- Czerwony Kwiecie, czy mogłabyś pójść gdzie indziej? - spytałam grzecznie, utkwiwszy spojrzenie w starszej wojowniczce.
- Dlaczego? - mruknęła tamta.
- Ćwiczymy z Wieczorną Łapą polowanie - wyjaśniłam szybko.
- Dobrze, w takim razie już mnie tu nie ma - odparła kotka z uśmiechem i wskoczyła w zarośla, po chwili znikając z naszych oczu.
Zamilkłam na chwilę, po czym spojrzałam na moją uczennicę. Patrzyła
nerwowo w dal, jakby czekała na mój sygnał. Pokręciłam łbem i podeszłam
do niej, siadając obok. Nie wiedziałam, co robię. Prychnęłam cicho pod
nosem i wstałam, zwracając się do szylkretki:
- Dobrze, teraz spróbuj jeszcze raz - nakłoniłam ją. Kotka miała wielki talent, trzeba było to wykorzystać.
Powoli pokiwała głową na znak, że się zgadza i zaczęła węszyć w
poszukiwaniu ofiary. Nastawiła uszu i spojrzała na mnie z radością.
- Czuję mysz - wyszeptała.
- No, dalej, idź za zapachem - uśmiechnęłam się, z uwagą obserwując poczynania uczennicy.
Zaczęła się skradać, ogon drgał jej z emocji. Była coraz bliżej swej
pierwszej zdobyczy. Zamarła bez ruchu, obserwując stworzenie. Świetnie
jej szło. Zamruczałam cicho z zadowoleniem. W końcu, gdy nastał
odpowiedni moment, wyskoczyła i przyszpiliła ją do ziemi, zabijając
szybkim ugryzieniem. Z dumą podeszła do mnie, trzymając ofiarę w pysku.
- Gratuluje! - wymruczałam. - Nie chciałabym być na miejscu tej myszy.
Kotka popatrzyła na mnie z radością i błyskiem w oczach. Wypięła się dumnie, nie wypuszczając zdobyczy.
- Dzienfuje - odparła, a przez mysz nadal zwisającą z jej pyska słowa były zniekształcone, ledwo ją zrozumiałam.
- Wracamy do obozu, położysz swą zdobycz na stosie - uśmiechnęłam się.
Wieczorna?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz