Nakrapiana kotka przyniosła mi malutkiego rudego kociaka z białą piersią. Zaczął piszczeć kiedy niosłem go przez obóz. Zastanowiłem się co mu powiem gdy dorośnie, na pewno będzie się pytał o jego rodzinę. Czasami warto myśleć w przód. Najwyżej powiem mu że jestem jego ojcem a matka nie żyje. Zaniosłem go do żłobka. Liliowy Kwiat obiecała zająć się kociakiem dopóki nie stanie się uczniem. Przyglądałem się jak kociak najpierw łapczywie ssał mleko a potem zasypia. Uśmiechnąłem się i właśnie wtedy do mnie dotarło jak zmieniła mnie Nocne Niebo. Kiedyś taki kociak w ogóle by mnie nie obchodził a teraz lubię posiedzieć i popatrzeć na te małe puchate kuleczki. Wyszedłem ze żłobka i skierowałem się w stronę stosu ofiar. Wziąłem dla siebie jedną, tłustą mysz i postanowiłem zanieść sikorkę Liliowemu Kwiatu. Podrzuciłem jej sikorkę i poszedłem zjeść do siebie.
***
Następnego dnia znowu wybrałem się do żłobka zobaczyć jak kociak.
-Cześć maluchu.-cicho zamruczałem do niego.
Zamyślony?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz