poniedziałek, 17 września 2018

Trudne sprawy...

Cześć, witam.
Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, ten blog jest umarły. Ciężko mi to stwierdzić ale taka jest prawda. Więc jeśli ktokolwiek chce jeszcze uratować tego bloga, to proszę dodać komentarz pod tym postem, lub wstawić opowiadanie czy cokolwiek.
Wasza
Lavenda

środa, 27 czerwca 2018

Uratuj Internet!

Cześć! Internet jaki znamy jest zagrożony. UE chce całkowicie zakazać memów, remixów, parodii, FanFiction itp., chcesz tego? Wiem, że NIE!

Wejdź na tą stronę i oddaj swój głos w tej sprawie!
https://saveyourinternet.eu/pl/
Nie zwlekaj!
CZAS DO 5 LIPCA!
Ja, Lavenda dodam, że jeśli ktoś nie jest przekonany to wklejam link do filmiku na yt; 
https://youtu.be/re_On3AjWyk
Możecie sobie usunąć ten post lecz jest to bardzo ważne!
Przepraszam, że nie jest to opowiadanie...

środa, 13 czerwca 2018

Ciąża!

  Królicza Gwiazda z Klanu Półmroku jest w ciąży!
Ojciec kociąt: Czerwony Płomień
Dozwolone maści kociąt:
kocury:
-rudy
- rudy z białym
- niebieski
- niebieski z białym
- Kremowy
- Kremowy z białym
- bury
- bury z białym
(Wszystkie maści muszą mieć pręgowanie)


Kotki:
-biały
- niebieski
- szylkretowy tortie pręgowany
- szylkretowy calico pręgowany

Kocięta mogą być krótkowłose lub długowłose
Rezerwacje: (prosimy zgłaszać w komentarzach
1. Kotka, imię???, Omszona
2. Kotka, Słoneczne Kocię, Ciemna 

Kocięta przyjdą na świat 26 czerwca.

wtorek, 12 czerwca 2018

Ciąża!

Jagodowe Spojrzenie z Klanu Tornada jest w ciąży!
Ojciec kociąt: Śnieżny Wąs 

Dozwolone maści kociąt:

Kocury:
- czarny 
-czarny z białym 
- Rudy
- Rudy z białym
- bury

Kotki:

- szylkret czarny tortie
- szylkret tortie pręgowany 
- szylkret calico czarny
- szylkret calico pręgowany 

Kocięta muszą być krótkowłose.

Rezerwacje: (prosimy zgłaszać w komentarzach)
1. Kocur, Janowcowe Kocię, Lavenda
2.
3.


Kocięta przyjdą na świat 26 czerwca.

niedziela, 22 kwietnia 2018

Od Jasnego Promienia C.D. Ciernistego Pazura

Nie mogła zasnąć. Była zła, ale i równocześnie podekscytowana. Nie mogła doczekać się dnia następnego, aby móc spotkać się z Ciernistym Pazurem i zapytać go, czy to, co o niej powiedział było prawdą. Strasznie się niecierpliwiła, bardzo chciała wiedzieć, czy może kocur faktycznie jest w niej zakochany lub choć zauroczony. Szczerze mówiąc, to Jasny Promień chyba sama zaczynała coś do niego czuć...
- Ciernisty Pazurze, tutaj! - zawołała i uniosła łapę na tyle, ile mogła, by mieć pewność, że ją zauważył. I chociaż cichy głosik w głowie drwił z niej, z tej kłamczuchy, która cały ranek udawała, że ochoczo wybierze się na kilkugodzinne polowania i wróci z dużym zapasem zwierzyny, starała się całkowicie go ignorować, skupiając się tylko na kocurze z Klanu Borsuka z wolna podążającym w jej kierunku. 
- Jasny Promień, to ty? - zapytał Ciernisty, gdy znalazł się na tyle blisko niej, by mogła go usłyszeć. Był bardzo dobrym aktorem, może nawet lepszym, niż siedząca przed nim kotka, w jego głosie wyraźnie dało się dostrzec zadowolenie i nadzieję. 
- Tak, to ja - odpowiedziała cicho i jakby od niechcenia machnęła ogonem. Nie musiała się spieszyć, mieli dużo czasu. Parę godzin... - Chciałabym cię o coś zapytać - dodała. Mówiła najwolniej i najwyraźniej, jak tylko się dało. Nie w głowie jej teraz było polowanie, na które rzekomo poszła oraz jej klan. 
- Co się stało? - spytał kocur i podszedł bliżej syjamskiej kotki. Jej serduszko, wbrew woli właścicielki, zaczęło pracować szybciej, a ona nie mogła nic z tym zrobić. Modliła się, aby kocur tego nie usłyszał.
- Czy to, co powiedziałeś wczoraj, jest prawdą? Czy naprawdę bardzo mnie lubisz? - postanowiła "walić prosto z mostu" i nie liczyć się z konsekwencjami. Najwyżej ją wyśmieje i już nigdy się nie spotkają. - Tylko proszę, odpowiedz szczerze, Ciernisty Pazurze.
Zauważyła, że zrobiła się dziwnie milsza dla kocura z obcego klanu. Przy pierwszym spotkaniu usiłowała z niego żartować, przy drugim krzyczała na niego, a teraz zachowuje się w ten sposób. Czy nie domyśli się niczego? Właściwie, to dlaczego ona tak nagle go polubiła? Znają się zaledwie parę dni i do tego pochodzą z innych klanów, nie powinni nawet spędzać ze sobą czasu, a co dopiero zakochiwać się jedno w drugim.
W głowie kotki kłębiła się masa pytań, na które nie znała odpowiedzi. Sekundy dłużyły się, jakby były godzinami. A Ciernisty Pazur nie odpowiadał. Gdyby koty mogły się rumienić, Jasny Promień z pewnością byłaby teraz cała czerwona. Co ona robiła?! Lepiej byłoby, gdyby poszła polować, a nie błaźniła się przed jakimś kocurem! Co ona sobie wyobrażała!

(Ciernisty Pazurze? Przepraszam, że to opowiadanie wyszło takie chaotyczne)

piątek, 13 kwietnia 2018

Od Kruczego Kocięcia (Łapy) do Wieczornego Wiatru

-Ja-zacząłem i przerwałem od razu. Zastanawiałem się czy powiedzieć to Wieczornemu Wiatru. A może Księżycowe Kocię sam chciał tam dołączyć? Postanowiłem nic nie mówić a najpierw dowiedzieć się szczegółów. -Tylko zwiedzam. W końcu niedługo zostanę uczniem i chciał bym znać terytorium swojego klanu.-uśmiechnąłem się niewinnie.
-Nie powinieneś wychodzić mimo wszystko sam z obozu. No dobrze chodź pomożesz mi zanieść moje łupy do domu.-odparła szylkretka. Skinąłem głową na znak zgody. Ruszyłem za nią i po chwili dotarliśmy do miejsca gdzie zostawiła zwierzynę. Chwyciłem jedną mysz w pyszczek i ruszyłem w drogę powrotną do obozu.

***2 księżyce później***
Skończyliśmy z braćmi właśnie siedem księżyców. Księżycowe Kocię jeszcze nie wrócił. Myślałem trochę o nim, zastanawiałem się co tam u niego. Postanowiłem pójść do niego w najbliższej przyszłości. Księżyc temu zostałem uczniem Wieczornego Wiatru. Lubię ją jako moją mentorkę. Dzisiaj na trening był przewidziany sprawdzian ze znajomości Kodeksu Wojownika i opowiadanie o walkach czy polowaniach. Szepcząca Łapa chwilę temu wyszedł z Cichą Wodą z obozu. Nareszcie podeszła do mnie moja nauczycielka i wyszliśmy tą samą drogą co mój brat. Poszliśmy w stronę czterech drzew.
-No dobrze Krucza Łapo. Żeby nie było tak łatwo zacznijmy od środka. Powiedz mi jaki jest szósty punkt Kodeksu Wojownika.-powiedziała kiedy zrównałem się z nią.
-Emm... No tak szósty punkt to...-zacząłem trochę panikować. Nie mogłem sobie przypomnieć co to dokładnie było.
-Znasz ten punkt czy nie?-zapytała szylkretka. Nagle mnie olśniło.
-Nowo pasowany wojownik musi odbyć milczące czuwanie przez noc po ceremonii!-wykrzyknąłem z zadowoleniem.
-Dobrze. A co powiesz mi o numerze trzynaście?
-Słowo przywódcy jest prawem.
-To było proste, teraz coś trudniejszego. Teraz punkt czwarty.-zapowiedziała.
-Polujemy na zwierzynę tylko po to, aby się nią pożywić. Dziękujmy Klanowi Gwiazd za jej życie!-miałknąłem z entuzjazmem. Przepytała mnie jeszcze klika razy z całego kodeksu upewniając się, że na pewno znam i nawet jeśli by mnie obudziła w środku nocy, znał bym odpowiedź na jej pytanie. Gdy wróciłem do obozu spotkałem Szepczącą Łapę. W tamtej chwili miałem ochotę się uderzyć w czoło. Podbiegłem do niego.
-Słuchaj. Muszę ci coś powiedzieć tylko nikomu ani słowa.-szepnąłem. Uczeń pokiwał głową na znak zgody.
-Zapomniałem ci powiedzieć, że Księżycowa Łapa prawdopodobnie żyje. Mam zamiar się wymknąć żeby dowiedzieć się co z nim. Prawdopodobnie przebywa w Klanie Borsuka albo Półmroku. Nie wiem dokładnie. Pomożesz mi bracie?-zapytałem poważnie.

Szepcząca Łapa? (Boże nareszcie to skończyłam)

poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Od Pierzastego Futra do Księżycowej Łapy

-Chcesz mi go opowiedzieć?- spytała szaro-biała.
-Mogę...-czarny kociak trząsł się ze strachu. Gdy zaczął opowiadać swój koszmar, medyczka omal "nie spadła z krzesła" (xd) Ten sen był nadzwyczaj przerażający.
-Połóż się spać. Jeśli jeszcze coś ci się przyśni, zgłoś mi to natychmiast- kotka powiedziała, po czym liznęła go w ucho. Czuła, że ten kociak ma w sobie coś niezwykłego, lecz nie potrafiła rozgryźć co. Próbowała przeanalizować jego sen, lecz na próżno. Postanowiła, że spróbuje później. Teraz czekały ją ważniejsze obowiązki.
***
Uczeń był poza granicami obozu. Zbierał zioła dla medyczki. Gdy nagle ujrzał leżącą kupę futra. Podszedł bliżej, gdy nagle zamazał mu się obraz, widział tylko, że to coś lub ktoś było biało-szare. Zawył gdy nagle usłyszał szelest gałęzi. Przeraził się, gdy zobaczył, że to...
***
Księżycowa Łapa obudził się ciężko dysząc. O nie, znowu zły sen. Poszedł więc do medyczki, by jej o tym opowiedzieć. Gdy medyczka usłyszała ten sen, już dokładnie wiedziała o kogo i o co chodzi, lecz postanowiła na razie nie mówić mu tego.
***
Medyczka kładła się spać.
-Proszę, ześlijcie mi coś, błagam jakiś znak, o co tu chodzi- powiedziała przed snem błagalnym tonem. 
***
To ona rozmawia z nie znaną jej kotką, potem ujrzała Ciernistego Pazura, myjącego swe łapska z krwi. Następnie widziała kota. Poznała, że jest to dorosły Księżyc. (Księżycowa Łapa) Dziwiła się, czemu on płakał, lecz zaraz przypomniała sobie jego sen. Tak była już pewna.
***
Obudziła się z nierównym oddechem.
-Pierzaste Futro, wszystko dobrze?- spytał dobrze znany czarny uczeń.

Księżyc? c; (Dla nie wtajemniczonych to opko to taki mały spoilerek c;)

niedziela, 8 kwietnia 2018

Zmiany, zmiany...

A więc tak. Na blogu ostatnio troszkę się zmieniło. Mianowicie:

- regulaminu został całkowicie odnowiony
- treningi zostały całkowicie odnowione
- wkrótce powinni pojawić się opiekunowie klanów - będą oni dbać o aktywność w swoim klanie, wybierać koty na zgromadzenie (które w końcu musimy zorganizować), pozwalać na mianowanie danego kota wojem/medem i przydzielać mentorów.


Tak więc to by było na tyle w tym krótkim poście, lecz myślę,  że zmiany te są bardzo ważne.

sobota, 7 kwietnia 2018

Od Szepczącej Łapy

Był zimny dzień. Obudziłem się  wraz z moim bratem, Kruczą Łapą. Podeszliśmy do stosu świeżej zdobyczy. Zabrałem dla siebie królika. Gdy go zjadłem, zlizałem resztki z pyszczka i umyłem się. Czekałem na swoją mentorkę przy wyjściu z obozu. Wkrótce się pojawiła.
- Dziś pokaże ci nasze tereny i przepytam z Kodeksu Wojownika - miauknęła przyjaźnie.
- Dobrze - odpowiedziałem wesoło.
Wyśliszmy z obozu. Pewnie Krucza Łapa niedługo też wyjdzie na szkolenie. A ciekawe, co u Księżycowego Kocięcia.  Wszyscy podejrzewają, że on nie żyje. Ale ja w to nie wierzę. On musi żyć!  Przestałem o tym myśleć i potruchtałem za Cichą Wodą. Poprowadziła  do granic z Klanem Borsuka.  Potem pokazała mi granice z Klanem Śniegu. Zajęło nam to dużo czasu. Gdy w końcu wróciliśmy do obozu, robiło się ciemno. Ale długowłosa chciała przepytać mnie z Kodeksu Wojownika.
- Pierwsza zasada Kodeksu? - spytała mnie.
Zastanowiłem się przez chwilę, po czym odpowiedziałem:
- Broń swojego klanu, nawet kosztem własnego życia. Możesz zawierać przyjaźnie poza Klanem, ale twoja lojalność musi pozostać przy własnym Klanie, kiedy pewnego dnia będziesz musiał walczyć z tym.

Cicha Woda?

Od Szumiącej Łapy

Kotka siedziała cichutko w głębi legowiska medyka, skubiąc niechętnie zająca. Nie była zbyt głodna, czekała na Błyszczącego Pazura. Medyk szedł coś załatwić z Wilczą Gwiazdą. Cętkowana skuliła się, gdy szary pręgus niespodziewanie wlazł do środka.
- Jestem - miauknął.
Kiwnęła łebkiem. Właśnie skończyła z zającem i zaczęła myć swoją sierść. Błyszczący począł robić to samo.  Szortki język Szumiącej Łapy gładził jej cętkowaną sierść. Było jej trudno przywyknąć do tego miejsca. Mimo to szybko odkryła, że Klan Tornada nie różni się wiele od Klanu Śniegu. Ta sama hierarchia, ten sam szacunek do młodszych, starszych i Kodeksu Wojownika. Nagle, spokój kotów został przerwany, a do lokum weszła ładna, czarna kocica. Medyk od razu się poderwał.
- Witaj, Jagodowe Spojrzenie. Co cię do nas sprowadza? - miauknął przyjaźnie.
- Cześć, Błyszczący Pazurze. Ostatnio czuje dziwne kopnięcia w brzuchu, a ten się powiększa, mimo, że nie jem zbyt dużo... możesz to sprawdzić?
Pokiwał potwierdzająco łbem i machnięciem ogona przywołał Szumkę. Przybyłej zaś kazał się położyć i z uwagą zaczął badać jej brzuch. Młoda przyglądała się z zainteresowaniem. Wiedziała, że kiedyś może jej się to przydać. Nie mówiła nic, choć znakomicie znała te 'objawy'. Jej mentor też, lecz mimo to powinien zawsze wykonać badanie. Jak powtarzał, 'Nigdy nie będziesz pewna diagnozy, dopóki tego nie sprawdzisz.' Gdy skończył, posłał wojowniczce przyjazny uśmiech i pozwolił wstać.
- Jesteś w ciąży - zamruczał. - Bardzo dobrze, twoje kociaki wyrosną na wspaniałych wojowników i dumę Klanu Tornada. Kto jest ojcem? - dodał, choć znał odpowiedź.
- Śnieżny Wąs. - Uśmiechnęła się. - Chyba powinnam przenieść się do żłobka.
- Yhm - odparł.
Czarna pożegnała ich machnięciem ogona.
- Dobrze,  a teraz... - zwrócił się do swojej uczennicy.  - Powiedz mi, co to za roślina? - wskazał owłosione liście.
- To są... liście... ogórecznika. I służą... Na ból brzucha?
Pokręcił niechętnie łbem.
- Obniżają gorączkę i są dobre dla kocic karmiących, bo zwiększa zasoby ich mleka. A to? - Tym razem pokazał gruby, czarny korzeń.
- To jest korzeń... żywokrostu - mruknęła.
- A do czego służy?
- Okład z niego... stosuje się... Na zmniejszenie ran i... cerowanie złamanych kości?
- Bardzo dobrze - zamruczał.
Resztę dnia spędzili na treningu. Gdy jednak już kończyli, a słonce zachodziło, do legowiska wszedł niespodziewanie jakiś kot.

Ktoś?

piątek, 6 kwietnia 2018

Od Ciernistego Pazura do Księżycowego Kocięcia

Jak ten kociak mnie wkurza! Jednak brak dyscypliny w Klanie Tornada robi swoje;-; Ten kociak choć w sumie jest już uczniem nigdy nie zostanie dobrym wojownikiem...
-zobaczmy jak walczy ta pokraka- powiedziałem z uśmieszkiem na twarzy. Skierowałem się do legowiska uczniów.
-Księżycowa Łapaaaaaaaaaaaaa!- krzyknąłem jak najgłośniej.
-C-co?- uczeń jak zwykle się jąkał.
-Idziemy potrenować walkę! Już!- rzekłem po czym kociak wstał i poszedł za mną.
-Teraz powalczymy- krzyknąłem z zaskoczenia.-1....2.....3.....Start!
Rzuciłem się na niego. Uczeń nie zdążył nawet krzyknąć. Gdy zwaliłem go z nóg, ten cwaniak próbował mnie ugryźć! Ale ja, jak to ja byłem mądrzejszy i kopnąłem mu w zęby. Jednak w Klanie tornada to marne te kociaki. Ciekawe czyi to kociak. Podejrzewam, że jego ojcem jest Wilcza Gwiazda. Także naprawdę gruba sprawa. Kociak pod żadnym pozorem nie może uciec!
-Co tak słabo?- warknąłem

Księżyc? (widzisz jak twój ulubiony mentor cię kocha i o tobie myśli? c;)


Od Szmaragdowego Snu c.d Milczącego Michru

 *Akcja rozgrywa się przed zasypaniem obozu śniegiem*
-To gdzie teraz idziemy?- spytałam, choć znałam Milczącą, to czasem nie rozumiałam jej zachowania.
-Chodźmy może w okolice granicy z Klanem Borsuka. Odświeżymy granicę- powiedziała wtedy jeszcze Królicze Futerko. Gdy tak szliśmy upolowałam jakieś myszy, lecz nie mogłam się powstrzymać od zadania pewnego pytania.
-Królicze Futerko, ty myślałaś kiedyś o tym, jak to będzie jeżeli zostaniesz kiedyś przywódcą?- zapytałam ostrożnie.
-Ja, przywódcą?- odpowiedziała zdziwiona kotka.-Przecież Szara Gwiazda ma jeszcze trochę żyć, więc na razie nie muszę o tym myśleć.
Ta odpowiedź mnie usatysfakcjonowała, choć twierdziłam, że kotka nie wierzy w siebie. Cały klan ją lubił, i każdy wie, że została by świetnym przywódcą.
*Time Skip, po mianowaniu Króliczego Futerka przywódczynią*
Królicza Gwiazda zdecydowanie nie wierzyła w swoje możliwości, bowiem twierdziła, że nie będzie dobrą przywódczynią. Na zastępce wyznaczyła sobie Lisie Serce. W Klanie jest nas bardzo mało tylko 8. Gdy rozmawiałam kiedyś z przywódczynią powiedziała, że planuje kociaki dla powiększenia klanu. Spytała mi się nawet, czy bym się nimi zaopiekowała. Zgodziłam się z chęcią. Kochałam kociaki!

Od Jagodowej Aury

Dziwne. Jeszcze żyję? Nie mogę w to uwierzyć... Moje życie zamienia się w koszmar. W naszym klanie jest nas tylko 8. Czuję, że powoli tracę siły. Chcę to skończyć! CHCĘ ABY TEN KOSZMAR SIĘ SKOŃCZYŁ! JA CHCĘ ŻYĆ W POKOJU! Nie wytrzymuję muszę to Za-koń-czyć! Jak najszybciej! Cały czas zadaję sobie to pytanie: "Czy to wszystko się kiedyś skończy?". Dzisiejszej nocy się to spełni. Zrobię to, dam radę. Stanę przed Klanem Gwiazd. Powiem im wszystko. Może wydawać się to dziwne ale się boję. Możliwe, że mogą mnie zabić za to wszystko co zrobiłam? Za zamordowanie mojego przywódcy, byłego przywódcy. Mam krwawą przeszłość.
***
Wyszłam z mojego legowiska ostrożnie rozglądając się czy wszyscy śpią. Nikt nie idzie, wszyscy śpią. To ten jedyny moment. Nagle biały i puszysty śnieg zaczął spadać z nieba. Na moje szczęście opady śniegu nie były tak mocne, że musiałabym wracać. Wychodząc z obozu obejrzałam się za siebie. To mogłoby być moim ostatnim spojrzeniem na innych, moich przyjaciół, znajomych. Puszysty śnieg opadał na ziemię powoli, jakby nie chciał nawet mnie spowolnić jakby też żebym się gdzieś nie spóźniła. Teraz już wiem. Muszę tam iść... To przeznaczenie. Wiatr zawiał mocniej pod moimi łapami. Coraz więcej znaków? Zapachniało mi. Zapach zwłok? Kocich zwłok? Szłam do zapachu nikogo nie było, nic nie było. Lecz to zaprowadziło mnie do nieznajomego klanom miejsca. Nie wiedziałam gdzie jestem. Księżyc oświetlił wysoki kamień na który weszłam. Północ. Coraz więcej gwiazd pojawiło się na niebie. Gwiazdy ułożyły się w sylwetki 4 kotów.
-Pomóżcie mi. Proszę...-Powiedziałam ze strachem w oczach.


(PROSZĘ NIE UŚMIERCAĆ MOJEGO KOTEŁA! Jeśli Jagodowej Aurze się uda, proszę  aby Ciemna odpisała jako KG. Nie, nie ty Kita c:)

Od Księżycowej Łapy do Pierzastego Futra

- Nie wiem... musisz jeszcze trochę z nim wytrzymać - szepnęła, a kociak od razu wiedział, że chodzi o Ciernistego Pazura.
- Dobrze. .. - również szepnął.
Kotka uśmiechnęła się słabo i wróciła do segregowania ziół. W milczeniu zaczął się jej przypatrywać,  co jakiś czas cicho podpowiadając nazwy jakiś ziół.
- Niedługo będziesz w tym lepszy, niż ja! - zachihotała. - Napewno nie chciałbyś zostać medykiem?
- Nie, ja zostanę wspaniałym wojownikiem! To moje przeznaczenie - miauknął, zapominając  o codziennych problemach i troskach.
- Rozumiem. - Uśmiechnęła się. - Wierzę, że będziesz wspaniałym wojownikiem. Jednym z najlepszych i najmężniejszych,  jakich widział Gwiezdny Klan!
Złociste oczy radośnie zabłyszczały na tą pochwałę. Podziękował przyjaciółce skinieniem łba. Potem medyczka wróciła do swego zajęcia.
- Jeszcze szczaw... gdzie ja go położyłam? - mruknęła,  rozglądając się. - O, tutaj! -dodała po chwili, biorąc liście w pysk i układając je na równej kupce.
Wszystkie medykamenty stały widoczne i równiutko posegregowane. Kocica odeszła od sterty, machając ogonem.
- W końcu! - zamruczała. - Masz coś do roboty? Jeśli nie, zanieś te ziarnka maku Ostatniemu Spojrzeniowi - dodała, podając mu małe zawiniątko. - Ostatnio podczas polowania spotkała węża... Na szczęście nie był jadowity, ale pozostawił jasny ślad. Rana strasznie ją piecze i boli.
- Nie ma sprawy - odparł, ciesząc się, że ma co robić.
Wziął od szaro-białej  pakunek i opuścił jej lokum. Szybko namierzył ranną wojowniczkę. Siedziała w drugim końcu obozu, wylizując futerko. Była chyba najmilszym dla niego członkiem klanu. Po za medyczką oczywiście. Potruchtał w jej stronę. Kocica przerwała pielęgnację,  spoglądając na niego.
- Pierzaste Futro kazała mi je ci przynieść - miauknął, upuszczając zawiniątko tuż przed nią. - Mówi, że przydadzą Ci się na ból po ugryzieniu węża.
- Racja, dziękuję - zamruczała i zlizała nasiona.
Gdy to zrobiła, pożegnał ją machnięciem ogona. Postanowił coś zjeść i się zdrzemnąć. Podszedł do stosu, biorąc dla siebie nornika. Od razu wziął też ziębe, chcąc zanieść ją medyczce. Jednak nawet nie ruszył, gdy odezwał się wściekle Samotna Skała.
- Dwie zdobycze? Dla każdego po jednej - prychnął.
- J-Ja..niosę to d-dla P-Pierzastego Futra - wyjąkał, wystraszony upuszczając zdobycze.
- Chyba, że tak - mruknął.  - W takim razie zanieś jej.
Księżycowa Łapa kiwnął łebkiem i zabrał ziębe do legowiska medyka. Ta podziękowała mu, a kocurek wraz z nornikiem w pysku poszedł do legowiska uczniów. Przed nim usiadł i zjadł.  Po skończonym posiłku wlazł do środka. Umościł się na swym posłaniu i wkrótce zamknął.
***
Krew. Walka. Śmierć. Krew. Walka Śmierć.
Te słowa wryły się w mózg ucznia prowadzonego na bitwę. Krew dudniła w jego uszach, a łapy całe się trzęsły. Wielka gula utknęła mu w gardle. Dlaczego? Nie może z nimi walczyć. I nagle, jak na spełnienie jego koszmaru, byli na miejscu. Niebo było dziwne - krwisto-czerwone, mimo nocy. Na wrzask Burzliwej Gwiazdy  Klan Borsuka rzucił się do ataku. Łzy lśniły w oczach Księżyca, lecz ruszył za nimi. Zamknął oczy, gdy wojownicy wbiegali do legowisk zdezorientowanych, śpiących kotów. Coś popchnęło go, Szczecin wściekle.
- Walcz! - Był to Ciernisty Pazur.
Przerażony czarnuch nie odpowiedział, lecz po chwili wydarzyło się,  coś, co jeszcze bardziej go wmurowało. Świetlisty Blask wyciągnął dwójkę czarnych uczniów i syczał na nich, gotów do ataku. Źrenice Księżycowej Łapy rozszerzyły się do granic możliwości. Jego bracia! Rzucił się na pointa, odciągając go od uczniów. Pogonił go kilkoma kłapnięciami.
- Kim jesteś? - szepnął jeden z kocurów.
Uczeń nie zdążył jednak odpowiedzieć, gdyż...
- Zdrajca! - wydarł się ciemny wojownik, skacząc do niego.
Nie znał litości, gryzł z całej siły...
***
Wrzasnął i zaczął szybko oddychać. Dopiero po chwili dotarło do niego, że to był tylko koszmar. A słońce już świeciło na niebie. Wygładził sierść, i, pierwsze, co zrobił, było pójście do szaro-białej kotki.
- Coś się stało? - Spojrzała na niego nerwowo. - Wyglądasz na przerażonego.
- Miałem zły Sen... - westchnął.

Pierzasta?

Od Księżycowej Łapy

Obudziło go prychanie i dzganie pazurami. Otworzył oczy z niezadowoleniem, ale kiedy ujrzał, kto nad nim stoi, podskoczył jak oparzony.
- C-ciernisty P-pazur...
- Jak ty  długo śpisz! - prychnął. - Matka cię nigdy nie uczyła, że wcześnie się wstaje? A, no tak. Kiedy ostatnio ją widziałeś byłeś głupim futrzakiem... W każdym razie, musimy zacząć twój i tak opóźniony trening. Chodź!
Księżyc niepewnym krokiem wygramoił się na polankę, łakomym wzrokiem lustrując stos świeżej zdobyczy. Point prychnął, lecz pozwolił mu coś szybko zjeść. Uczniak zadowolił się wychudłą myszą. Nadchodziła pora nowych liści, lecz zwierzyna nadal była wychudła. Po skończonym posiłku poganiany przez starszego opuścił obóz.
- Pokażę ci nasze tereny - mruknął obojętnie.
Czarny ruszył za nim, starając się nadgonić mentora. Nie miał ochoty zostać skrzyczanym.
Szli przez jakiś czas w milczeniu, gdy dotarli do granic. Zawęszył i o mało co się nie rozpłakał. Nadal  pamiętał ten zapach. Zapach Klanu Tornada. Tęsknił i miał nadzieję, że wróci tam jak najszybciej i bez większych trudności.
- Twój kochany Klan,  co?  - zakpił. - Są żałośni.
- K-Klan T-Tornada n-nie j-jest żałosny! - wyjąkał.
- Nie pytałem cię o zdanie - syknął, mierząc go wzrokiem.
Natychmiast zamilkł i położył uszy po sobie.
- I żebyś mi tylko próbował sam tu przychodzić... osobiście cię rozszarpie! Jeszcze może ucieczka ci przyjdzie do łba, co? Mysi bobek!
Księżycowy Łapa przez chwilę siedział jak wryty, lecz po chwili się otrząsnął. Czyli ucieczka będzie o wiele trudniejsza... Ale może pójść z Pierzastym Futrem pod pretekstem pomocy w zbieraniu ziół! Ona napewno mu pomoże. Och, musi im się udać! Ruszyli dalej. Uczniak z ciężkim sercem oddalał się od rodzinnych terenów. Ciernisty Pazur zaprowadził go do Drogi Grzmotu. Obok nich przejechał ryczący potwór. Był przerażający, aż sierść stanęła czarnemu dęba. Jego 'towarzysz' skomentował ten strach prychnęciem i bez słowa pobiegł dalej.
W końcu, wrócili do obozu.

Ciernisty? Wena pojechała na wakacje ;-;

Od Pierzastego Futra do Księżycowej Łapy

Biało- szara kotka cały czas obwiniała się o śmierć kotów. Może nie była jeszcze gotowa na to, aby zostać medyczką? Może sama siebie oszukiwała? Trwała w zamyśleniu kilka chwil, gdy nagle usłyszała znajomy głos.
-Pierzaste Futro, wszystko dobrze?- spytał nie pewnie jej wierny przyjaciel Księżycowa Łapa.
-To przeze mnie oni wszyscy umarli!- wykrzyknęła medyczka z rozpaczą.-To ja mogłam ich uratować!
-Może i nie jestem medykiem, ale wiem, że na Zielony Kaszel nic nie poradzisz- uczeń próbował pocieszyć kotkę.
***
Jakiś czas po ostatnich wydarzeniach, z pomocą Księżycowej Łapy medyczka podniosła się i postanowiła nie rozdrapywać ran z przeszłości. Segregowała właśnie zioła.
-Mak, łopian, nagietek- powtarzała w myślach, gdy nagle usłyszała znajomy głos.
-Mogę wejść?- był to Księżycowa Łapa.
-Oczywiście!- medyczka odpowiedziała mu z radością. Nie nawidziła siedzieć tak sama cały dzień.
-No bo wiesz...-uczeń zaczął nie pewnie, lecz medyczka doskonale widziała o co mu chodzi.-Kiedy będę mógł wrócić do Klanu Tornada?

Księżyc? (sorka, że tak krótkie)

czwartek, 5 kwietnia 2018

Ciąża!

Jagodowe Spojrzenie z Klanu Tornada jest w ciąży!
Ojciec kociąt: Śnieżny Wąs 

Dozwolone maści kociąt:

Kocury:
- czarny 
-czarny z białym 
- Rudy
- Rudy z białym

Kotki:
- czarny
- Czarny z białym
- szylkret czarny tortie
- szylkret tortie pręgowany 
- szylkret calico czarny
- szylkret calico pręgowany 

Kocięta muszą być krótkowłose.

Rezerwacje:
Kocur - Borówkowe Kocię, npc
Kocur - Nakrapiane Kocię, Quriki
Kotka - Leśne Kocię, Lawendowa 

Kocięta przyjdą na świat 12 kwietnia.

czwartek, 29 marca 2018

Od Sokolego Cienia

Sokoli Cień przechadzał się po szczycie płotu, rozkoszując się spokojem zimowego poranka. Trzech przyjaciół, zwanych również Lafayette, Laurens i Hercules, zniknęło pewnego dnia. Od innych samotników kocur usłyszał, że kompania przeprowadziła się gdzieś. I dobrze. Ostatnio było z nimi całkiem sporo problemów.
Jednak odejście dalekich sąsiadów miało też pewne minusy. W ich dawnej okolicy zrobiło się wyjątkowo nudno i spokojnie... ale może to jedynie cisza przed prawdziwą burzą?
Płowy kocur zaczął zastanawiać się, czy nie zeskoczyć przypadkiem do ogrodu Dwunożnych. Po namyśle stwierdził jednak, że nie wie, jak gruba jest tam warstwa śniegu, a nie chciał ryzykować zniknięcia po uszy w białym puchu. Przez chwilę balansował na wąskim płocie, a potem ruszył po nim gdzieś przed siebie. Nie miał żadnego celu, chciał po prostu się przejść.
W pewnej chwili zapach jakiegoś kota, wyczuwalny już od pewnego czasu, znacznie się nasilił. Sokoli Cień nie zdążył zorientować się w sytuacji. Poczuł, jak coś go popycha i w następnej chwili wylądował w ogrodzie Dwunożnych. Co prawda utrzymał się na łapach, ale śnieg zakrył go niemal całkowicie, tak, jak się obawiał. Gdzieś z góry dobiegł go śmiech. Ktoś chyba cieszył się z udanego psikusa, ale w jego głosie nie było słychać cienia złośliwości. Płowy samotnik zaczął wygrzebywać się ze śniegu, żeby móc spojrzeć na nieznajomego kota.

<Ktoś?>

środa, 21 marca 2018

Od Księżycowego Kocięcia (Łapy) do Pierzastego Futra

Kocur spojrzał na medyczkę z zaskoczeniem, lecz też z posłuszeństwem. Kto zostanie jego mentorem? Nie obchodziło go to jednak za bardzo. Każdy wojownik był mimo wszystko godny tej roli. No, z wyjątkiem lidera i Ciernistego Pazura... Ale to niemożliwe, by któryś z nich  został jego mentorem, prawda? Szybko ruszył za Pierzastym Futrem.
Usiadł obok niej na polance. Zaraz Burzliwa Gwiazda począł wzywać cały Klan. Obok nich zgromadzili się wszyscy Wojownicy z wyjątkiem Świetlistego Blasku. 'Pewnie jest na polowaniu' pomyślał Księżyc.
- Koty Klanu Borsuka! - wrzasnął donośnym głosem lider. - Zebraliśmy się tutaj, by mianować Księżycowe Kocię na ucznia. Księżycowe Kocię, podejdź.
Czarnego przeszedł dreszcz, jednakże posłusznie podszedł do białego, długowłosego kota.
- Od dziś do czasu nadania ci wojowniczego imienia będziesz miał miano Księżycowej Łapy. Twoim mentorem zostanie Ciernisty Pazur.
Nie, nie nie! Świeżo upieczonego ucznia zamurowało. Wszyscy, tylko nie on! Za co?! Nie docierało do niego nic, siedział nieruchomo kierując przerażony wzrok w przestrzeń. I on ma trenować z tym kimś?! Co z tego, że niedługo ucieknie?! On tylko utrudni mu to wszystko!
Z paraliżu wyrwał go zdziwiony głos przywódcy.
- Em... coś się stało? Nie podoba ci się ten mentor?
- N-nie - wyjąkał słabo.
Point podszedł do niego z wściekłym i triumfalskim uśmieszkiem, po czym styknął się nosem z trzęsącym się, przerażonym kociakiem. Po zakończonej ceremonii Księżycowa Łapa na chwiejnych kończynach skierował się do pustego wcześniej legowiska uczniów. Ułożył się tam, i zakrywając pysk łapami, zaszlochał.
***
Obudziły go piski. O co chodzi? Z niesmakiem opuścił legowisko. Przy lokum Pierzastego Futra zaczęły gromadzić się koty. Co? Nieco zaskoczony ruszył truchtem w tamtym kierunku, niemal zapominając o wszystkich problemach.
Ostatnie Spojrzenie posłała mu smutny wzrok i też jako jedyna go zauważyła.
- W nocy Miętowe Oko, Płonącą Paproć i Nocny Mróz złapał mocny kaszel. Wszyscy są w złym stanie, a w dodatku medyczce kończą się zioła...
- Och, rozumiem... - szepnął.
- Ej, Księżycowa Łapa! - Wyrwał go okropny głos... nie, to jego mentor! - Dziś nie zaczynamy treningu, musimy szukać ostatnich ziół... znajdź sobie jakieś zajęcie.
- D-Dobrze. ...

***
Znowu krzyki Obudziły go wczesnym rankiem... co tym razem? Czyżby kolejny kot zachorował? Po jednym dniu?! Nie, to nie było to... przed legowiskiem medyczki leżało nieruchome, rude ciałko, a obok niego siedział łkający Świetlisty Blask. Smutne koty gromadziły się wokół. Tylko Ostatnie Spojrzenie przysiadła bliżej, co jakiś czas liżąc rozpaczającego kocura i pocieszając go.
Szaro-biała, dobrze znajoma mu kotka podeszła do ucznia, mrużąc oczy.
- Miętowe Oko przegrała z chorobą..straciłam ją - szepnęła gorzko.
- A k-ktoś jeszcze zachorował? - miauknął niepewnie.
- Nie. - Pierzasta pokręciła przecząco łbem. - Ale pozostała dwójka jest w bardzo złym stanie... boję się o nich. Brakuje mi ziół...
- Oni też... m-mogą umrzeć? - wyjąkał.
- Obawiam się... że tak - odparła cicho i bezwładnie schyliła łeb.
Czarny pocieszająco wtulił się w futro kocicy. .. jego przyjaciółki. Tak, zasługiwała na to miano.
- Muszę wracać do chor... - Nawet nie dokończyła, gdyż przerwał jej kolejny pisk.
Samotna Skała siedział z przerażeniem w jej legowisku. Dwójka towarzyszy czym prędzej tam pobiegła. Zastali... martwe ciała.
- Nie! - wrzasnęła Pierzaste Futro.
Księżycowa Łapa znieruchomiał, jak wtedy, gdy poznał swego mentora... 3 ofiary jednego dnia?! Choć w żadnym stopniu  jest był przywiązany do tego klanu i jego wojowników. Było mu żal.

Pierzasta?

wtorek, 20 marca 2018

Od Szmaragdowego Snu

Obudziły mnie straszliwe krzyki. Wstałam szybko. Miałam nadzieję, że to tylko sen. Lecz niestety nie. Wybiegłam z legowiska wojowników, i nie wierzyłam w to co widziałam. Legowisko uczniów zasypane w śniegu! Pobiegłam tam, ile sił w łapach i przyłączyłam się do kotów, starających dokopać się do legowiska uczniów. Po jakimś czasie kopania, ujrzałam martwe ciało. Nie chciałam wierzyć, chciałam obudzić się, w bezpiecznym legowisku z poczuciem dachu nad głową. Lecz niestety to wszystko działo się na jawie. Tym martwym kotem był Gorąca Łapa. Wywlekłam jego martwe ciałko z gruzów i wtuliłam się w nie ile sił, mając nadzieję, że nagle się obudzi. Lecz była to płonna nadzieja. Zapłakałam. Ten uczeń był mi strasznie bliski. Mogłabym leżeć wtulona w jego zimne ciałko wiekami. Leżałam wtulona w niego, gdy nagle z żałoby wyrwał mnie niespokojny krzyk. Rozejrzałam się po obozie. To była Królicze Futerko. Tuż obok niej ujrzałam szarą kulkę. O nie, tego było już za wiele. Zostawiłam Gorącą Łapę, po czym pobiegłam do martwego ciała. Był to Szara Gwiazda. Dlaczego nas to spotkało Klanie Gwiazdy? Pomyślałam z żalem. Klan na długo nie otrząśnie się po śmierci dwóch kotów.

Od Pierzastego Futra do Księżycowego Kocięcia

-Witaj, Księżycowe Kocię- biała kotka odwróciła się w stronę kota.
-Cześć P-pierzaste Futro- czarny jak smoła kociak wszedł do legowiska medyczki. Dwójka kotów rozmawiała o tym, i owym gdy przyszedł czas na odprowadzenie kociaka do żłobka.
 -Musisz już iść, odprowadzę cię- powiedziała nagle medyczka.-Chodź za mną.
Kociak w milczeniu udał się za kocicą. Dlaczego te spotkania tak szybko się kończą... Gdy kotka odprowadziła kociaka do żłobka, usłyszała znajomy głos.
-Pierzaste Futro, chodź do mnie na chwilę- to był przywódca Klanu Borsuka. Medyczka posłusznie udała się do legowiska przywódcy.
-Widziałem, że spędzasz dużo czasu, z tym nowym kociakiem- zaczął Burzliwa Gwiazda
-Tak, to prawda.
-Ma już 6 księżycy, czas mianowania go na ucznia- przywódca powiedział te jakże radosną wiadomość.-Jego mentorem zostanie Ciernisty Pazur.
Kotka wzdrygnęła się, gdy usłyszała to imię. Przynajmniej bliżej do ucieczki Księżyca.
-Kiedy odbędzie się ceremonia?-spytała.
-Zaraz- kocur niespodziewanie wstał.-Idź po kociaka.
Medyczka posłusznie wstała, po czym skierowała się do żłobka.
-Księżyc?- weszła do żłobka.
-Co?- spytał kociak, nie spodziewał się, że medyczka będzie go wołać.
-Chodź, zaraz ceremonia mianowania cię na ucznia.

Księżycowe Kocię?//Zaraz Księżycowa Łapa;)




Odchodzą!

Gorąca Łapa, uczeń Klanu Półmroku 
Odszedł przez brak aktywności.
Został przygnieciony przez śnieg, udusił się.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Miętowe Oko, wojownik Klanu Borsuka
Odeszła przez brak aktywności.
Zmarła na Zielony Kaszel.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Irys, samotniczka 
Odeszła przez brak aktywności.
Została zabita przez Zamglone Spojrzenie.
Nie idzie nigdzie.


Płonąca Paproć, wojowniczka Klanu Borsuka
Odeszła przez decyzję właściciela.
Zmarła  na Zielony Kaszel.
Idzie do Klanu Gwiazd 


Zamglone Spojrzenie, samotniczka
Odeszła przez decyzję właściciela.
Zmarła na Zielony Kaszel.
Zabijała niewinne koty, nie przestrzegała kodeksu mimo jego znania.
Idzie do Miejsca gdzie brak Gwiazd.

Płowe Pióro, wojownik Klanu Śniegu (npc)
Odszedł przez decyzję administracji.
Zmarł z głodu.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Szara Gwiazda, przywódca Klanu Półmroku 
Odszedł przez decyzję administracji.
Został przygnieciony przez śnieg, udusił się.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Pręgowane Piórko, starsza Klanu Tornada 
Odeszła przez decyzję administracji.
Zmarła na Zielony Kaszel.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Nocny Mróz, wojownik Klanu Borsuka
Odszedł przez decyzję administracji.
Zmarł na Zielony Kaszel.
Nie wierzył w Klan Gwiazd mimo bycia kotem klanowym. 
Idzie do Miejsca gdzie brak Gwiazd.




Podsumowanie czystki

Dżem dobry.

Tutaj Ciemna. Koniec czystki nadszedł, a w tym oto poście znajdziecie jej podsumowanie.

Postacie, które zostały npc z woli właściciela:
- Deszczowa Skóra
- Północny Wiatr

Postacie, które umarły z woli właściciela:
- Brzozowy Liść
- Płonąca Paproć
- Zamglone Spojrzenie

Postacie, które zostały npc z braku aktywności:
- Bluszczowa Łapa

Postacie, które umarły z braku aktywności:
- Irys
- Miętowe Oko
- Gorąca Łapa


A co z premierem,  zapytacie? Otóż nic. Żadna postać nie napisała więcej, niż 2 opowiadania w trakcie czystki, w nie w porządku byłoby więc przyznawanie komukolwiek nagrody.

poniedziałek, 19 marca 2018

Od Cichej Wody

Puszysta pręgowana kotka wślizgnęła się za przywódcą do obozu. Właśnie wrócili z porannego patrolu, przebiegającego bez zakłóceń. Udało jej się nawet złowić chudego nornika.
Na polance wszystko wyglądało normalnie. Dwa kociaki Wilczej Gwiazdy, już niemal gotowe na zostanie uczniami, bawiły się przy żłobku pod czujnym okiem Wierzbowej Gałązki. Kilka kotów przygotowywało się na wyjście na polowanie. Cicha Woda dostrzegła swoją matkę, Pręgowane Piórko, więc podbiegła do niej i przywitała się z kocicą.
– Wszystko w porządku? – zapytała starsza wojowniczka, mając na myśli patrol.
– Wszędzie pełno śniegu, ale poza tym spokojnie – odpowiedziała jej córka.
– To do... – zaczęła Pręgowane Piórko, jednak zaraz rozkaszlała się. Cicha Woda spojrzała na nią z niepokojem.
– Może pójdziesz do Błyszczącego Pazura? – zaproponowała. Starsza kocica jedynie pokiwała głową, więc obie wojowniczki skierowały swe kroki do legowiska medyka. Szarawy kocur zapytał, co się stało i z niepokojem wysłuchał informacji o kaszlu Pręgowane Piórka. Poprosił, aby chwilę poczekała, po czym zwrócił się do Cichej Wody.
– Niedobrze – oznajmił. – Obawiam się, że może mieć Biały Kaszel, a mi już kończy się kocimiętka. Muszę uzupełnić zapasy, nim wybuchnie jakaś epidemia... Mogłabyś udać się po kocimiętkę na tereny Dwunożnych?
– Nie ma problemu, Błyszczący Pazurze – oznajmiła dziarsko pręgowana kotka.
– Dziękuję – usłyszała jeszcze głos medyka, zanim wybiegła na zewnątrz. Szybko powiedziała zastępczyni przywódcy i zarazem swojej przyjaciółce, Wieczornemu Wiatrowi, gdzie się wybiera. Szylkretowa wojowniczka życzyła jej powodzenia.

Jakiś czas potem Cicha przykucnęła nieopodal Drogi Grzmotu, obserwując z uwagą przebiegające Potwory. Gdy w pewnym momencie droga była od nich pusta, pręgowana kotka przemknęła na drugą stronę i zwinnie pokonała płot. Rozejrzała się wkoło i nagle uświadomiła sobie, że w zasadzie nie wie, gdzie powinna iść. Odwiedziła tereny Dwunożnych już kilkakrotnie, ale nigdy nie zwracała uwagi na to, gdzie rosną kępy kocimiętki.
– Jak mogłam być taka głupia i myśleć, że to mi się nie przyda – mruknęła cicho do siebie, brnąc przez grubą warstwę zimnego puchu. Mogła teraz albo szukać leczniczej rośliny na chybił trafił, albo odnaleźć jakiegoś samotnika lub pieszczoszka i liczyć na to, że otrzyma pomoc. Wskoczyła na płot i akurat wtedy podmuch zimnego wiatru przyniósł ze sobą świeży zapach innego kota. Wyczuwając swoją szansę, Cicha Woda ostrożnie pokierowała się w stronę źródła.

<Ktoś?>

sobota, 17 marca 2018

Od Milczącego Wichru do Szmaragdowego Snu

Jednooka kocica obserwowała z ukrycia polujące Szmaragdowy Sen i Królicze Futerko. Najwidoczniej Milczący Wicher nie była jedyną wojowniczką, która wybrała się tego dnia na polowanie.

Ten słoneczny poranek należał do najładniejszych w życiu pręgowanej kotki. Mógł być idealny, gdyby nie leżący wkoło śnieg i wszechobecny mróz. Milcząca najchętniej w ogóle nie opuszczałaby legowiska... ale nie miała takiej możliwości, więc postanowiła wyruszyć na polowanie. Nie wybrano jej na poranny patrol, toteż uznała, że łowy będą najlepszą formą spędzenia czasu. Jednocześnie rozgrzeje się nieco i pomoże klanowi, jeśli tylko uda jej się coś złapać. Kocica, pełna optymistycznych myśli, opuściła obóz i zagłębiła się w las, zmierzając powoli ku Czterem Drzewom.

Będąc już przy styku terytoriów wszystkich czterech klanów, udało jej się złapać nornika. Zwierzątko było niewielkie i wychudzone, ale Milczący Wicher wiedziała, że liczy się teraz każda zdobycz. Ukryła dobrze upolowanego gryzonia i zaczęła węszyć w poszukiwaniu zapachu potencjalnych ofiar. Zamiast tego do nosa wpadły jej dobrze znane wonie Króliczego Futerka i Szmaragdowego Snu.
A gdyby tak za nimi pójść – przemknęło przez myśl pręgowanej. W końcu pochodziły z jednego klanu. Jeśli wojowniczki były na polowaniu, jednooka mogłaby do nich dołączyć.
Nie minęły dwa uderzenia serca, a Milcząca mknęła przez las, adekwatnie do swojego imienia poruszając się bezszelestnie. Szybko znalazła kotki rozmawiające przy Czterech drzewach, więc zakradła się do nich od tyłu. Stanęła za nimi, a jej cień padł na wojowniczki, które odwróciły się w jej stronę.
– Milczący Wicher? – upewniła się Królicze Futerko. – Dobrze, że to ty.
– Mogę do was dołączyć? – zapytała jednooka. Miała dobry dzień, więc jej głos brzmiał wyjątkowo miło.
– Czemu nie? Jak myślisz, Królicze Futerko? – zapytała Szmaragdowy Sen, spoglądając na zastępczynię przywódcy Klanu Półmroku.
– Przydadzą się każde łapy do pomocy – stwierdziła biała kocica. – Musimy tylko ukryć myszy.
Milcząca skinęła głową i poczekała na wojowniczki, gdy te chowały własne zdobycze.

<Szmaragdowy Śnie?>

piątek, 16 marca 2018

Od Szmaragowego Snu

Pręgowana kotka obudziła się wczesnym rankiem.
-Szmaragdowy Śnie, idziesz na polowanie? spytała Królicze Futerko.
-Z chęcią- odpowiedziała kotka radośnie, po czym przeciągnęła się. Gdy obie wojowniczki wyszły, skupiły się bardzo.
Była pora nagich drzew, więc nie wolno im było zmarnować żadnej myszy, czy innego żyjątka.
-Mam!- wykrzyknęła radośnie zastępczyni przywódcy.
-Przynajmniej coś- odpowiedziała z westchnieniem pręgowana.
-Chodź koło czterech drzew, tam na pewno się coś znajdzie- starała się pocieszyć kocica. Myśliwe ruszyły więc w kierunku czterech drzew. Gdy nagle Szmaragdowy Sen coś wyczuła... Przyjęła pozycję myśliwską i hooop! Nornica już była martwa.
-Mam nornicę!- wykrzyknęła z pożywieniem w pysku.
-Też coś mam!- odpowiedziała kocica, po czym podeszła do Szmaragdowej z myszką w pysku.
-Przynajmniej starszyzna się naje- powiedziała pręgowana. Kotki stanęły przy czterech drzewach, gdy nagle zobaczyły za sobą podejrzany cień.

Ktoś? (przepraszam, że musicie to czytać, ale weny nie miałam)

Odchodzi!

Brzozowy Liść, wojowniczka Klanu Śniegu
Odchodzi do Klanu Gwiazd
Decyzja Właściciela
Umiera na zielony kaszel

Od Deszczowego Kocięcia

Puszysty biały kociak wystawił łepek z kociarni. Z nieba znów spadał ten drobny, biały puch, który osiadał mu na futerku i wszędzie dookoła. Wytłumaczono mu już, że to śnieg, od którego wzięła się nazwa jego klanu. Deszczowe Kocię bardzo lubił śnieg. Uwielbiał też wodę i wszystko, co mokre. Ale jego mama, Lamparcie Serce, rzadko kiedy pozwalała mu opuszczać ciepły żłobek, bojąc się, że maluch zachoruje. Kocurek jeszcze tego nie rozumiał i miał cętkowanej kotce za złe, że zakazuje mu wychodzić na zewnątrz. Nie sprzeciwiał się jednak jej rozkazowi, przynajmniej nie często, i tylko siedział niedaleko wyjścia, obserwując spadające na ziemię śnieżynki i marząc o kolejnej Porze Nagich Drzew, gdy będzie już duży.
Tego dnia śnieg padał wyjątkowo intensywnie, a Deszczowemu Kocięciu nudziło się niemiłosiernie. Nie miał ochoty na zabawę z rodzeństwem, to była jego codzienność. Chciał wyjść na zewnątrz, szczególnie, że już od dłuższego czasu był głodny. Kiedy jednak zapytał się Lamparciego Serca, czy może dostać coś do jedzenia, kotka odpowiedziała, że wkrótce. Małemu strasznie się to "wkrótce" dłużyło.
Kociak omiótł wzrokiem kociarnię, upewniając się, że nikt nie zwraca na niego uwagi, po czym wyszedł na zewnątrz. Na dzień dobry zapadł się w śniegu niemal do połowy brzucha. Poczuł ogarniający go chłód, jednak nie przejął się nim zbytnio. Nawet lubił zimno.
– Hej, Deszczowe Kocię, gdzie się wybierasz? – Mały usłyszał wołanie dużej czarno-białej kotki, Brzozowego Liścia. Nie zamierzał się zatrzymywać ani odpowiadać. Zauważywszy brak reakcji, wojowniczka zbliżyła się do kociaka. Chyba chciała coś powiedzieć, jednak do obozu wpadł kot albo więcej. Biały kocurek nie potrafił stwierdzić, ile dokładnie, bo zaraz zrobiło się jakieś dziwne, niespotykane zamieszanie. Brzozowy Liść straciła zainteresowanie bratankiem i popędziła do innych wojowników. Młody bardzo chciał się dowiedzieć, o co chodzi, dlatego skierował swoje krótkie kroki w kierunku zbiegowiska, oddalając się jednocześnie od żłobka.

<Ktoś z Klanu Śniegu?>

czwartek, 15 marca 2018

Od Księżycowego Kocięcia do Pierzastego Futra

Kociak z lekkim smutkiem patrzył, jak medyczka opuszcza żłobek. Patrzył za nią jeszcze przez chwilę,  po czym skulił się na posłaniu z mchu. To legowisko było okropne. Patyki wbite w ziemię i owinięte cuchnącymi śmieciami dwunogów. Jak oni mogli tak żyć? Żłobek Klanu Tornada był ciepły, przytulny i... naturalny. Tu czuł się tak samotnie... nawet żadna kotka się nim nie opiekowała!
Włożył nos w wilgotny mech i zaczął gożko płakać. Potem zacisnął powieki, był do reszty wyczerpany. Wkrótce zmożył go smutny, niespokojny sen..

***
Kocurek nadal zupełnie nie czuł się częścią tego klanu. Och, niedługo zostanie uczniem... Coraz bliżej jego ucieczki! Miał nadzieję, że to wszystko przebiegnie bezpiecznie... i jak najszybciej.
Siedział znudzony przed kociarnią. Nagle, do jego łebka wpadł pewien pomysł. Postanowił pójść do Pierzastego Futra, i tak nie miał nic więcej do roboty. Wizyty u kotki pomagały mu się uspokoić i odezwać od okropnej w tej chwili rzeczywistości. Ruszył w stronę jej legowiska.
- Hej... m-mogę wejść?  - miauknął niepewnie.
Biało-Szara obróciła się wrogo, ale widząc, kim jest gość, od razu się uspokoiła.
- Tak,  chodź - odparła, machając zachęcająco ogonem.
Czarny uśmiechnął się i wszedł do środka. Usiadł przy niej, patrząc z zainteresowaniem. Mruczała coś pod nosem, uważnie segregując zioła. Większości z nich kotek nie znał, jednak kilku już się nauczył.
- To ziarnka maku, prawda? - spytał, wskazując łapką małe kulki.
Medyczka kiwnęła głbem.
- Wiesz, do czego służą? - spytała, jak gdyby był jej uczniem. - Nawet, jeśli nie zostaniesz medykiem, powinieneś znać podstawowe zioła. Napewno ci się to w życiu przyda - dodała.
- One... łagodzą ból, prawda? - mruknął.
- Bardzo dobrze. - Uśmiechnęła się. - A to? - wskazała jasne, zielone liście.
- To jest... - Zamyślił się. - Kocimiętka?
- Tak.
I w ten oto sposób dwójka kotów spędziła razem resztę popołudnia, wskazując sobie różne medykamenty i ucząc się ich.
Następnego dnia Księżyc również postanowił odwiedzić Pierzaste Futro. Gdy opuścił legowisko, zabrał dla siebie mysz ze stosu zdobyczy. Był dość samodzielny, nawet teraz czuł się jak uczeń. Uczeń... medyka! Jednak to nie było to. Nie ukrywał, że podobała mu się praca medyka, ale to mimo wszystko nie dla niego. Nie wyobrażał sobie powierzenia mu tajemnic Gwiezdnego Klanu, spotkań medyków, nie uczestniczenia w walkach, patrolach i polowaniach... tymbardziej, kiedy wróci do swojego klanu! Jeśli wróci...
Stanął, jak zwykle, przed jej legowiskiem. Kocica od razu wyjrzała, spoglądając na niego.

Pierzaste Futro?

środa, 14 marca 2018

Od Wieczornego Wiatru do Kruczego Kocięcia

Wieczorny Wiatr przysiadła na ziemi, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca przebijającymi się z łatwością przez gałązki i pierwsze liście. Nadchodziła Pora Nowych Liści, widoczna już w każdym elemencie świata otaczającego kotkę. Śnieg leżał już tylko w najchłodniejszych partiach lasu, wszystko zieleniło się, a klanowe kocięta już prawie osiągnęły wiek, w którym zostaną mianowane uczniami. Również na polowaniach było znacznie łatwiej – zwierzyna budziła się już z zimowego snu. W trakcie patrolu łowieckie Wieczornemu Wiatrowi udało się złapać kilka myszy, stwierdziła więc, że może pozwolić sobie na chwilę odpoczynku.
Minęło kilka minut i kotka doszła do wniosku, że powinna już wracać do obowiązków. Gdyby coś jeszcze złapała, na pewno wyszłoby to na dobre klanowi, a nawet jeśli nie – i tak musiała zanieść zdobycze do obozu. Zastępczyni przywódcy wstała i żwawym krokiem ruszyła w kierunku miejsca, gdzie ukryła upolowane myszy. Nie dotarła jednak na miejsce, przynajmniej nie od razu.
W pewnym momencie wyczuła silną woń Kruczego Kocięcia i słabsze zapach Księżycowego Kocięcia i odór jakiegoś obcego kota, najprawdopodobniej z Klanu Borsuka.
A ja kiedyś myślałam, że to Klan Półmroku śmierdzi – pomyślała. Zaczęła się zastanawiać, co synowie Wilczej Gwiazdy mogą robić sami w lesie. Była jednocześnie zaintrygowana, jak i przestraszona. W końcu gdyby coś stało się kociakom...
– Krucze Kocię! – zawołała kotka, widząc kocurka zaplątanego w krzewy.
– Wieczorny Wiatr? – zdziwił się nieco maluch, wykręcając głowę.
– Czekaj, zaraz ci pomogę – oznajmiła wojowniczka. Wspomagając się pyskiem i łapami, rozsunęła nieco gęste gałęzie. Czarny kociak zdołał się wyswobodzić i już po chwili stał przed nią, cały i zdrowy.
– Co się stało? – zapytała. – Co robisz tak daleko od obozu?

<Krucze Kocię?>

Od Pierzastego Futra

Kotka o białej sierści właśnie segregowała zioła w swoim legowisku.
-Pierzaste Futro, jesteś tu?- medyczka usłyszała znajomy głos.
-Tak, jestem Burzliwa Gwiazdo- odpowiedziała ze spokojem w swoim melodyjnym głosie.
-Ciernisty Pazur znalazł kociaka... Chciałbym, abyś zbadała, czy wszystko z nim dobrze- rzekł lider Klanu Borsuka, po czym odszedł zamyślony, nie mówiąc ani słowa więcej. Kotka podniosła się.
-Tylko ciekawe, gdzie znajduje się ten kociak- pomyślała z rozbawieniem, lecz zaraz potem spochmurniała.
-Ech... Kolejny "znaleziony" kociak, skąd ja to znam...-z niechęcią w myślach powróciła do tego okropnego wydarzenia. Chwilę trwała w zadumie, po czym podniosła się i ze złym humorem wyszła na poszukiwanie kociaka. Po minucie znalazła go w żłobku *no a gdzie miał niby być xd*
-Mały, choć tu do mnie- zerknęła na kociaka, który cały trząsł się albo ze strachu, albo z zimna.
-J..ja?- zająknął się czarny jak smoła kociak.
-A widzisz tu inne kocięta?- spytała wrogo Pierzaste Futro. Zdecydowanie nie była dziś w nastroju.
-Y... N...nie- rzekł kotek, rozglądając się przy tym swoją kruczą główką.
-Dobra, choć ze mną muszę cię zbadać, jestem medyczką- powiedziała bez zbędnych wstępów kocica. Kociak w milczeniu wstał i poszedł za kotką. Gdy dotarli do legowiska, Pierzaste Futro zbadała go.
-A powiedz mi jak to było, że twoja mamusia cię zostawiła, jesteś już taki duży, że chyba to pamiętasz- zaczęła nie pewnie kotka.
-Ja.. ja- kociak zaniósł się płaczem.
-Niech zgadnę...-zaczęła mówić medyczka.-To Ciernisty Pazur cię porwał, a nie znalazł.
-A...a nie powie pani nikomu?- spytał kotek nie pewnie.-B..bo on powiedział, że j...jeśli komuś po...powiem to on zabije m..moją mamusię, ta..tatusia i całe moje ro...rodzeństwo...
-Spokojnie, nie powiem nikomu. Uwierzysz, że mnie też porwał kilkanaście księżycy temu?- powiedziała kocica z nutą rozbawienia.
-T...tak?-spytał kotek ze łzami w oczach.-To okrutne!
-A z jakiego klanu tak na prawdę jesteś?- kocica zadała pytanie.
-Ch...chyba z Klanu To...tornada
-A chcesz tam wrócić?
-T...tak!- powiedział kociak. W jego oczach dało się zauważyć przebłysk nadziei.
-Mam pewien plan...- kotka ostrożnie dobierała słowa.-Zostaniesz w naszym klanie, do momentu mianowania uczniem, potem poczekasz chwilę i uciekniesz do swojego klanu, a ja Ci w tym pomogę. W tym czasie czekania możesz przychodzić do mnie i będziemy sobie umilać czas nawzajem.
-A..ale co jeśli ten kot na...naprawdę zabije mojego tatusia i moje rodzeństwo?- spytał nie pewnie kociak.
-O to się nie bój, ja powiem im wszystkim, że postanowiłeś odejść w celu odkrywania świata.
-A co mam powiedzieć wszystkim w moim klanie kiedy tam wrócę?
-Powiedz im, że porwał cię jakiś wędrownik, ale zdążyłeś uciec.
-D..dobrze
-A tak w ogóle jak masz na imię?
-W moim klanie nazywali mnie Księżycowe Kocię, ale ten kot zmyślił, że mam na imię Księżyc. W sumie nie był daleko, ale i tak noszę moje prawdziwe imię.
-No to witaj Księżycowe Kocię. Opowiesz mi trochę o twojej rodzinie?
-Więc moja mamusia...-kociak zawahał się, a oczy zaszkliły się łzami.-Ona nie żyje, wychowywała mnie inna kotka, która jak myślałem była moją matką, i potem okazało się, że moją mamusią była Ciemne Futerko i przez to uciekłem... Wtedy porwał mnie ten kocur. A mój ojciec to Wilcza Gwiazda, czy jakoś tak. A, i mam jeszcze dwójkę rodzeństwa: Krucze Kocię i Szepczące Kocię.
-Ach tak... Ja nawet nie znałam swoich rodziców... Jakoś dobrze mi tutaj i nie chcę dowiadywać się kim oni byli.
Gdy tak gadali i gadali nie orientowali się w czasie, gdy w końcu ktoś zainteresował się jaka jest pora dnia słońce już zachodziło.
-Dobra, musisz już iść, jest już późno- odezwała się kotka, a kociak wykonał jej polecenie posłusznie.

Księżycowe Kocię? (O kurcze chyba najdłuższe moje opko w życiu)

Od Kruczego Kocięcia

Księżycowe Kocię uciekł, Szepczące Kocię poszedł gdzieś z Wierzbową Gałązka a ten wielki kocur poszedł szukać tego pierwszego. Nieźle się porobiło. Uznałem, że muszę im pomóc. W końcu to mój brat. Wstałem szybko i niepostrzeżenie wymknąłem się z obozu. Chwilę dreptałem w miejscu szukając zapachu Księżycowego Kocięcia i reszty. Akurat przez te pięć księżyców zdążyłem je dobrze poznać i rozróżnić od innych. Po chwili wyłapałem jego zapach pośród innych i nieznanych. Ruszyłem niepewnie za nim. Zacząłem się trochę obawiać, bo co by się stało jak bym spotkał jakiegoś drapieżnika? Przecież nie zacząłem jeszcze szkolenia! Ruszyłem dalej tropem brata. Dotarłem do krzaka obok którego wyczułem jeszcze tego drugiego wielkiego kota, jednak on pobiegł nie w tą stronę. Wszedłem między gałęzie i dalej. Biegłem ile sił w łapach gdy nagle usłyszałem głośną wymianę zdań. Po jednym z głosów rozpoznałem, że Księżycowe Kocię. Chwilę później miałem ich już w zasięgu wzroku. Przed czarnym kociakiem stał wielki jasny kocur z ciemnym pyszczkiem. Wyglądał przerażająco więc cofnąłem się trochę, żeby mieć pewność, że mnie nie zauważy.

Ktokolwiek? Możecie nawet napisać, że wrócił do obozu (tak nie wiedziałam co napisać)

wtorek, 13 marca 2018

Od Szumiącego Kocięcia

Kotka siedziała z niechęcią przed żłobkiem, grzebiąc pazurkiem w ziemi. Rysowała coś, sama właściwie nie wiedziała, co. Po prostu bazgrała. Chciała ostatnie chwile radosnego życia spędzać spokojnie. Totalnie przerażała ją myśl, że za niecały księżyc opuści żłobek i mamę. Zostanie uczniem... Jak bardzo tego nie chciała! Kto zostanie jej mentorem? A jeśli będzie ją cały czas karcił? Jeśli nie będzie w stanie się tego wszystkiego nauczyć i nigdy nie zostanie wojowniczką? Co wtedy z nią zrobią? A jeśli wygnają? A nawet, jeśli otrzyma to miano... nie chciała. Nie chciała walczyć, polować... to nie było dla niej. A jeśli potem zmuszą ją, żeby miała kocięta? Nie chciała, nie mogła!do
I wtedy, do jej łebka wpadł genialny pomysł. Droga medyka! Niektórzy mogliby już ją karać, że obiera tą szlachetną posadę, bo nie chce być wojowniczką. Ale to w sumie nie tylko dlatego. Całkiem interesowały ją zioła, niestety na własne oczy nigdy nie miała okazji zobaczyć pracy medyka. I tu tkwił problem... Klan Śniegu nie miał medyka, przez co też miał niezwykle ciężko. No nie... straciła nadzieję. Kto by ją przecież nauczał? Zaczęła cichutko łkać. Szybko obok niej pojawiła się jej matka?
- Co się stało? - miauknęła spokojnie.
Nie była kocicą zbyt czułą i przejmującą się nazbyt swoimi dziećmi. Nie była też jednak złą matką, nie krzywdziła kociąt i opiekowała się nimi.
- B-bo j-ja... n-nie ch-chcę... - wyjąkała.
- No, czego nie chcesz?
- Zostać w-wojowniczką...
Złocista karmicielka spojrzała na nią z niesmakiem.
- A kim chcesz być?
- M-me... m-medykiem...
- Cóż, Medyk bardzo  by nam się przydał, ale kto by cię szkolił? Zaraz... mam pomysł! Chodź ze mną do Zwęglonej Gwiazdy!
Szumiąca nie odważyła się sprzeciwić, tylko posłusznie ruszyła za nią. Kocica bez wahania wkroczyła do legowiska brata. Mała powoli i niepewnie weszła chwilę po niej. Majestatyczny, czarny kocur o długiej sierści niechętnie się do nich obrócił.  Na widok wuja kotkę aż przeszły dreszcze.
- Czego? - prychnął niezadowolony.
- Daj spokój, ogar! - Lamparcia odparła mu również prychnęciem. - Szumiące Kocię chce być medykiem. Przyda nam się on, a mam co do tego plan!
- No, jaki? Racja, przyda nam się Medyk.
- Zawrzemy sojusz z Klanem Tornada. Gdy tylko ona osiągnie odpowiedni Wiek,  pójdzie tam na 'przetrzymanie'. Ich Medyk zacznie jej nauczanie. Gdy Ukończy trening i Gwiezdni przyjmą ją jako medyczkę, wróci do nas.
- To fakt, że jej potrzebujemy, ale musimy zawierać sojusz?  - mruknął.  - Nasz Klan jest silny! Zresztą,  czy możemy im zaufać? Jeśli jej nie oddadzą?
Tymczasem śnieżna kotka siedziała w milczeniu, wbijając wzrok we własne łapy. Nieco przerażał ją pomysł matki. Ma spędzić może nawet i rok w innym klanie? Nadal nie mogła odnaleźć się tutaj, a co dopiero gdzie indziej, wśród zupełnie obcych kotów! Nie będzie się tam dobrze czuła... A oni pewnie nigdy jej nie zaakceptują. Chociaż w sumie... lepiej do Klanu Tornada, niż do Borsuka, prawda? W tym odrażającym miejscu nie przeżyłaby ani jednej doby! Te koty nie miały serca... A w szczególności ich lider! Och... to było po prostu straszne.
- To godne koty, możemy im zaufać. Pomyśl.
- No dobra... W porządku. Powiedz Chabrowemu Krokowi i Kwiecistej Nocy, że jutro z rana wyruszamy do Klanu Tornada z propozycją sojuszu.
***
Koteczka za wszelką cenę starała się nadążyć za wojownikami, lecz było jej naprawdę ciężko. Szli zadecydować o jej życiu. Czy Wilcza Gwiazda się zgodzi? Z jednej strony strasznie się obawiała perspektywy mieszkania w innym klanie. Z drugiej strony -przecież za nic nie chciałaby zostać wojowniczką!
Co jakiś czas potykała się. Musiała truchtać, sapała z wycieńczenia. Syjamska kotka na szczęście zauważyła to i wzięła ją delikatnie w pyszczek. Kwiecista Noc była miłą i bardzo opiekuńczą kotką. Szumik całkiem ją lubiła. Czasami mama nie miała dla nich czasu, mimo swej rangi z chęcią wychodziła na patrole i polowania. Wtedy właśnie wcześniej wymieniona kotka chętnie opiekowała się maluchami.
Nagle, do jej nozdrzy doleciał nieznany dotąd zapach. Po chwili z zarośli wynurzyła się trójka kotów.
- Co robicie na naszym terytorium?! - syknęła długowłosa szylkretka.
- Przychodzimy w celach pokojowych - miauknął Zwęglona Gwiazda. - Zaprowdzcie nas do waszego przywódcy.
***
- Kto to?  - Smukły, szary kocur mierzył przybyłych nieprzyjemny wzrokiem. - Klan Śniegu? Czego tu szukacie?
Członkowie Klanu Śniegu  zostali wprowadzeni do obozu.  Był on zadziwiającą inny od ich obozu. Przede wszystkim legowiska były inne.
- Przychodzę z propozycją sojuszu, Wilcza Gwiazdo.
- Ach tak? A po co ci to kocię?
- O nie głównie właśnie chodzi. Jak zapewne wiesz, mój Klan nie ma medyka. Ta tutaj chce nim zostać. Czy mogłaby zostać u was na okres treningu u waszego medyka? Potem wróci do nas.

Wilczy?

Od Ciernistego Pazura do Księżycowego Kocięcia

-Nie!- krzyknąłem złowieszczo, po czym zatrzymałem się.-Jeśli powiesz komuś o tym co tu zaszło, to zabiję ciebie, twoją mamusię, twojego tatusia, twoje rodzeństwo i cały twój klan! A tego chyba nie chcesz, co nie?
-No, no dobrze będę cicho- powiedział ten głupi kociak. Był taki łatwowierny. Podszedłem z nim do kępy pokrzyw, aby ukryć jego odór Klanu Tornada...
-Kiedy przyjdziemy do Obozu Klanu Borsuka, będziesz udawał, że nic nie pamiętasz, inaczej wiesz co cię czeka- warknąłem na kociaka, żeby nie wypaplał się. Z resztą wszyscy uwierzyli by mi a nie temu kociakowi. Po chwili znaleźliśmy się w obozie naszego klanu. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się kociakowi. Skierowałem się do legowiska przywódcy.
-Burzliwa Gwiazdo, mogę wejść?- spytałem uprzejmie, choć najchętniej bym go zabił. Ale nie zrobię tego bo wiem, że nie warto tak ryzykować.
-Dobrze, wejdź- odpowiedział przywódca, a ja wszedłem.-Kto to...?
-Znalazłem go niedaleko drogi grzmotu, chyba jakaś samotniczka go porzuciła- rzuciłem bajeczkę
-A jak się nazywasz młody?- spytał przywódca, młodego a ja rzuciłem na niego znaczące spojrzenie.
-Mówił mi, że ma na imię... Księżyc!- zmyśliłem jakieś imię.
-A więc, Księżycu, od dziś nazywasz się Księżycowe Kocię i jesteś w Klanie Borsuka.

Księżyc? :3

Nowa medyczka Klanu Borsuka!

Imię: Pierzaste Futro
Poprzednie imiona: Pierzaste Kocię, Pierzasta Łapa
Płeć: Kotka 
Wiek: 20 księżycy
Klan: Klan Borsuka
Stanowisko: Medyk
Opis: Pierzaste Futro medyczką jest od niedawna. Kiedy księżyc temu zmarła jej poprzedniczka to ona została prawowitą medyczką tego klanu. Kotka jest raczej wredna, i szczera, lecz gdy ma dobry dzień jest radosna miła i dużo żartuje. Pamięta, że gdy była małym kociakiem była w innym klanie... Którym, nie pamięta, z resztą nie chciała dowiadywać się tego. Do czego miała służyć by jej ta informacja? Więc wyszła sama z obozu, i nagle porwał ją jakiś kot... Miał jasną sierść, ale dokładnego wyglądu nie pamięta. Z resztą kimkolwiek był ten kot nie widziała jego twarzy. Kazał być jej cicho i nikomu nie mówić, bo inaczej zabije ją, jej mamusię i rodzeństwo... Więc żyła z tym i nikomu nie powiedziała. Ma pewne podejrzenia, kim mógł być ten kot, lecz nie wie po co ma to dochodzić. Przez jakiś czas szkoliła się na wojownika, ale potem zrozumiała, kim chce być.
Mentor: Poranna Rosa
Uczniowie: brak
Rodzina: 
Mama - Nie pamięta
Tata - Nie pamięta
Rodzeństwo - nie pamięta
Partner/Partnerka: brak, a co ty myślałeś, że złamie kodeks medyka!?
Kocięta: brak
Umiejętności: 
Siła - 20
Szybkość - 30
Zwinność - 30
Skoczność - 20
Właściciel: Lawendowa hw/ Lavenda chat

niedziela, 11 marca 2018

Od Szepczącego Kocięcia

Byłem bardzo smutny i nie wierzyłem w to, co mój brat zrobił. Dlaczego on uciekł? Też za bardzo w to wszystko nie wierzyłem, ale bez przesady! Bardzo go lubiłem, razem fajnie się bawiliśmy. Z Kruczym Kocięciem nigdy nie było tak zabawnie jak z Księżycowym Kocięciem. Z nim nie dało się bawić.
Leżałem w żłobku razem z Wierzbową Gałązką. Już nie nazywałem jej mamą. Mimo wszystko, nadal ją bardzo kochałem. Ale to nie to samo, co kiedyś. Po ucieczce Księżyca wszystko się zmieniło. Tata się załamał i coraz rzadziej do nas przychodził. Nie było już zbyt wesoło, panowała napięta atmosfera.
- Szepczące Kocię, może pójdziesz ze mną na spacerek po obozie? - spytała czarna kocica.
- No... dobrze - mruknąłem.
- No to chodźmy - odpowiedziała.
Z niechęcią opuściłem swoje legowisko i ruszyłem za nią. Poprowadziła mnie w stronę stosu świeżej zdobyczy. Zabrała dla siebie królika i zachęcająco kiwnęłam głową, żebym też coś wziął.  Wybrałem sobie niewielką mysz. Nie miałem za bardzo apetytu. Gdy obydwoje zjedliśmy zwierzynę, karmicielka zabrała mnie do  paproci na brzegu obozu. Usiedliśmy tam obok siebie, owinęła mnie swoim ogonem. Mimowolnie zamruczałem. Nagle, nad nami pojawił się jakiś cień kota.

Ktoś?

Od Księżycowego Kocięcia do Wilczej Gwiazdy

I znowu to samo. Ten majestatyczny,  szary kocur wkroczył do żłobka. Kociakowi to już się po prostu nie podobało. I nudziło go. Szczególnie, że ten Wilcza Gwiazda nigdy nie mówił, dlaczego to robi.
- Cześć... - zaczął lider.
- Dzień dobly - odparli Księżycowe Kocię i Szepczące Kocię.
Krucze Kocię tylko leżał wystraszony obok mamy.
- Ja...  muszę wam coś powiedzieć. - Szary odetchnał ciężko i usiadł przy kociakach.
- Cio? - mruknął z niezadowoleniem Księżyc.
Lider posłał mu smutne spojrzenie i liznął delikatnie.  Zaskoczony gestem kociak otrząsnął się i odskoczył. Na pysku 'napastnika' pojawił się delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Ten jednak zaraz znikł. Kociaki nie mogły pojąć,  dlaczego on zawsze jest taki  przygnębiony. Może ich nie lubił? Ale jeśli by ich nie lubił, no to... nie przychodził by przecież do nich, i to jeszcze tak często, prawda?
- Ja... jestem waszym tatą.
- Tatą? - zdziwił się czarny kocurek.
Nigdy nie słyszał takiego pojęcia,  co się dziwić - byli jedynymi kociakami w żłobku, a ani Wierzbowa Gałązka, ani Wilcza Gwiazda nigdy nie poruszyli tego tematu.
- Kocham waszą mamę i też się wami opiekuje. Ale... Wierzbowa Gałązka to... to...nie wasza mama - szepnął.
- JAK TO?! - wrzasnął przeraźliwie kociak.
Wszystkie koty w obozie obróciły się niepewnie w stronę żłobka. Szary kocur wzdrygnął się i posłał nerwowe spojrzenie karmicielce.
- Ciiiii.... posłuchaj do końca - miauknęła kojąco, liżąc go.
Krucze Kocię z niedowierzaniem tylko mocniej wtulił się w kotkę,  a Szepczące Kocię siedział nerwowo i ze zdziwieniem patrząc to na 'mamę', to na 'tatę'.
- Wasza mama zwała się... C-ciemne... C-ciemne... Futerko... - wyjąkał, z wielkim trudem wymawiając to imię.
W kącikach jego oczu zaiskrzyły łzy. Wilczy zaczął intensywnie mrugać, by je odgonić.
- Kto to był? - mruknął Szepczący.
- I gdzie telaz jest? Dlacego nie z nami? - dodał Księżycowe Kocię.
- Była wspaniałą kotką, kochałem ją... - westchnął. - I nie może być niestety z nami. Ona... poluje z już z Gwiezdnym Klanem.
Oczy kocurka zrobiły się okrągłe jak spodki. Nieraz słyszał o tym klanie. On był wysoko, w niebie. Gdy koty umierały, trafiały tam. Księżyc rozumiał śmierć w ten sposób - kot odczuwał ogromny ból i cierpiał. Więc przodkowie zabierali go do siebie. Żył na jakiejś chmurce, tam wysoko, razem z nimi. Żył, ale już nie na ziemi.
- C-czyli o-ona nie zyje? - szepnął wystraszony.
Lider z wolna pokiwał łbem.
- Nie wierzę! - wrzasnął. - Wierzbowa Gałąska to moja mama!
Po tych słowach jak petarda wystrzelił ze żłobka, potem z obozu. Koty patrzyły na niego zdezorientowane.
- Księżycowe Kocię! - krzyknęła karmicielka, ale jej nie słuchał.
Gonili go. Nie mógł ją to pozwolić. Nie mogą go złapać. Czuł się źle z tym wszystkim, musiał to przemyśleć.  Jeśli go złapią, wróci do żłobka i będą go bardzo pilnować! Byli blisko! Nie miał szans! Wtedy, wpadł na pomysł. Schował się w gęstym krzewie i siedział tam nieruchomo. Koty nie zauważyły go i pobiegły dalej. Zadowolony, ruszył w drugą stronę.
Minęło kilka godzin, kocurek był wykończony. Nie miał pojęcia,  gdzie jest. Już chciał wracać do obozu, ale po chwili zrozumiał, że nie wie, w którą to stronę. Skulił się i zaczął płakać.
- Ej, mały! - Usłyszał nad sobą.
Podoskoczył jak oparzony. Nad nim stał duży kocur, nie z Klanu Tornada.
- K-Kim j-jesteś? - wyjąkał.
- Jestem Ciernisty Pazur z Klanu Borsuka. A ty smierdzisz Klanem Tornada...
- Jestem Księżycowe Kocię - szepnął.  - M-moze mnie p-pan zabrać d-do d-domu?
- Tak, zabiorę do domu. Do mojego domu! - prychnął i wziął wysyraszonego kociaka w pysk.  - Pójdziesz ze mną - dodał przez zęby.
- P-puść!  - krzyknął.

Ciernisty? *lenny*

Odchodzi!

Szara Łapa, uczeń Klanu Śniegu
Odszedł z powodu usunięcia przez właścicielkę konta na howrse. 
Utonął.
Idzie do Klanu Gwiazd.


CZYSTKA

Że względu na przerażająco niską aktywność na blogu organizujemy czystkę. Poniżej podane są koty, które mają OBOWIĄZEK napisania opowiadania do 20 marca. Inaczej zostaną wyrzucone z bloga.
Postacie na zielono napisały już opowiadanie i są bezpieczne, te na szaro - właściciel zadecydował o śmierci postaci lub stania się przez nią npc.
Dodatkowo istnieje 'premia' -  2 koty, które wykażą się największą aktywnością podczas czystki otrzymają kolorowe imię i +20 punktów do wybranej umiejętności.


Deszczowa Skóra - zostaje npc
Milczący Wicher - zaliczone 
Gorąca Łapa - Ostatnie opowiadanie napisał 23 stycznia
Zamglone Spojrzenie - umiera 
Irys - do bloga dołączyła 19 lutego, nie napisała ani jednego opowiadania.
Księżycowe Kocię - zaliczone
Miętowe Oko - Ostatnie opowiadanie napisała 7 STYCZNIA
Płonąca Paproć - umiera
Szumiące Kocię  - zaliczone
Bluszczowe Kocię - Ostatnie opowiadanie napisała 27 stycznia 
Deszczowe Kocię - zaliczone 
Krucze Kocię - zaliczone
Szepczące Kocię - zaliczone
Wieczorny Wiatr - zaliczone 
Cicha Woda - zaliczone
Północny Wiatr - zostaje npc
Sokoli Cień - Ostatnie opowiadanie napisał 6 STYCZNIA 
Brzozowy Liść - umiera

sobota, 10 marca 2018

Od Ciernistego Pazura do Jasnego Promienia

-Ja chciałem powiedzieć Ci, że pięknie wyglądasz ( ͡° ͜ʖ ͡°)- powiedziałem. Dołożyłem przy tym wszystkich starań, aby zabrzmiało to wiarygodnie. Inaczej mój doskonały plan legnie w gruzach.
-I tylko po to wchodzisz na terytorium innego klanu, by mi to powiedzieć, głupku!?- kotka zdenerwowała się, tak jak podejrzewałem.
-Och, właściwie to tak- odpowiedziałem nonszalancko, nie mogę przecież zdradzić mojego planu.
-Dobra, ja już idę, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego- rzekła
-Czekaj!- wykrzyknąłem, musiałem jeszcze coś powiedzieć, bo inaczej gdy drugi raz ją zawołam, nie przyjdzie.
-Czego znowu!?- oczywiście odpowiedziała kotka
-No bo wiesz, ja cię bardzo lubię- starałem się, żeby to zabrzmiało jak powinno.
-Tak?- zapytała kotka z błyskiem w oku, i wydawało mi się, że się zadowoliła.

***

Obudziłem się, gdy nagle usłyszałem głos
-Ciernisty Pazurze? 
Otworzyłem oczy, i ujrzałem Płonącą  Paproć.
-Czego?- spytałem wkurzony. 
-Jazda na polowanie, starsi nie mają co jeść.
Jak ona śmie. Jakaś lalusiowata kotka, nie będzie mi mówić co mam robić!? Już miałem odburknąć jej coś w stylu "A ty czemu nie pójdziesz?" Ale nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
-No dobrze- powiedziałem tylko z udawanym zniechęceniem. Wyszedłem z obozu i zmierzałem w kierunku czterech drzew. 
-Ciernisty Pazurze, tutaj!- usłyszałem wołanie. Poznałem ten głos. To jest przecież moja ofiara. Podszedłem więc do krzaków.
-Jasny Promień, to ty?- spytałem udając nadzieję i zadowolenie.

Jasny Promień?

czwartek, 8 marca 2018

Od Omszonego Kocięcia do Szumiącego Kocięcia

Obudziłem się jak zwykle w kociarni, już mi się zaczynało mi się nudzić to miejsce. Chciałbym być taki jak Zwęglona Gwiazda- silny. Jeszcze daleko mi do wojownika a co dopiero do poziomu Zwęglonej Gwiazdy. Więc będę wyczekiwał mojego zostania uczniem.
Otworzyłem najpierw jedno oko a potem drugie, usiadłem i lekko zachwiałem się prawie spadając na śpiącą mamę. Zwykle nie miałbym ochoty wstawać przed wszystkimi, ale dziś wyjątkowo tak wyszło. Ziewnąłem i przeciągnąłem się.
Mój wzrok powędrował na dorosłą kotkę a potem na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą leżałem, wczoraj wieczorem umiejscowiła się tam także reszta mojego rodzeństwa.
Siedziałem tak i zastanawiałem się co mogę zrobić, nudziło mi się a bez opieki Lamparciego Serca nawet nie mogę pomyśleć o tym żeby wyjść na świeże powietrze. Spojrzałem w kierunku wyjścia, jedyne co mogłem zobaczyć to delikatne promienie słońca wpadające do środka. Westchnąłem cicho, miałem już się ułożyć aby kontynuować sen gdy nagle poczułem na swoim grzbiecie czyiś wzrok. Momentalnie się obróciłem, w kącie siedziała Szumiące Kocię. Nie zdziwiłem się zbytnio, że jej nie usłyszałem, ona zawsze jest taka cicha i nieśmiała. Objawia się to na tyle aż można w ogóle jej nie zauważyć, ale jej chyba to pasuje.
-Hej- powiedziałem w jej stronę na tyle cicho żeby nie obudzić reszty

Szumiąca?

poniedziałek, 26 lutego 2018

Od Jasnego Promienia C.D. Ciernistego Pazura

- Nie - zaśmiała się cicho kotka. Ona wysłanniczką Klanu Lwa? Nie, nie, ona była tylko zwykłą wojowniczką. A najdziwniejsze i najśmieszniejsze było to, że on  uwierzył jej w wymyślone na poczekaniu kłamstewko. - Jestem Jasny Promień i pochodzę z Klanu Śniegu. Czy teraz zechcesz zdradzić mi swoje imię? - zapytała i uniosła łebek z wyższością. Nadal była zła za to, że oskarżył ją o szpiegowanie klanów, jednak nie miała w zwyczaju bez przerwy zdzierać sobie gardła.
- Mam na imię Ciernisty Pazur - odparł beznamiętnie, po czym zaczął błądzić wzrokiem po okolicznej roślinności, czekając, aż kotka syjamska odpowie.
- Klan? - mruknęła po chwili, udając znudzoną. Owszem, chciała jak najszybciej dowiedzieć się czegoś o nowo poznanym kocie, jednak obrażonej kotce, jak twierdziła, nie wypada być ciekawską ani podekscytowaną.
- Borsuka - odpowiedział krótko, wciąż bez emocji. Jasny Promień skinęła głową. Nie miała zamiaru na razie zadawać kolejnego pytania. Spojrzała na owoc swojego polowania. Była głodna, ale doskonale wiedziała, że nie wolno jej jeść zanim nie nakarmi kociąt i starszyzny. Westchnęła cicho, gdy pusty żołądek dał o sobie znać burczeniem.
- Chyba powinnam wracać już do obozu i zanieść tam moją zdobycz - powiedziała, po czym schyliła się. - Do zobaczenia, Ciernisty Pazurze z Klanu Borsuka.
Kocur stał w miejscu i odprowadzał ją wzrokiem. Jasny Promień kątem oka dostrzegła, że zrobił krok w jej stronę, ale zaraz potem się cofnął. Umiała bez problemu rozpoznawać uczucia innych, więc wiedziała, że chciał ją zatrzymać. Tylko czemu tego nie zrobił? Tego już nie udało jej się odgadnąć.
 
***
 
- Jasny Promień, to ty? - usłyszała kotka podczas patrolowania granicy. Zdziwiona zmarszczyła brwi, zastanawiając się, kto może ją wołać, jednak zdecydowała się obrócić. Kilkanaście metrów dalej stał nikt inny jak niedawno poznany kocur, Ciernisty Pazur.
- To ja - odpowiedziała cicho, przyjmując ten sam chłodny ton, jakim posługiwała się podczas ich ostatniego spotkania. Chciała, żeby wiedział, że ona szybko nie zapomina i jest gotowa chować urazę o najmniejsze oskarżenie kilka miesięcy. - Nie powinno cię tu być, to teren Klanu Śniegu - dodała, siląc się na ironiczny uśmiech, którym kocur zdawał się nie przejąć.
- Daj spokój, zraz sobie pójdę. Chcę ci tylko coś powiedzieć - odparł Ciernisty Pazur. Jasny Promień doskonale wiedziała, że nie skończy to się dla niej dobrze, jeżeli pozwoli mu tutaj przebywać, jednak ciekawość wzięła górę i po długiej chwili wahania kotka wreszcie podeszła do niego.
- O co chodzi? - zapytała szeptem, po czym zbliżyła się na tyle, żeby go usłyszeć, gdy będzie szeptał. - Tylko szybko.

(Ciernisty Pazurze?)

piątek, 23 lutego 2018

Od Wilczej Gwiazdy do Księżycowego Kocięcia

Wszedłem do żłobka. Kociaki bawiły się w przepychanki ale kiedy mnie zauważyły od razu przestały. 
-D-Den D-Dobly-usłyszałem ciche i niepewne przywitanie Księżycowego Kocięcia. Uśmiechnąłem się do niego miło. Wierzbowa Gałązka leżała patrząc to na mnie to na kociaki. Dałem jej znak ogonem żeby poszła za mną. Wstała i wyszła za mną z legowiska. Pomyślałem, że mogę niedługo kociakom powiedzieć prawdę. Doskonale wiedziałem, iż kotka wmawiała kociakom, że jest ich matką. W środku to bolało. 
-Wierzbowa Gałązko, chciał bym powiedzieć kociakom prawdę-zacząłem a karmicielka spojrzała na mnie wielkimi oczami-oczywiście nie teraz! Ale może wtedy kiedy zaczną rozumieć więcej rzeczy.

***Time Skip***
Kociaki mają już trzy księżyce. Jak ten czas szybko leci... Codziennie myślę o Ciemnym Futerku, bardzo mi jej brakuje. W dalszym ciągu mam mało czasu dla siebie. Właściwie na pierwszy rzut oka nic się nie zmieniło. Dalej chodzę na większość patroli. Kiedy mam wolny czas albo odwiedzam swoje dzieci albo siedzę i myślę nad moim życiem. Zastanawiam się czy powiedzieć kociakom prawdę o ich matce. Nie chcę z tym zwlekać, ale nie jestem pewny i boję się im o tym mówić.

Księżycowy? (Wilczy będzie chyba moją jedyną postacią która tu zostanie bo nie mam czasu nawet na bloga a nim jedynym jeszcze dam radę pisać.)

czwartek, 22 lutego 2018

Od Szmaragdowego Snu do Jagodowej Aury

Obudziłam się o świcie. Był piękny, słoneczny poranek. Gorące Kocię jeszcze spał, gdy do żłobka podeszła Jagodowa Aura.
-Cześć!- powiedziałam uradowana, bo wiedziałam, że przyszła pogadać.
-Hej!- powiedziała radośnie.-Chcesz pogadać?
-Oczywiście!
Gadałyśmy jakiś czas, o wszystkim co się dzieje, po czym Gorące Kocię się obudził.
-Gorące Kocię, ja pójdę teraz z Jagodową Aurą na polowanie, a na ciebie oko będzie miała Królicze Futerko. Bądź grzeczny- powiedziałam, choć wiedziałam, że kociak będzie grzeczny. Wyszłam.
-Nie długo kociak będzie uczniem, a ja wrócę do legowiska wojowników- rzekłam.-Chciałabym mieć kociaki, ale niestety w tym klanie nie ma żadnego kocura, który byłby dobrym ojcem dla kociąt- powiedziałam smutno.
-Wilcza Gwiazda jest niczego sobie- zaśmiała się Jagodowa Aura.
-No co ty, przecież on ma partnerkę!- również się zaśmiałam.
-To ty nie wiesz, że Ciemne Futerko umarła!?-spytała zaskoczona Jagoda.
-Nie, nie wiedziałam, ale i tak nigdy w życiu- powiedziałam. Szkoda mi było Wilczej Gwiazdy. Wiedziałam jak bardzo ją kochał.
-A ty, Jagodowa Auro w kimś się kochasz?- spytałam robiąc przy tym lenny face.

Jagodowa Auro?

Od Ciernistego Pazura do Jasnego Promienia

-Na pewno?- spytałem się tej kotki, była podejrzana. Przechodziłem akurat obok granicy i zauważyłem jakąś kotkę, która jakby nigdy nic chciała się 'zrelaksować' przy czterech drzewach. Akurat!
-A co innego miałabym tu robić!?- wykrzyknęła zdenerwowana. I wtedy zobaczyłem, jak ona śmiesznie się złości.
-No pomyślmy... MOGŁAŚ SZPIEGOWAĆ INNE KLANY!?- wykrzyknąłem, bo wiedziałem, że się zezłości.
-A po co niby!?- moja prowokacja przyniosła rezultaty.
-Żeby zobaczyć słabości klanów, a potem napaść na jakiś z nich?- spytałem, przy okazji robiąc jedną z moich najlepszych min.
-Ech.. Nie będę z tobą dyskutować. Kim ty właściwie jesteś?- zapytała.
-Ja!?- oburzyłem się -Najpierw zadajmy pytanie KIM TY JESTEŚ!?
-No dobra- odpowiedziała ze zniechęconą miną.-Jestem wysłanniczką odległego Klanu Lwa, i mam zadanie zobaczyć czy są jakieś tereny do osiedlenia się- odpowiedziała jakby nigdy nic. Nie uwierzyłem jej.
-Serio?- spytałem z miną niedowierzania.
-Nie- zaśmiała się kotka.-Jestem Jasny Promień i pochodzę z Klanu Śniegu.
Wtedy przyjrzałem jej się dokładniej. Była szczupłą kotką, o bardzo ładnym umaszczeniu i pięknych oczach. -Czemu by jej nie poderwać...- przeszło mi przez myśl. Kotka była niczego sobie.Czy ja zaczynałem coś czuć? Nie, tylko ją poderwę zobaczymy czy mi się oprze... Przecież ja, dumny kot z Klanu Borsuka, nie może zacząć coś czuć do jakiejś zwykłej naiwnej kotki... Nie, to nie to.


poniedziałek, 19 lutego 2018

Nowa samotniczka!


Imię: Irys
Poprzednie imiona: ///
Płeć: kotka
Wiek: 24 księżyców
Klan: Samotnik
Stanowisko: Samotnik
Opis: Irys to złośliwa kotka. Uwielbia drażnić innych i robić im głupie kawały. Lubi grać innym na emocjach. Stała się bardzo niezależna i samolubna. Zazwyczaj kreuje się na kogoś innego. Najpierw jest dla kogoś milusia, a potem zdradza. No, chyba że z jakiejś przyjaźni lub związku będzie miała jakieś korzyści. Wtedy jest miła i pomocna. Owija sobie wszystkich wokół pazura i manipuluje nimi. Jednak w głębi tak naprawdę chciałaby być pokochana. W rzeczywistości jest miła i przyjacielska, lecz nie okazuje tych uczuć, ponieważ uważa je za słabość.
Irys jest przedstawicielem rasy szkockich zwisłouchych. Ma charakterystyczne małe i oklapłe uszy. Jej sierść jest lśniąca oraz zadbana. Srebrzyste futerko pokryte jest klasycznym pręgowaniem. Oczy koloru złotego.
Urodziła się w Siedlisku Dwunogów w hodowli kotów szkockich zwisłouchych. Pierwsi właściciele bardzo rozpieszczali kocięta, mogły robić co im się żywnie podoba, bez żadnej dyscypliny. Irys została zaadoptowana przez koleżankę właścicieli. Była prezentem urodzinowym dla swojej córki. Dziewczynka początkowo bardzo się cieszyła, lecz później przestawała ją lubić. Kotka drapała meble, częstowała się resztkami ze stołu, czasami nawet była agresywna. Pewnego dnia zezłościła się na właścicieli, porozwalała wszystko co się dało, między innymi pamiątkę po ojcu dziewczynki. Właścicielka wpadła w szał i wyrzuciła kotkę. Teraz musi sobie radzić na własną łapę.
Mentor: sama się uczyła
Uczniowie: ///
Rodzina:
Mama - Lilly
Tata - Remi
Rodzeństwo - Suzi
Partner/Partnerka: ///
Kocięta: ///
Umiejętności:
Siła - 25
Szybkość - 30
Zwinność - 30
Skoczność - 15
Właściciel: Ślepota (czat), marta123 (howrse)