły się kilka minut wcześniej, uzgadniając uprzednio czas ponownego spotkania, i ruszyły każda w swoją stronę, z nadzieją na złapanie pulchnej myszy lub innego smakowitego kąska, którym mogłyby nakarmić klan.
Skupiona na swoim zadaniu, Cicha Woda nie zauważyła nawet, kiedy zbliżyła się do granicy terytorium – blisko styku terenów Klanu Borsuka i ziemi Dwunożnych. Delikatny powiew wiatru przyniósł ze sobą zapach nienawiści, strachu i dwóch kotów. Pręgowana kotka, gnana ciekawością, przyspieszyła jeszcze, kierując się w kierunku terenów drugiego klanu.
Już po chwili usłyszała odgłosy walki. Wybiegła spomiędzy krzewów na niedużą polankę i dostrzegła dużego kocura przygniatającego do ziemi małą, smukłą kotkę. Mogła mieć jakieś osiem księżyców. Obroża świadczyła o podporządkowaniu Dwunożnym. Mimo to Cicha Woda rzuciła się na klanowego kota. Zepchnęła członka Klanu Borsuka z domowej kotki i stanęła pomiędzy nimi, machając wściekle ogonem. Kocur spróbował ją zaatakować, ale ponownie wylądował na ziemi – Cicha Woda okazała się silniejsza od niego.
– Wracaj na własny teren! – syknął kot ze złością.
– A ty na swój – odparowała kocica. Znajdowali się w końcu na wąskim pasie neutralnych terytoriów.
– Zanim to zrobię, muszę dokończyć, co zacząłem – odparł członek Klanu Borsuka.
– Nie dzisiaj – powiedziała twardo Cicha Woda. Kotka klanowa dopiero wtedy zauważyła, że pieszczoszka Dwunożnych ciągle kuli się o kilka długości ogona od niej. – Co tu ciągle robisz? Uciekaj!
Młodej kotce nie trzeba było kilka razy powtarzać. Po chwili zostawiła ich samych.
Cicha Woda z uwagą obserwowała kocura. Choć poprzednie starcie wygrała, nie chciała nie doceniać przeciwnika. Kto wie, jakie sztuczki znają te koty z Klanu Borsuka...

Ciernisty Pazurze?

Od Jagodowej Aury Do Zamglonego Spojrzenia

-Chyba ci coś mówiłam...-Powiedziałam podnosząc się z ziemi. Nie rozumiałam do końca jej zachowania.
-Coś ty? Nie przypominam sobie. - Zaśmiała się cicho.
-Nie wiem czy wiesz, ale... Zabiłam Martwą Gwiazdę. - Odparłam dumnie. Może i tak naprawdę nie jestem z tego dumna, było to przez przypadek...Pod wpływem chwili. A mówiąc to miałam nadzieję, że się wystraszy.
-Ha! Ja mam ci uwierzyć!? Taka mała domowa szara kulka! - Zaczęła ze mnie kpić. Zezłościłam się.
-Jesteś podła! Podła! Zabiłabym cię, tak jak Martwą Gwiazdę!!! Nie wiem kto może być tak głupi aby atakować tylko dlatego, że zadałam ci pytanie! Mam dosyć! Serio! - Znowu poczułam to samo co przy chęci zabicia Martwej Gwiazdy i Cassandry mam nadzieje, że ta chora na umyśle debilka już zdechła. Ale wracając...
-Czujesz to? - Zapytałam wyczułam zapach dzikich psów.
-Tak...-Uspokoiła się. Widocznie wyczuła zagrożenie. Nagle zza krzaków wybiegły psy. Rzuciłyśmy się do ucieczki popychając się co chwilę. Zasada, silniejsi przetrwają. Po chwili znalazłyśmy się przy granicy Klanu Śniegu. Zobaczyłam rzekę i stojącą na niej kłodę więc szybko na nią wskoczyłam jak i również biała kotka. Wiem, że łamię kodeks wchodząc na teren innego klanu ale muszę przeżyć. Psy były dosłownie o 5 kocich ogonów dalej. Spojrzałam na kłodę i o ile jest wyżej niż rzeka. Starałam się przyjrzeć nurtowi rzeki, żeby zobaczyć czy płynie szybko czy wolno. Płynęła całkiem szybko co pomogło by mi w ucieczce. Lecz kłoda znajdowała się bardzo wysoko. Z drugiej strony... Raz się żyje! Skoczyłam.

Śniegu/Zamglone Spojrzenie?

Wyjaśnienia...

No hej, hej.
Z tej strony Ciemna. I wszyscy zasługują tu na pewne wyjaśnienia. Szczególnie osoby, które były wtedy na chacie. Oraz te, które niczego nieświadome nagle weszły na bloga. Gdy było po wszystkim.
Ci, co byli jednak na chacie, pewnie już się domyślają - usunęłam Aksamitnej admina. Cóż, pewnie teraz większość z Was nazwie mnie chamem i okropną osobą bez duszy, a może niektórzy nawet się ode mnie nawrócą. Cóż, nie zmylę Was - jestem taką osobą. Doskonale wiem, jak okropnie się zachowałam i jest mi z tym źle. Ale... Po prostu nie mogłam patrzeć, jak ten blog się rozpada. Blog mojego życia, mój najukochańszy blog. No, przynajmniej ja tak myślałam, bo inni mogą uważać inaczej i jak najbardziej to rozumiem.
Jak kolwiek to nie zabrzmi,  Aksamitna nigdy nie była dla mnie łaskawa, no, może na początku. Potem zaczęła przesadzać, dużo mnie denerwować, i myślę, że nie tylko ja to zauważyłam i odczułam. Bo przyznać się, czy jest na tym blogu ktoś, kogo Aksamitna choć raz nie wkurzyła? Pytanie szczególnie dla członków CKP... No właśnie, nie zapominajmy, że z wspomnianym przed chwilą blogiem ona zrobiła dokładnie to samo....
Jak najbardziej rozumiem,  że możecie mieć mi to za złe. Teraz chyba najważniejsze pytanie: Czy W:NC nadal będą istnieć i funkcjonować? Oczywiście.


Wybaczcie, jeśli ten post będzie nieco chaotyczny... i no.

czwartek, 25 stycznia 2018

Od Zamglonego Spojrzenia do Jagodowej Aury

Zmrużyła oczy, z gniewem spoglądając na kotkę. Kim była i jak śmiała przerywać jej polowanie? I w dodatki sama zadała jej to pytanie! A, co najgorsze, śmierdziała klanami. Biała prychnęła i usiadła. Gdyby miała ogon, zapewne teraz wściekle byłaby nim o ziemię.
-  A co cię to? - syknęła.  - Nie zadaje się z koteczkami z klanów.
- Jesteś samotniczką... - mruknęła  tamta.
- No brawo - odparła wściekle. - Idź już sobie, nie będę na ciebie traciła czasu.
- To raczej ty idź, nie masz prawa przebywać na terenach Klanu Półmroku! - warknęła wrogo.
- Pff... A kto mnie powstrzyma? Ty? Jesteś puchata. .. i masz dziwny ryj. Jak pieszczoch dwunogów! - splunęła, napinając mięśnie.
Wrogą kotkę jakby na chwilę zatkało, ale po chwili otrząsła się i z jarzącymi oczami spoglądała na Śnieg. Samotniczka również mierzyła ją głębokimi, niebieskimi oczyma.
- Mówię po raz ostatni. Idź - syknęła.
- Chyba w twoich snach! - miauknęła i z tymi słowami rzuciła się na szarą.
Tamta, zdezorientowana nagłym atakiem, od razu padła na glebę. Była dość słaba, z pewnością  niezbyt silna. Śnieg pokonałaby ją z łatwością, jednak wojowniczka miała szczęście, że ta nie miała dziś nastroju do zabijania. Chciała po prostu trochę okaleczyć kotkę, by ta ją zapiamiętała i wiedziała, że z nią nie należy zadzierać. Drapała ją ostrymi pazurami i gryzła delikatnie. Kotka wiła się pod nią i szarpała, co nieco utrudniało sytuację. W końcu, samotniczka puściła ją. Jej przeciwniczka usiadła, ciężko dysząc. Biała kocica nie spuszczała z niej wzroku.

Jagoda?

Odchodzi!

Powód: Decyzja właścicielki
Przyczyna: Śmierć podczas porodu
Idzie do: Klan Gwiazd

Od Szarej Gwiazdy ,,Kod Gwiezdnych" cz.1

Wróciliśmy do obozu. Od razu udałem siee do swojego legowiska, aby trochę odpocząć i pomyśleć nad tym, co powiedzieli Gwiazdni. Położyłem się na swoim legowisku i zamknąłem oczy. Nie mogłem jednak zasnąć. Coś dalej nie dawało mi spokoju. W końcu wstałem i wyszedłem z legowiska. Wskoczyłem za swoje miejsce przemówień i zwołałem klan. Gdy wszyscy się zebrali, ja przemówiłem:
- Jak wiecie byłem przy Księżycowym Kamieniu wraz z innymi Przywódcami. Wszyscy czterej dostaliśmy przepowiednię. Była o wojnie i o tym, że jedno z czterech oczu z niebieskiego stanie się czerwone. Domyślam się, że te oczy to Klany, a jeden z nich zdradzi pozostałych. Mówili też coś o trzech ogniwach, które pomogoą klanom i pomogą powstrzymać wojnę. Ustaliliśmy też, że póki wszystko się nie wyjaśni, między Klanami będzie panował bezwzględny pokój. Więc jeśli ma naszych terenach zobaczycie jakiegoś wojownika innego Klanu, nie atakujcie go, a tylko każcie mu iść. - powiedziałem.
- A co jeśli nie będzie chciał odejść? - spytał Czerwony Płomień.
- Nie możemy złamać naszego paktu. Jeśli nie będzie chciał odejść, wtedy powiedz o tym mnie, a ja przypilnuję, aby już więcej się nie pojawiał na naszych terwnach. Jest jeszcze jedna kwestia. Klan Gwiazdy ześle nam zaszyfrowany kod, więc jeśli tylko zobaczycie gdzieś coś dziwnego, powiadomcie mnie o tym. To wszystko.
Potem zeskoczyłem z miejsca przemówień i poprosiłem, aby Królicze Futerko do mnie przyszła.
- Coś się stało Szara Gwiazdo? - spytała biała kotka.
- Chodzi o te trzy ogniwa, o których wspomniałem. - odpowiedziałem lekko zestresowany.
- Czym się denerwujesz?
- Tym, że one nie pochodzą z lasu. Te koty, które niby mają nam pomóc są Samotnikami, lub co gorsza Kotami Domowymi. Jak Klan Gwiazdy mógł wybrać kogoś takiego?
- Skoro wybrał akurat ich, tona pewno miał jakiś powód. Coś jeszcze Cię trapi prawda?
- Jak mamy ich niby znaleźć? Co jeśli inny klan, ten który zdradzi przyjmje ich do siebie?
- Słuchaj, skoro Klan Gwiazdy wyśle ich, aby pomogli WSZYSTKIM CZTEREM klanom, to na pewno tak będzie. Nie bój się.
- Dziękuję, że jesteś. Zawsze umiesz mnie pocieszyć.
Potem wtuliłem się w futerko młodszej siostry. Mimo, że z początku nie lubiłem swojego młodszego rodzeństwa, to teraz cieszę się, że ich mam. Nawet Lisie Serce.
***
Zapadł wieczór. Gwiazdy świeciły jasno na niebie. Ja i Deszczowa Skóra leżeliśmy na jakiejś polanie poza obozem i wpatrywaliśmy się w niebo.
- Piękne. - powiedziałem.
- Nie widziałem takiego nieba od kąt byłem kociakiem. Wtedy tego dnia wraz z siostrą wymknęliśmy się spod brzucha matki. - wyjaśnił mój partner.
- Ja ostatnio widziałem takie niebo w dzień mojego mianowania na Ucznia. Ech... Piękne czasy.
- Cieszmy się tym widokiem póki możemy.
- Tak. Bo to może być ostatni tak piękny widok nieba, jaki widzimy. - powiedziałem przypominając sobie o przepowidni.
Po chwili pomyślałem o tym, jak inni Przywódcy radzą sobie z myślą o przepowiedni.

Wilczy?

Od Ciernistego Pazura do Płonącej Paproci

Ranek. Jasność. Och... Nie nawidzę jasności!!! Nienawidzę wszystkiego!!!
-Dobra, uspokój się- powiedziałem sam do siebie.-To jaki mamy na dzisiaj plan? Może by tu zabić jakąś kotkę? Ech... Tak dawno nie czułem zapachu krwi... Tak. To zdecydowanie dobry pomysł- zdecydowałem. Wstałem więc i podszedłem do stosu zwierzyny. Wziąłem sobie jak największą i najtłustszą mysz. Kociaki mogą zdychać. Tylko wojownicy mogą zapewnić klanowi byt. Zacząłem jeść. Mmm... Mysz była taka piękna, świeża i PYSZNA!!! Długo myślałem kogo by tu dzisiaj zabić. Po długim namyśle, zdecydowałem, że będzie to Płonąca Paproć. Obmyśliłem dokładny plan. Pójde z nią na polowanie i wtedy... Tak! Idealnie! Odpocząłem chwilę, po czym stwierdziłem, że nie ma co czekać.
-Płonąca Paproć?!- zawołałem.
-Co Ciernisty Pazurze?
-Chciałabyś pójść ze mną na polowanie?
-No dobra. Mogę.
Chyba nie wyczuła, że coś się święci. Gdy odeszliśmy dalej od obozu, a ona stała tyłem, wysunąłem pazury i...

Płonąca Paproć?

Od Jagodowej Aury do Zamglonego Spojrzenia

Dziś wstałam lewą łapą. Od samego rana coś nie szło po mojej myśli. Znowu, czyli jak zawsze od już wielu księżyców... Tylko te dręczące poczucie sumienia! Gdy wyszłam z legowiska zobaczyłam Szarą Gwiazdę. Naszego przywódcę. Od dawna już zastanawiałam się, czy ma on kontakt z Martwą Gwiazdą z Klanu Gwiazd. Może, gdybym go przeprosiła i wspomniała o Martwej Gwieździe to przekazał by mu moje przeprosiny i poczucie sumienia by mi zniknęło. Myślałam tym szczęśliwym zakończeniu, chciałabym aby już nie było tego poczucia sumienia. Oczywiście nawet nie ma co próbować. Jest zły i okropny! Prędzej by mnie zabił lub wyrzucił z klanu niż mnie wysłuchał. Wyruszyłam do lasu. Słońce mocno grzało, na szczęście liście drzew dawały wiele cienia więc nie było mi gorąco. Poczułam głód. Spacerując po lesie wyczułam zapach zwierzyny, dokładniej małej białej myszy. Więc zaczęłam się za nią skradać. Gdy wyskoczyłam, jakaś biała kotka wpadła na mnie i jak się okazało również polowała na tą mysz. Wstałam poobijana, ona również. Spojrzałam na nią.
-Kim jesteś? - Zapytałam z ciekawością.

Śnieg/Zamglone Spojrzenie?

środa, 24 stycznia 2018

Od Szmaragdowego Snu do Gorącego Kocięcia

Gorące Kocie właśnie zasnął. Widziałam spojrzenia tych wszystkich kotów... Rozumiem ich obawy, ale mogliby okazać trochę wyrozumiałości... Ehh... Mniejsza o to. Kociak się obudził.
-Szmaragdowy Śnie, kiedy zostanę uczniem?- spytał kociak.
-Za 3 księżyce- odpowiedziałam
-A...a czemu wszyscy tak się na mnie dziwnie patrzą?- kociak zadał nie oczekiwane pytanie. Chociaż wiedziałam, że kiedyś zada to pytanie.
-Jak już wiesz twoja mamusia pochodzi z Klanu Borsuka. Podrzuciła cię do granicy z naszym klanem. Ale nie smuć się. Ona miała uzasadniony powód. Otóż kiedyś w lesie nie było Klanu Borsuka. Był za to Klan Błyskawicy. Potem powstał nowy klan- Klan Borsuka. Zgodnie z prawem w lesie powinny być 4 klany, a wtedy było ich 5. Więc Klan Borsuka zaatakował najsłabszy klan w lesie- Klan Błyskawicy. I wtedy właśnie nowo powstały klan zniszczył Klan Błyskawicy. Od tej pory większość kotów w Klanie Borsuka jest zła do szpiku kości. Ale twoja mama nie chciała, abyś wychowywał się z takimi złymi kotami. I teraz jesteś u nas.

Gorące Kocie?<3

Od Wilczej Gwiazdy Do Ciemnego Futerka

-Nie daje rady...-powiedziała Ciemne Futerko resztkami sił. Wilcza Gwiazda słyszał to jak przez mgłę. Jego droga partnerka przymknęła zamglone oczy i odeszła polować z Klanem Gwiazdy. Szary kocur zaczął płakać. Łzy spływały po jego pysku. Medyk a jednocześnie syn lidera i czarnej kotki usiadł z boku przyglądając się całej sytuacji. Niespodziewanie po jego jasnej sierści także spłynęła łza. Nagle Wilcza Gwiazda przypomniał sobie o kociakach.
-Zawołaj Wierzbową Gałązkę-powiedział starszy. Błyszczący Pazur skinął głową i odszedł szukać kotki. Po chwili pojawił się znowu prowadząc wspomnianą wcześniej wojowniczkę.
-Zajmiesz się nimi?-zapytał głosem przepełnionym bólem.
-Oczywiście.-miałknęła i wzięła jednego z kociaków za skórę na karku niosąc do żłobka. Wróciła jeszcze dwa razy i zabrała resztę. Wilcza Gwiazda cały czas siedział i patrzył się na swoją nieżywą partnerkę. Cały czas nie mógł uwierzyć w to co się stało. Przed oczami przelatywały mu wspomnienia związane z Ciemnym Futerkiem. Wiedział, że na pewno na zawsze zapamięta jak go szkoliła na wojownika. Nie często się zdarza, że mentor i uczeń zostają partnerami. Właściwie szary kocur spotkał się z tym tylko raz w swoim życiu i jak większość się domyśla był to właśnie przypadek jego i jego ukochanej. W końcu nadszedł kolejny wieczór i lider miał obowiązek przeprowadzić ceremonię żegnającą wojowniczkę.
*Kilka dni później*
Wilcza Gwiazda dalej nie umiał poradzić sobie z poniesioną stratą. Czasami zaglądał do legowiska wojowników mając nadzieję, że ostatnie wydarzenia były tylko snem. Właściwie cały czas siedział w swoim legowisku wychodząc czasami i sprawdzając co dzieje się w klanie. Po jakimś czasie uznał, że musi wziąć się w garść i zacząć normalnie żyć. Wyszedł z legowiska i skierował się do żłobka aby spotkać się ze swoimi kociakami.

Księżycowe Kocię?

wtorek, 23 stycznia 2018

Od Gorącego Kocięcia do Szmaragdowego Snu

Leże sobie i śpię w moim legowisku. Nagle czuję, że ktoś mnie budzi. Otwieram oczy i widzę przed sobą Szmaragdowy Sen. Patrzę na nią przez sen, niezbyt szczęśliwy, że mnie obudziła. Wtedy ona opowiada mi o decyzji przywódcy naszego klanu. Nie jestem szczęśliwy, że Królicze Futerko nie będzie mnie już wychowywać, ale Szmaragdowy Sen też może być. Sztucznie się uśmiecham i przytulam kotkę. Po chwili pytam ją:
-Czy mogę mleczka?
-No właśnie... -zaczyna kotka jąkając się -przywódca powiedział też, że musisz już zacząć sam jeść i pić.
-Patrzę na nią nieco zdziwiony.
-Chciałbyś przekąsić myszkę? -pyta Szmaragdowy Sen
-No... mogę spróbować -odpowiadam po chwili wahania. Wychodzimy z legowiska. Idę za kotką do sterty jedzenia. Patrzę na nią pytająco. Ona pokazuje mi na stertę, Podchodzę bliżej i biorę najmniejszą myszkę. Powoli i ostrożnie wbijam swoje zęby w zwierzę. Czuję w pyszczku przyjemny smak, więc szybko kończę mysz. Potem rozglądam się po obozie. Chodzę sobie i oglądam wszystko z bliska. Widzę, że Szmaragdowy Sen ciągle mnie pilnuje. Widzę, że inne koty patrzą na mnie z zainteresowaniem, ale  też niepewnością. Ciągle o czymś rozmawiają, ale nie mogę dosłyszeć o czym. Może im coś we mnie nie pasuje... Podejrzenie wkrada się do mojego serca. Po niedługim czasie wracam do swojego legowiska w żłobku i kładę się na przednich łapkach. Myślę o tym co mnie czeka. Jestem ciekawy jak będzie wyglądała moja rola ucznia w tym klanie. Ciekawe czego będą mnie uczyć... Po chwili zasypiam.

Szmaragdowy Sen???

poniedziałek, 22 stycznia 2018

Nowy członek Klanu Borsuka!


Imię: Ciernisty Pazur
Poprzednie imiona: Cierniste Kocię>Ciernista Łapa
Płeć: Kocur (samiec)
Wiek: 30 księżyców
Klan: Klan Borsuka
Stanowisko: Wojownik
Opis: Gdy urodził się nie nawidził swojej matki i swoich sióstr. Były przesłodzone i za dobre... I takie łatwowierne... Tylko jego brat Milczący Las był taki jak on. Mieli to po ojcu. Gdy Ciernisty Pazur był jeszcze uczniem zastawili pułapkę z bratem na ich siostrę wtedy- Puszystą Łapę i zabili ją beztrosko zwalając winę na pewnego wojownika. Nikt nie domyślił się prawdy... Tylko ona Wesoła Duszyczka- ich kolejna siostra. Ona zawsze wiedziała, że coś jest z nimi nie tak. Więc, aby się nie wypaplała- zabili ją obaj, a Klanowi powiedzieli, że wpadła pod potwora, na drodze Grzmotu. Jakby tego było mało, zabili jeszcze swoją własną matkę. A przez co? Przez to, że okazywała za dużo czułości im, i innym kociakom Klanu. A z tatą zawsze spiskowali. Tu zabili jedną kotkę, tu jednej zrobili kociaki i odeszli bez słowa. Do tego A co do charakteru, był zły to szpiku kości i do tego krwiożerczy, niczym komar latem. Pragnął pomsty na wszystkich tych wesołych i beztroskich kociaczkach. Ach... Jak bardzo ich nie nawidził!
 Mentor: Mała Łza
Uczniowie: Brak
Rodzina: 
 Mama - Czarna Zamieć (*)
Tata - Zła Dusza
Rodzeństwo - Puszyste Futerko (*) Wesoła Duszyczka (*) Milczący Las
Partner/Partnerka: Brak
Kocięta: Miał tam kiedyś kocięta z jakąś tam... Ech, on nawet nie pamięta jak ona się nazywała. To było nie planowane. Tak naprawdę nigdy jej nie kochał. Była samotniczką, tak łatwowierną... Więc kocur nie zna dzieci. Z resztą, i tak ich nienawidzi i się nimi nie przejmuje.
Umiejętności:
Siła - 30
Szybkość - 30
Zwinność - 20
Skoczność - 20
Właściciel: Lawendowa- hw/Lavenda- chat

sobota, 20 stycznia 2018

Od Szmaragdowego Snu do Gorącego Kocięcia

Dzień później obudziłam się. Nagle podeszła do mnie Milczący Wicher.
-Szmaragdowy Sen, wiem, że pytałaś się mnie wczoraj kiedy wróci przywódca, i on... no, właśnie wrócił- powiedziała ze spokojem
-Dzięki Milczący Wichrze- powiedziałam z lekkim zdenerwowaniem. W końcu rozważą się losy Gorącego Kocięcia. Wstałam, po czym poszłam na szybkie polowanie. Musiałam dać przywódcy trochę czasu na odpoczynek. Gdy wróciłam, poszłam szybko coś zjeść. I w końcu skierowałam się do legowiska przywódcy.
-Yyyy... Szara Gwiazdo, mogłabym wejść na chwile?- spytałam z lekką nutą nie pewności.
-Oczywiście- odpowiedział lider.
-Szara Gwiazdo, przyszłam w sprawie Gorącego Kocięcia- zaczęłam. -Chciałabym dowiedzieć się o jego przyszłości w Klanie- rzekłam.-Mam nadzieję, że w klanie Półmroku- pomyślałam.
-A więc w tej sprawie przychodzisz..- przywódca zamyślił się.
-Kociak powiedział, że jest z Klanu Borsuka, a jego matką była Ostra Rzeka. Chciała się go pozbyć, więc zostawiła go przy granicy naszego klanu i Klanu Borsuka. A jak już pewnie wiesz znalazła go Królicze Futerko- opowiedziałam całą historię, jednocześnie patrząc na reakcję lidera.
-Co do kociaka, myślę, że jeżeli jego matka zostawiła go na granicy z naszym, a nie innym klanem, co oznacza, że właśnie taką wybrała dla niego przyszłość. A teraz nasz klan potrzebuje uczniów, więc może zostać- powiedział, a mi spadł kamień z serca.
-Naprawdę dziękuję Szara Gwiazdo. Bardzo przywiązałam się do tego kociaka- powiedziałam z wielką wdzięcznością.
-Nie ma za co, Szmaragdowy Śnie. A powiedz mi, ile kociak ma księżycy?- zapytał przywódca.
-3, Szara Gwiazdo.
-Zawołaj Królicze Futerko i przyjdź z nią do mnie- poprosił przywódca. Wstałam więc i poszłam w poszukiwaniu kotki. Wkrótce znalazłam ją w żłóbku i poprosiłam ją, aby poszła ze mną.
-Szara Gwiazdo, o co chodzi?- rzekła kocica.
-Wiesz o tym, że kociak powinien już sam jeść i pić?- spytał przywódca łagodnym tonem.
-Wiem, ale karmiłam go moim mlekiem przez jakiś czas, żeby nie czuł się źle. Od jakiegoś czasu już tego nie robię.
-Królicze Futerko, jesteś moją zastępczynią, masz sporo obowiązków. Jeśli się zgodzisz proponuję, aby Szmaragdowy Sen zajęła się kociakiem. W końcu mówiła mi, że go lubi- powiedział jakby nigdy nic, a ja z Króliczym Futerkiem popatrzyłyśmy na siebie zaskoczone.
-A ty, Szmaragdowy Śnie, chcesz przenieść się do żłobka?- spytała się mnie Królicze Futerko.
-Jasne!- powiedziałam z zadowoleniem.
-W takim razie, wszystko jasne- rzekł przywódca z lekkim uśmiechem. Skierowałam się do żłobka. Przywitałam Gorące Kocie i opowiedziałam mu wszystko co się zmieniło.
Gorące Kocie?

Od Szarej Gwiazdy ,,Przepowiednia"

W końcu dotrał również Klan Tornada. Spojrzałem na wszystkie koty z tamtego klanu.
- Gdzie jest Sekretna Gwiazda? - spytał Zwęglona Gwiazda.
- Ona... Będzie dziś z nami, ale tutaj. Klan Tornada ma już nowego Przywódcę. - odpowiedział Wilcza Gwiazda.
- Witamy Cię jako nowego Przywódcę Wilcza Gwiazdo. - powiedziałem.
Potem wszyscy Przywódcy weszli do groty i położyliśmy się obok Księżycowego Kamienia.
***
W okół było ciemno, ale nagle z tej ciemności zaczęły wyłaniać się małe migające punkty, a w okół naszych łap zaczęła pojawiać się biała mgła. Po chwili przyszły do nas cztery koty. W śród nich rozpoznałem Martwą Gwiazdę, Sekretną Gwiazdę, Aksamitną Gwiazdę i już bardzo dawno nie widzianego Jałowcową Gwiazdę. Wszyscy starzy Przywódcy czterech klanów, a raczej dawnych czterwch. Klan Błyskawicy nie istniał już od bardzo dawna. Aktualni liderzy skłonili głowy na powitanie starym Przywódcom.
- Czemu nas tu wezwaliście? - spytał Zwęglona Gwiazda.
- Mamy dla was przepowiednię. - odpowiedziała Aksamitna Gwiazda.
- Słuchamy więc. - powiedziałem.
- Cztery oczy, niebieskie niczym woda. Żyjące w zgodzie i dostatku. - zaczął Jałowcowa Gwiazda.
- Jedno z nich przesiąknie czerwienią, jak biel krwią. - powiedziała Aksamitna Gwiazda.
- Będzie chciało zemsty na jednym z oczu. - powiedziała Sekretna Gwiazda.
- Które uważane będzie za zdrację. - powiedział Martwa Gwiazda.
- Wybuchnie wielka wojna, a śmierć zbierze wielkie żniwo. - powiedział były lider Klanu Błyskawicy.
- Żaden Klan nigdy wcześniej nie doznał tak wielkich strat. - powiedział mój poprzednik.
Wszyscy spojrzeliśmy po sobie z iskrą strachu i niepewności w oczach.
- Wojnie można jednak zapobiec. - spojrzeliśmy na Sekretną Gwiazdę.
- Jak? - spytał Wilcza Gwiazda.
- Na ziemię zstąpiły trzy ogniwa, które w krótce odwiedzą las. - powiedziała Aksamitna Gwiazda.
- Pomogą wam odszyfrować kod zapisany w obcym języku. - odpowiedziała Sekretna Gwiazda.
- Chwila... Czyli te koty, znaczy ogniwa nie są z lasu? - spytał z niedowierzaniem Burzowa Gwiazda.
- Nie. - odpowiedział Jałowcowa Gwiazda.
- W takim razie jak mogą nam pomóc? - spytał podejrzliwie Zwęglona Gwiazda.
- Wszystko zobaczycie w swoim czasie. - odpowiedziała mu Aksamitna Gwiazda.
- Jak rozpozamy, że to akurat oni? - spytałem.
- Będziecie to po prostu wiedzieć. - odpowiedział Martwa Gwiazda.
- Ah... - zaczęła Sekretna Gwiazda - Jeszcze jedno. Kod będzie podzielony na 16 części i będzie on zapisany w najmniej spodziewanych miejscach.
- Więc miejcie uszy i oczy szeroko otwarte. - zakończył mój poprzednik.
Potem Sekretna Gwiazda, Aksamitna Gwiazda i Martwa Gwiazda podeszli do swoich następców i dotknęli ich w nosy.
***
Obudziliśmy się wszyscy. Poczułem w sobie nowy przypływ energii. Spojrzeliśmy po sobie, trochę wsytraszeni, trochę niepewni i trochę podejrzliwi. Inni Przywódcy nie dali po sobie tego poznać, ale można było wyczuć to, że wszyscy mamy mieszane uczucia. Wyszliśmy z groty równym krokiem. Obróciłem się do innych przywódców.
- Mam propozycję. Póki nie znajdziemy tej trójki kotów i nie odszyfrujemy kodu niech między klanamj zapanuje bezwzględny pokój. Tak jak w trakcie zebrań. - powiedziałem.
Inni przez chwilę milczemi, ale po chwili zaczęli kiwać głowami na znak zgody.
- Więc mówię to przy wszystkich zebranych tu kotach. Póki wszystko się nie wyjaśni, miedzy klanami ma panować bezwzględny pokój. - oznajmiłem.
- Chodź i tak chyba wiadomo, który klan zdradzi. - powiedział Zwęglona Gwiazda rzucając oskarżycielskie spojrzenie Burzowej Gwieździe.
- Czemu uważasz, że zdradzi akurat Klan Borsuka, Zwęglona Gwiazdo? - spytał ze spokojem biały kocur.
- Wszyscy wiedzae jak Klan Borsuka kilka księżyców temu doszczętnie wybił Klan Błyskawicy i zają jego tereny oraz status czwartego Klanu.
- Dość. Zwęglona Gwiazdo uspokuj się. Zapomniałeś już jak kilka uderzeń serca temu zgodziłeś się na względny pokój? - spytałem marszcząc nos.
- Nie mam sklerozy Szara Gwiazdo i pamiętam to dobrze. - odpowiedział czarny kocur.
- W takim razie rozstańmy się już. Klanie Półmroku wracamy. - powiedziałem.
Potem wraz ze swoim klanem ruszyłem w dół zbocza i przeszliśmy przez tereny Klanu Śniegu, aby potem wraz ze wschodem słońca przekroczyć granice naszego klanu, a potem udać się do obozu.

Koniec.

Od Lafayette'a c.d. Milczączego Wichru

– A życie u Dwunożnych – odezwała się nagle kotka. – Jakie jest?
Zdziwiło mnie lekko te pytanie, acz kolwiek z wielką chęcią na nie odpowiedziałem:
- Większości kotów domowych tylko je i śpi w swoim domach. Czasem podczas rui wiosennej kocury potyczkują się, a kotki w lato rodzą kocięta, które potem trafiają do nowych domów. Ale nie my. W naszym zyciue calye czas się coś dzieje. - odpowiedziałem.
- A co dokładnie robicie?
- Zazwyczaj włóczymy się po mieście i podbijamy serca tamtejszych miejszkańców. Każdy z nas ma przynajmniej pięć fałszywych właścicieli. Ale poza włuczeniem się i podrywaniem kotek, walczymy z psami, robimy różne wybryki, a Laurens nawet uczy się języka Dwunożnych.
- Nauczyłem się też trochę czytać w ich języku. - powiedział mój przyjaciel.
- No. A teraz do naszych atrakcji dojdzie jeszcze włóczenie się po lesie i nauka polowania. - dopowiedział Hercules.
- Nie radziłabym. Jeśli wejdźcie na teren nie odpowiedniego klanu, albo co gorsza traficie na Lisie Serce możecie zginąć. I to tak na prawdę. - ostrzegła Milczący Wicher.
- My się na temat śmierci już wypowiedzieliśmy. A tu chyba kończy się nasze spotkanie. - zauważyłem.
Potem wskoczyłem na płot i odwrociłem się w stronę kotki.
- Do zobaczenia kiedyś mon ami. - powiedziałem.
Potem wraz z przyjaciółmi wskoczyłem do ogródka Laurensa. Robiło się już ciemno, a mi nie chciało się wrcać do domu, więc postanowiliśmy, że będziemy spać u rudego. Szybko zapadła noc, a my siedzieliśmy na podórku rozmawiając ze sobą.
- Wiecie co? - spytał Hercules.
Spojrzeliśmy na niego zaciekawieni.
- Dobrze, że nie jestem w tym całym klanie. Musiałbym słuchać rozkazów tego całego Przywódcy. Nie mógłbym tak. Czułbym siee zniewolony. - odpowiedział.
- Tak... Całe szczęście, że jesteśmy wolni. - odpowiedziałem.
Nagle Laurens wstał i zaczął śpiewać ,,Historia dzisiejszej nocy", a my się do niego przyłączyliśmy. Potem poszliśmy spać.

Milcząca?

Od Ciemnego Futerka

Dni mijały jej spokojnie. Jej, jak i całemu klanowi. Byli bezpieczni i dobrze im się powodziło. Była szczęśliwa, bardzo szczęśliwa.
Była noc, leżała samotnie w kociarni. Obudziły ją skurcze. Zwinęła się w kłębek, oddychając głęboko. To już czas! Czas dla jej kociąt. Miauknęła głośno. Rodziła. Wkrótce do legowiska wbiegł Błyszczący Pazur został ziołami w pysku, którego musiało zbudzić jej miauczenie. Bolało. Wstrząsały nią dreszcze. Choć ostatni poród odbył się wiele księżyców temu, była przekonana, że był on wiele mniej bolesny. Chwilę później, usłyszała kroki i sapanie. Kątem oka spostrzegła Wilczą Gwiazdę. Posłała mu słaby uśmiech i przymknęła oczy, głośno oddychając. Pierwszy kociak przyszedł na ten świat.
- Wylizuj, ona nie da rady - usłyszała nerwowe miauknięcie medyka.
Ponownie przymknęła oczy, a świat jakby do niej nie docierał.
***
- Ciemne Futerko... Ciemne Futerko! - Jej oczom ukazał się szary kocur.
Z przestrachem, ale i miłością spoglądał jej w oczy.
- Już wszystko dobrze... - wyszeptał.
- A kocięta? - odparła cichutko i ochryple. Była kompletnie wykończona.
- Są bezpieczne. Trójka - miauknął, liżąc ją w ucho.
Przy brzuchu karmicielki leżały trzy prześliczne maluchy, łapczywie ssające mleko. Słabo się uśmiechnęła. Wyczuła to, nie da już rady. Była... zbyt słaba.
- Wilcza Gwiazdo, Błyszczący Pazurze... - zaczęła słabo.
- Spokojnie, nie przemęczaj się - przerwał jej syn.
- Do zobaczenia, kochani - szepnęła, ignorując go. - Kochałam was, będę tęsknić. Wilczku, zaopiekuj się naszymi kociętami.
- O-O c-czym t-ty mówisz?  - wyjąkał. - Oczywiście, że nie umrzesz!
Czarna pokręciła łbem, spoglądając na niego.
- Nie oszukuj siebie - wymruczała.
- Ale... nie! N-nie mogę c-ciebie stracić!  - wycharczał, wtulając się w jej bok.
Błyszczący Pazur stał obok, patrząc na to z przestrachem.
- To moja wina... - wyszeptał.
- Nie - mruknęła ochryple. - Wilczku, opowiadaj naszym kociętom o mnie i o sobie. Chce, żeby wiedziały, jakie ich matka miała szczęście,  że spotkała kogoś takiego jak ty. Wierzbowa Gałązka się nimi zajmie.
- Nie, proszę, nie! - wychrypiał, mocniej się w nią wtulając.
- Nie daje już rady... - odpowiedziała resztkami sił. 
Obraz zaczął się zamazywać, a odgłosy cichnąć. Zdołała już tylko usłyszeć pełen rozpaczy i smutku płacz lidera. Ten straszny dźwięk przeszył ją jak strzała. Nie mogła tego znieść. W końcu, płacz zniknął, by zastąpiła go ciemność..
***
Unosiła się. Gdzieś w oddali ujrzała swoje ciało z bezradnymi kociętami próbującymi się ogrzać przy martwej kocicy... i Wilczą Gwiazdę oraz Błyszczącego Pazura. Obydwoje byli przerażeni. Nie mogła na to patrzeć. Wkrótce, obraz zniknął, pojawiła się jasność. Z mgły wyłoniła się sylwetka kociaka.
- Wczorajsze Kocię! - wrzasnęła.
Jej kochana, utracona córeczka!
Zaczęły wynurzać się kolejne koty... dostrzegła swoich rodziców, Szafirową Łapę, Czerwony Kwiat, Piaszczysty Błysk i Sekretną Gwiazdę!
 Opuściła swego partnera na ziemi, swoje nowonarodzone kocięta. Będzie tęsknić. Ale jeszcze się spotkają. A teraz, powinna odstawić w kąt ziemskie troski i cieszyć się pośmiertnym życiem... W niebiosach.
Teraz tylko uśmiechnęła się i podążyła za pozostałymi kotami... 

Poród!

Lamparcie Serce urodziła 4 zdrowe kociaki!
Deszcz, Len, nie chciało mi wczytać Waszych zdjęć ;-; możecie dać inne?





*brak zdjęcia*


*brak zdjęcia*


Poród!

Ciemne Futerko urodziła 3 zdrowe kocurki!


Znalezione obrazy dla zapytania czarny kociak

piątek, 19 stycznia 2018

Od Milczącego Wichru CD. Lafayette'a

Gdy Milczący Wicher na powrót spojrzała na Lafayette'a, jej oczy błyszczały.
– Tak właśnie żyją klanowe koty – stwierdziła kotka, wkładając w swoje słowa całą moc, jaką dysponowała. Laurens z Lafayettem wymienili spojrzenia.
– Coś nie widzę – odparł czarno-biały kocur. – Trzymacie się razem? To gdzie ci twoi klanowi kumple?
– Za tobą – odpowiedział mu Deszczowa Skóra, wychodząc spomiędzy krzewów za trójką pieszczochów Dwunożnych. Domowe koty wyglądały na nieco zdezorientowane pojawieniem się dawnego mentora Milczącej. Obok jednookiej pojawił się czarny jak noc Lisie Serce.
– Byli przy mnie cały czas – oznajmiła Milczący Wicher.
– Tak, i dochodzą do wniosku, że powinniście już wracać do domu – dodał przyjaznym tonem Deszczowa Skóra.
– Ciągle nie rozumiem, dlaczego nie możemy ich po prostu rozszarpać – mruknął cicho Lisie Serce.
– Cicho, mysi móżdżku – prychnął dawny mentor kotki.
– Co, jeśli zechcemy tutaj zostać? – zapytał Hercules, rzucając pręgowanemu kocurowi wyzywające spojrzenie.
– Wiecie, leśne kotki w nocy nieco... dziczeją – odpowiedział członek Klanu Półmroku. Te słowa zdziwiły nie tylko pieszczochy, ale również Lisie Serce i samą Milczący Wicher. Nie wiedziała, co też Deszczowej Skórze strzeliło do głowy, ale zauważyła, że przynajmniej poskutkowało. Zadawała sobie tylko pytanie, czy Lafayette, Laurens i Hercules postanowili odejść, bo nie mieli ochoty na spotkanie z "leśnymi kotkami", które "nieco dziczeją", czy też woleli zerwać kontakt ze stukniętym leśnym kotkiem (czytaj Deszczową Skórą).
– Wiecie, my się jednak będziemy zbierać – poinformował rudy pieszczoszek.
– Odprowadzę was, jeśli nie macie nic przeciwko – zaproponowała Milczący Wicher.
– A co z tą waszą "klanową" zasadą – "trzymamy się razem"? – zapytał podejrzliwie Lafayette.
– Nie będę sama – odpowiedziała kotka.
– Milczący Wichrze, nie możemy zrezygnować z patrolu... – zaprotestował Deszczowa Skóra.
– Daj spokój, idźcie dalej – prychnęła jednooka. – Dam sobie radę. Poza tym, Lisie Serce zamorduje nas oboje, jeśli jakiś innych klan zabije ich zamiast niego.
Pręgowany kocur przymknął powieki, wzdychając. Potem otworzył oczy.
– Idź – polecił. – I niech Klan Gwiazd będzie z tobą.
– My nie chcemy eskorty – zaprotestował Hercules.
– Cicho, mysi móżdżku – warknęła na niego kotka z groźnym błyskiem w oku. – Za mną, panowie.
Zwinnie wskoczyła między krzewy, nie poruszając przy tym najmniejszej gałązki. Usłyszała, że trzy kocury poszły w jej ślady. Nie odezwała się jednak ani nie zwolniła, póki nie znaleźli się na pasie neutralnych terenów pomiędzy ziemiami klanów. Zatrzymała się wtedy na chwilkę, by Lafayette się z nią zrównał.
– A życie u Dwunożnych – odezwała się. – Jakie jest?
Choć nie dała tego poznać ani po sobie, ani po głosie, ciekawość zżerała ją od środka. Kto wie, może to nie tylko to, co myśli?
<Lafayette?>

sobota, 13 stycznia 2018

Od Gorącego Kocięcia do Szmaragdowego Snu

Po tych słowach na chwilę zamilkłem. -Ale... będę mógł zostać z wami? -Zapytałem nie będąc pewien, czy chcę usłyszeć odpowiedź. Nastąpiła chwila niezręcznego milczenia.
-Będę musiała porozmawiać z naszym przywódcą -odpowiedziała cicho Królicze Futerko. -Ale przywódcy na razie nie ma, więc jeszcze u nas posiedzisz -dodała z uśmiechem. Spuściłem głowę do ziemi. Położyłem się na plecach przy wejściu do żłobka i zamknąłem oczy. A co będzie jak przywódca się nie zgodzi, abym tu został? -myślałem. Bardzo mi się tu spodobało i nie chciałem wracać do Klanu Borsuka, który zostawił mnie na pastwę lasu. Chcę zapomnieć o tamtych kotach, kiedyś w przyszłości się na nich zemścić, ale teraz chcę zostać tutaj z moją kochaną Króliczym Futerkiem i wspaniałą Szmaragdowym Snem... Otworzyłem oczy i popatrzyłem błagalnie na dwie kotki. Królicze Futerko polizała mnie w nos i zaniosła do legowiska. Gdy mnie położyła dotknąłem nosem jej łapki i zamknąłem oczy. Chciałem jak najszybciej zasnąć by nie musieć o tym myśleć.

Od Szmaragdowego Snu do Gorącego Kocięcia

-Królicze Futerko?- pytam szeptem wchodząc do żłobka.
-Tak?- odpowiada kotka.
-Możesz podejść na chwilę?- spytałam.
-Chciałabym pogadać o Gorącym Kocięciu- rzekłam
-A, więc o to ci chodzi- odpowiedziała z lekką nutą zniechęcenia.
-Wiesz jaka jest historia Gorącego Kocięcia?- pytam ostrożnie
-Powiem ci, pod warunkiem, że nie powiesz nikomu. Ufam Ci. Wie o tym tylko Szara Gwiazda i medyczka.
-Dobrze, obiecuję.
-No więc to było tak: Poszłam na polowanie jak zawsze rano, i przy granicy z Klanem Borsuka znalazłam samotne kocię. Rozejrzałam się i nikogo nie zobaczyłam. Postanowiłam wziąć go do naszego klanu. Nie zostawiłabym go na pastwę losu. Podejrzewam, że jego matką była jedna z kotek Klanu Borsuka. Widocznie nie chciała kociaka, więc postanowiła się go pozbyć.
-A co będzie z nim dalej?- spytałam zaciekawiona.
-Szara Gwiazda powiedział, że na razie mogę zostać jego mamą do momentu, jak nie zostanie uczniem, czyli za 3 miesiące.
-Będzie dobrym uczniem i wojownikiem- powiedziałam.
-A co jeśli matka chciała uchronić go przed wychowaniem w niewierzącym klanie? Może nie chciała żeby jej kocię, poszło do Miejsca Gdzie Brak Gwiazd?- myślałam intensywnie.
-Szmaragdowy Sen?- spytała kotka wyrywając mnie z zamyślenia.
-Zamyśliłam się tylko- powiedziałam do kotki.
-Królicze Futerko, przypomniałem sobie jak nazywała się moja prawdziwa mamusia- kociak wyszedł ze żłobka, po czym podszedł do nas nie pewnie. Po tych słowach popatrzyłyśmy na siebie.
-Możesz mi powiedzieć?- spytała łagodnie Królicze Futerko.
-Nazywała się Ostra Rzeka, a ja urodziłem się w Klanie Borsuka.

Gorące Kocię?????

piątek, 12 stycznia 2018

Od Lafayette c.d. Milczącego Wichru

- Jakie są tam stanowiska? - spytał Laurens - Wiemy już, że są tam Wojownicy. Jest tam też na pewno jakiś wasz szef czy coś.
- Są Kociaki, Uczniowie, Wojownicy, Karmicielki, czyli kotki w ciąży, jeden Medyk, jeden Przywódca i jego Zastępca. - odpowiedziała któtko kotka.
- Co robią Uczniowie i Zastępca? - wypytywał przyjaciel.
- Uczeń to kociak, który skończył 6 księżycy i uczy się na Wojownika. Zastępca za to wybiera koty do patroli granic i patroli łowieckich. Zajmuje się teze obozem, gdy nie ma Przywódcy lub ten jest chory.
- Medyk leczy koty prawda? Jak udaje mu się połączyć takie obowiązki z patrolami i polowaniami?
- Medyk nie poluje, ani nie walczy. Tylko leczy.
- Aha... A.. macie jakieś swoje reguły? Kiedyś słyszałem, że macie jakiś... kod czy coś takiego?
- Kodeks Wojownika. Tak jest takie coś, ale nie mogę wam powiedzieć jego zasad. Tylko wojownicy mogą to wiedzieć.
- Mogę tylko spytać ile jest tych zasad? Czy tego też nie możesz powiedzieć?
- To chyba mogę... Jest ich 15.
- Czy klany, albo ich Przywódcy spotykają się czasem, aby podzielić się informacjami?
Przy tym pytaniu zauwarzyłem na pyszczku kotki małe zakłopotanie, ale po chwili milczenia Milczący Wicher powiedziała:
- Tak. Są takie spotkania wszystkich czterech klanów. Odbywają się one przy Czterech Drzewach. Panuje wtedy bezwzględny pokój, inaczej Klan Gwiazdy się pogniewa.
- A co to ten cały... Klan Gwiazdy? - spytał Laurens zaciekawiony.
- Do Klanu Gwiazdy trafiają wielcy i szlachetni Wojownicy po śmierci. Chyba wiecie już wszystko, możecie iść.
- Dobrze, dobrze. Jeszcze jedno ostatnie pytanie. Proszę.
- Ech... no dobrze. Pytaj.
- Gdzie aktualnie jest twój Przywódca?
- Em... on... jest w obozie.
- Kłamiesz. - powiedziałem.
- Wcale nie! Pewnie teraz śpi w swoim legowisku po porannym polowaniu. - powiedziała kotka.
- Więc chodźmy do niego. Złożymy mu małą wizytę. - powiedziałem.
- Rozszarpią was, gdy wiejdziecie do obozu. I mnie za to, że was przyprowadziłam. - powiedziała kotka.
- Jeśli będziemy mięli zginąć, to przynajmniej wszyscy trzej. - powiedział Hercules.
Ja i Laurens przywarliśmy do niego bokami.
- Tak. Wszyscy trzej zaznamy spokoju i żaden z nas nie będzie musiał cierpieć po stracie innego. - powiedział John.
- Pierwsza zasada naszej paczki? Żyjemy razem, trzymamy się razem, razem walczymy i umieramy. - miauknąłem.
Kotka spojrzała na nas z iskrą w oku, a potem spuściła wzrok. Chyba na prawdę jeszcze nigdy nie widziała takich przyjaciół jak my.

Milcząca? (jakby coś, to Szary jest w drodze do księżycowego kamienia, a kocury i tak nie dotrą do obozu)

Od Milczącego Wichru CD. Lafayette

Pręgowana kotka obserwowała zza krzewów zmierzające w jej stronę trzy znajome kocury. Po jej bokach przycupnęli Lisie Serce i Deszczowa Skóra. Trójka kotów była na patrolu, a Milczącemu Wichrowi udało się wyprosić przejście wzdłuż granicy z Klanem Borsuka, znajdującej się najbliżej terenów Dwunożnych. Przeczuwała, że jej "starzy znajomi" mogą naprawdę zacząć jej szukać. I miała rację.
– Osłaniajcie mnie, jakbym miała kłopoty – poprosiła, a w następnej chwili po prostu rzuciła się na idącego na przedzie Lafayette'a. Zamierzała dać mu lekcję, lekcję od prawdziwej wojowniczki – ale kocur zrzucił ją z siebie. Kotka prychnęła cicho i cofnęła się. Pieszczoszek Dwunożnych przysiadł na ziemi. Widać było, że nie jest kotem z lasu. Może i jakimś cudem odnaleźli zamieszkiwane przez nią ziemie, ale na pewno nie dzięki własnym umiejętnościom.
– Spokojnie – odezwał się kocur.
– Co wy tu robicie, mysie móżdżki? – syknęła Milczący Wicher. Czy oni naprawdę nie wyczuwali zagrożenia?
– Kto? – Lafayette najwidoczniej nie miał wcześniej okazji usłyszeć używanego przez leśne koty wyrażenia. – A zresztą... przyszliśmy porozmawiać. Wyjaśnić kilka spraw.
Pręgowana kotka stłumiła śmiech.
– O co chodzi? – zapytał grzecznie Laurens.
– Wkraczacie do lasu, tak po prostu... To naprawdę dziwne, że Klan Borsuka jeszcze was nie zabił.
– Klany, klany – wymruczał Lafayette. – My właśnie chcemy o nich porozmawiać.
– Nie boicie się innych wojowników? – spytała Milczący Wicher łagodniejszym tonem.
– Wiesz, jestem najsilniejszym kotem w okolicy – oznajmił Hercules. – Poradzimy sobie.
– To już nie jest twoja okolica – zauważyła spokojnie klanowa kotka. Potężny czarno-biały kocur nie odezwał się, rozglądając się niespokojnie po okolicy, jakby nagle uświadomił sobie istnienie potencjalnego niebezpieczeństwa.
– Wątpię, żeby jakiś klanowy kiciuś był w stanie pokonać Herculesa – powiedział Lafayette.
– Ale jest to możliwe – przyznał roztropnie Laurens.
– W każdym razie, chcielibyśmy dowiedzieć się więcej o życiu w lesie – mówił dalej jego przyjaciel.
– Dlaczego? Czyżbyście chcieli dołączyć do klanu? – zapytała Milczący Wicher.
– Kto wie.
– Nie wierzę wam. A nawet gdyby, to nikt by was nie przyjął – prychnęła kocica z pogardą. – No, jakie są te pytania? Może wam na nie odpowiem.
O ile odpowiedzi nie będą zdradzać zbyt wielu informacji – pomyślała.
<Lafayette?>

czwartek, 11 stycznia 2018

Lafayette c.d. Milczącego Wichru

Całą resztę dnia spędziłem w domu bawiąc się z moją panią i jej małymi ludzkimi kociętami. Wieczorem wskoczyłem na parapet i spojrzałem w las.
- Co one w nim widzą? - spytałem sam siebie.
Popatrzałem tam jeszcze chwilę, a potem zeskoczyłem i poszedłem spać.
***
Następnego dnia po południu zebrałem chłopaków i udaliśmy się do lasu.
- A tak właściwie to po co tu idziemy? - spytał Laurens.
- Porozmawiać z tą kotką. - odpowiedziałem.
Szliśmy przed siebie. Nagle poczuliśmy nowe zapachy. To były inne kocury, ale też kotki.
- Chyba jesteśmy nie daleko. - powiedziałem.
Byliśmy coraz bliżej czegoś. Nagle poczułem jak coś się na mnie rzuca, a ja ląduję na ziemi. To była Milczący Wicher.
Zrzuciłem ją z siebie, akurat wtedy, gdy ta chciała ugryźć mnie w łapę. Potem usiadłem na ziemi.
- Spokojnie. - powiedziałem.
- Co wy tu robicie mysie módżki? - syknęła jedno oka.
- Kto? A z resztą... przyszliśmy porozmawiać. Wyjaśnić kilka spraw. - powiedziałem.

Milczący Wicher?

środa, 10 stycznia 2018

Od Gorącego Kocięcia do Szmaragdowego Snu

Patrzę się bardzo zaspany i delikatnie zdziwiony na kotkę.
-Nie fiem. -odpowiadam ze smutkiem. -Znałem tylko mamusię, a ona kdzieś sobie poszła... -mówię -Czemu mnie obudziłaś? -pytam lekko zdenerwowany. Widzę jak kotka się uśmiecha.
-Chciałam cię zobaczyć i poznać -odpowiada. Powoli wstaję na łapki. Jeszcze jestem trochę słaby.
-To jeśtem ja -mówię i uśmiecham się do niej. Podchodzę trochę do kotki i przytulam się do niej. Czuję się trochę nieszczęśliwy.
-Wiesz gdzie jeśt moja mamusia? -pytam robiąc smutną minkę.
-Niestety nie mam pojęcia. -odpowiada smutno kotka.
-Ale taka nowa mamusia... Królicze Futerko chyba. -mówię niepewnie.
-Królicze Futerko? tak jest. Zaraz ją zawołam -odpowiada kotka i wychodzi. Po jakimś czasie przychodzi moja nowa mama. Przytulam ją i piję mleko. Jest cieplutkie i pyszne. Liżę łapkę Kotki w podziękowaniu. Ona za to liże mnie w nos. Znowu kładę się w legowisku i powoli zasypiam.

Szmaragdowa???

Od Szmaragdowego Snu do Gorącego Kocięta

 Obudziłam się jak zawsze. Podeszłam do stosu zwierzyny i przysiadłam się do Milczącego Wichra.
-Słyszałaś o tym kociaku, które przyniosła Królicze Futerko?- spytała Milczący Wicher.
 -Nie, nic o tym nie słyszałam- odpowiedziałam z zaciekawieniem.
-No więc tak, Królicze Futerko znalazła go w lesie, i przyniosła do klanu. Wykarmiła go.
-A co powiedział na to przywódca?- spytałam.
-Powiedziałł, że Królicze Futerko może zostać jego mamą tylko przez jakiś czas, a potem się pomyśli.
-Jak myślisz, będę mogła do niego zerknąć?
-Nie wiem, myślę że raczej tak- odpowiedziała, po czym wstałam. Postanowiłam zrobić to jak najszybciej. Weszłam do żłobka. Nie był to dla mnie jakiś nowy widok. Wpadam tu dosyć często na pogaduszki z królowymi. Kociak spał. Był taki słodki. Podeszłam do niego szturchnęłam go lekko noskiem, a on obudził się.
-Kim jesteś?- spytał.
-Nazywam się Szmaragdowy Sen. Jestem wojowniczką Klanu Półmroku- odpowiedziałam łagodnie.-Skąd jesteś? 
Gorące Kocie??

wtorek, 9 stycznia 2018

Od Milczącego Wichru CD. Lafayette'a

Gdy tylko domowe kocury zniknęły z zasięgu jej wzroku, pręgowana kotka prychnęła z niesmakiem. Może i potrafili walczyć, ale do wojowników z klanów było im daleko. Zależność od Dwunożnych...
– Nie rozumiem, jak mogą tak żyć – powiedziała, spoglądając na płot, za którym zniknęli Lafayette, Laurens i Hercules.
– To pieszczochy, nigdy nie zaznały wolności – odparł Sokoli Cień. – Mało który z nich ma serce godne wojownika.
– Dzięki za pomoc – wymruczała Milczący Wicher nieco niechętnie.
– W zasadzie nie ma za co – stwierdził samotnik. – Mleczny!
Kotka drgnęła, zaskoczona nagłym wołaniem płowego kota. Po chwili zapach, który wyczuwała już od dłuższej chwili, nasilił się. Na płocie pojawił się młody kocur o puszystej, kremowobiałej sierści. Rozejrzał się wkoło, jakby sprawdzał, czy nie ma żadnego zagrożenia, po czym zeskoczył na ziemię.
– Kto to jest? – zapytał. – Twoja znajoma z klanu?
– Mleczny, Milczący Wicher – zapoznał ich ze sobą Sokoli Cień. – Milczący Wicher pochodzi z Klanu Półmroku, spotkaliśmy się na jednym zgromadzeniu. A Mleczny to mój... uczeń.
– Rozumiem – mruknęła cicho kotka. – Muszę iść, wystarczająco długo mnie nie było.
– Gdybyś jeszcze kiedykolwiek potrzebowała kocimiętki, poszukaj najpierw nas – odezwał się jeszcze Mleczny. Milczący Wicher spojrzała na niego zaskoczona.
– Dlaczego oferujesz mi pomoc? – zapytała. – Przecież nawet mnie nie znasz.
– Ale znam Lafayette'a i jego kolegów. Miałem wiele okazji, by ich obserwować. Na twoim miejscu starałbym się ich unikać, szczególnie będąc samotnie.
– Cóż, dzięki za radę – powiedziała kotka, po czym chwyciła kocimiętkę do pyska. Odczekała, aż na Drodze Grzmotu zrobi się bezpiecznie, po czym przemknęła na drugą stronę. Skrajem terenów Klanu Tornada dotarła aż do ziem niczyich.
Tak właściwie mam od kotków spokój, dopóki nie będę zmuszona wrócić na tereny Dwunożnych – rozmyślała. – W końcu pieszczochy i tak nie odnalazłyby drogi, a nawet jeśli, istnieje olbrzymie prawdopodobieństwo spotkania się aż z trzema klanami.
Uspokojona, dotarła w końcu do obozu. Tam zaniosła kocimiętkę Północnemu Wiatrowi, uczennicy medyczki. Popielatego Pióra nie było w środku.
– Milczący Wichrze! – usłyszała wołanie Szarej Gwiazdy, gdy tylko opuściła legowisko medyczki. Przywódca zbliżył się do niej, obok niego przystanął Deszczowa Skóra.
– O co chodzi, Szara Gwiazdo? – zapytała pręgowana kotka.
– Zostało jeszcze trochę czasu do zmierzchu. Pomyślałem, że mogłabyś pójść z Deszczową Skórą na polowanie. Mamy mało zapasów.
– W porządku – odmruknęła kotka, choć wcale nie miała ochoty uganiać się za myszami i ptakami. Ale podejrzewała, że to dalsza część kary za kłótnię, więc nie protestowała. Razem z dawnym mentorem opuściła obóz.
– Słyszałem, że zalazłaś za skórę Szarej Gwieździe – odezwał się pręgowany kocur. – O co poszło?
– Pokłóciłam się z Lisim Sercem – odpowiedziała wymijająco Milczący Wicher. – Musiałam pomóc Popielatemu Piórowi. Wysłała mnie po kocimiętkę.
– Misja zakończona sukcesem?
– Tak. Chociaż natknęłam się na trzy pieszczochy. Gdyby nie Sokoli Cień i Dwunożna jednego z nich, skończyłabym źle.
– Rzadko kiedy koty Dwunożnych sprawiają kłopoty – wymruczał zamyślony Deszczowa Skóra. – Czy Sokoli Cień to nie ten młody wojownik, który odszedł z Klanu Borsuka? Syn Brunatnej Gwiazdy?
– Ten sam – potwierdziła kotka. – Chyba żyje mu się całkiem dobrze.
Mimo nieprzyjemnych "kolegów" – dopowiedziała w myślach, zastanawiając się przy okazji, co takiego może w tej chwili robić pieszczoszek pokroju Lafayette'a.

Lafayette?

Od Gorącego Kocięcia

Jakaś kotka gdzieś mnie niesie. Jak ją nazwali? Chyba Królicze Futerko... Bardzo ładna nazwa, strasznie mi się podoba. Kotka kładzie mnie gdzieś. Jest tu miło i przyjemnie, ale nie ma tu nikogo oprócz mnie i Króliczego Futerka, a ona chyba zaraz sobie pójdzie. Będzie mi pewnie nudno. Cicho wymawiam imię kotki. Ona przystaje i obraca się do mnie.
- Jeśtem głodny... -mówię cicho. Królicze Futerko Podchodzi do mnie i daje mi napić się mleka.Od razu robi mi się ciepło i przyjemnie. Jeszcze trochę piję. Gdy kończę, przytulam się do futerka kotki, która od teraz zapewne będzie moją mamą. Trochę zasmuciły mnie słowa tej... Czarnej Gwiazdy, czy jak mu tam było, że Królicze Futerko będzie moją mamą tylko przez jakiś czas.
- A co będzie ze mną potem? -zastanawiałem się w myśli. W tym czasie kotka zdążyła przenieść mnie do legowiska i polizać po nosie. Potem sobie poszła. Zrobiło mi się smutno, ale zziębły i wyczerpany wkrótce zasnąłem.

Nowy członek Klanu Półmroku!


Imię: Szmaragdowy Sen
Poprzednie imiona: Szmaragdowe Kocię, Szmaragdowa Łapa
Płeć: Kotka 
Wiek: 24 księżyce
Klan: Klan Półmroku
Stanowisko: Wojownik 
Opis: Szmaragdowy Sen jest kotką czułą na potrzeby innych. Jest gotowa pomóc każdemu i w każdej sytuacji. Jest oddana Klanowi. Mogłaby zrobić dla niego wszystko. Jednak żaden kot nie jest bez wad. Szmaragdowy Sen ma niską samoocenę i pewność siebie bliską zeru. I do tego jeszcze za bardzo przejmuje się opiniami innych. Lubi samotne spacery przy zachodzie słońca. Wierzy w Klan Gwiazdy. Wierzy również, że nic nie dzieję się przypadkowo.
Mentor: Lekkie Piórko
Uczniowie: Brak
Rodzina:
Mama - Ciernista Łza
Tata - Lawendowe spojrzenie
Rodzeństwo - Liliowa Aura, Błękitny Obłok, Trawiasta Stopa
Partner/Partnerka: Brak
Kocięta: Brak
Umiejętności: 
Siła - 30
Szybkość - 20
Zwinność - 30
Skoczność - 20
Właściciel: Hw- Lawendowa/ Lavenda chat

Odchodzi!

Powód: decyzja administracji
Przyczyna: zabicie przez nieznanego kota
Idzie do: Klanu Gwiazd

Ciąża!

Lamparcie Serce z Klanu Śniegu jest w ciąży!
Maść kociąt:
- biały
- cynamonowy
- cynamonowy w panterkę (bengalski zwykły)
- biały w panterkę (bengalski biały)
Ilość kociąt:
- 2 kotki
-3 kocury
Właściciele kociąt:
- kotka: Ciemna
- kotka: Len
- kocur: Deszcz
- kocur: Pixel
- kocur:
Kocięta przyjdą na świat: 16.01.2018
Ich formularze prosimy przysyłać do: 15.01.2018
* informacje o adopcji kociaka prosimy zamieszczać w KOMENTARZU pod postem (inna forma NIE będzie baran pod uwagę)

Ciąża!

Ciemne Futerko z Klanu Tornada jest w ciąży!
Maść kociąt:
-czarny
-błękitny
Ilość kociąt:
- 3 kocury
Właściciele kociąt:
- kocur: kita
- kocur: Ciemna
- kocur: FiStaszek  (hw)
Kocięta przyjdą na świat: 16.01.2018
Ich formularze prosimy przysyłać do: 15.01'2018
* informacje o adopcji kociaka prosimy zamieszczać w KOMENTARZU pod postem (inna forma NIE będzie baran pod uwagę)

poniedziałek, 8 stycznia 2018

Od Szarej Gwiazdy c.d. Wilczej Gwiazdy

- Klanie Półmroku. - zacząłem - Dostałem sen od Klanu Gwiazd. Kazali mi iść do Księżycowego Kamienia i spotkać się tam z innymi Przywódcami.
Między moimi Wojownikami przebiegły szepty, a gdy trochę ustały kontynuowałem:
- Wyruszę dziś po południu. Wezmę ze sobą trzy koty. Będzie to Północny Wiatr, Deszczowa Skóra i Lisie Serce. Niech wasza trójka odpocznie i się przygotuje. Królicze Futerko poprowadzi patrol.
Potem zaskoczyłem ze skały i udałem się do legowiska Medyczki, którą traktowałem jak siostrę.
- Witaj moja droga. - powiedziałem w wejściu.
- Witaj Szara Gwiazdo. Pewnie przychodzisz tu, aby poprosić o zioła. Prawda?
- Nie mylisz się ani trochę.
- Zioła będą gotowe przed wyprawą. Powiadomię Cię jak będą gotowe.
- Dziękuję.
Potem wyszedłem.
***
Po południu spędzałem trochę czasu z moim partnerem. Leżeliśmy w moim legowisku wtuleni w siebie.
- Zastanawiam się czego chce Klan Gwiazdy. - mruknął Deszczowa Skóra.
- Nie wiem, ale na pewno to coś ważnego skoro dotyczy to wszystkich czterech klanów. - odpowiedziałem.
- Myślisz, że Gwiazdni mają dla nas ostrzeżenie? Albo przepowiednię?
- Ech... Pożyjemy zobaczymy.
Po chwili na zewnątrz rozległo się wołanie mojego imienia. Wyszedłem z legowiska. Czerwony Płomień miał w pyszczku kociaka. Podeszłem bliżej i obwąchałem go. Kociak machnął łapką w moją stronę.
- Znaleźliśmy go w lesie. - powiedziała moja przybrana siostra.
- Umie już mówić? - spytałem.
Kotka kiwnęła głową, a Czerwony Płomień położył kociaka na ziemi.
- Jak masz na imię? - spytałem.
- Nie wiem. Mamusi mnie jesce nie zaźwała. A... gdzie jeśt moja mamusia? Powiedziała, źe zalaź wlóci, ale nie ma jej kilka dni. - powiedział kociak.
- Nie widzieliśmy twojej mamy. Do czasu póki się nie znajdzie będziesz tu z nami w Klanie Półmroku. Ja jestem Szara Gwiazda, Przywódca tego klanu. To jest Królicze Futerko ona przez jakiś czas będzie twoją zastępczą mamą. - wyjaśniłem.
Kociak smutny przytaknął. Kazałem kotce zabrać go do żłobka. Po chwili podeszła do mnie Medyczka klanu.
- Zioła są już gotowe. - oznajmiła.
Spojrzałem w niebo. Słońce było w najwyższym punkcie na niebie. Kiwnąłem Medyczce głową i udałem się do legowiska Wojowników, a Deszczowej Skórze kazałem już iść do legowiska Medyczki.
- Lisie Serce wstawaj. Zaraz ruszamy. - powiedziałem.
Czarny kocur spojrzał na mnie zaspany, ale po chwili powlukł się za mną do miejsca, gdzie były pozostałe dwa koty. Zjedliśmy gorzkie zioła i popiliśmy wodą, którą Północny Wiatr miała w małym wgłębieniu w ziemi. Wyszliśmy z jej legowiska.
- Do mojego powrotu władzę nad klanem sprawuje Królicze Futerko. - oznajmiłem.
Potem we czwórkę wyszliśmy z obozu. Poszliśmy do granic z Klanem Śniegu, a potem na skróty przez ich tereny. Na szczęście nie natknęliśmy się na żadnego kota z tamtego klanu. Byliśy na miejscu, gdy słońce zaszło do połowy. Byli tam Przywódcy Klanu Śniegu i Klanu Borsuka oraz ich Wojownicy. Rozpoznałem w nich Płowe Pióro, Brzozowego Listka, Samotną Skałę, Ostatnie Spojrzenie i Świetlisty Blask. Kiwnąłem Przywódcom na powitanie. Teraz pozostało czekać na Sekretną Gwiazdę.

Wilczy? (jakby coś to Szary i inni nie wiedzą, że Wilczy jest już liderem?