Zmieszany spojrzałem na Deszczową Skórę, a potem znów na Martwą Gwiazdę.
- Tak... - odezwałem się - Ja... Znaczy my... Jesteśmy partnerami... - przyznałem się nie chętnie.
Martwa Gwiazda lekko podniósł kąciki warg w lekkim uśmiechu.
- Też się kiedyś zakochałem... Była to kotka z innego klanu... Ba! Nie dosyć, że kotka to jeszcze Medyczka. Ale... Nie mogła znieść tego wszystkiego i... Popełniła samobójstwo. - wyjaśnił nasz Przywódca.
Zrezygnowany spuścił głowę. Nie wiedziałem co zrobić. Podszedłem do niego i przejechałem pyszczkiem za jego uchem pocieszająco. Chwilę tak siedzieliśmy, potem Martwa Gwiazda nas odesłał. Oboje poszliśmy do legowiska Wojowników. Zasnęliśmy wtuleni w siebie.
***
Przede mną stał biały kocur. Ogłosiłem go moim Zastępcą. Potem podeszdł do nas Deszczowa Skóra. Kocur spojrzał na nas oboje i powiedział:
- Ojcze...
Nie dokończył, bo na jego miejscu pojawiły się koty, których ciało było przeźroczyste z małymi gwiazdkami. Nie które z nich miały dziwne znamienia na czołach. Jeden z nich dotknął mnie w nos i zobaczyłem Księżycowy Kamień.
***
Wstałem równo o wschodzie słońca. Ciepły wiatr przeleciał przez nasze legowisko mierzwiąc futra innym. Lekko szturchnąłem Deszczową Skórę.
- Co...? - spytał zaspany.
- Wstawaj. Muszę iść. - powiedziałem.
- Gdzie ty chcesz iść? - spytał ziewając.
- Do Księżycowego Kamienia. Miałem wizję od Klanu Gwiazdy. - wyjaśniłem.
- Co? - kocur poderwał się na równe nogi.
- Tak, ale ci... Chodź najpierw do Martwej Gwiazdy.
Kocur wstał i wyszedł razem ze mną z legowiska. Szybko udaliśmy się do legowiska Przywódcy Klanu Półmroku.
Deszczowa Skóra? Martwa Gwiazdo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz