Kotka siedziała z niechęcią przed żłobkiem, grzebiąc pazurkiem w ziemi. Rysowała coś, sama właściwie nie wiedziała, co. Po prostu bazgrała. Chciała ostatnie chwile radosnego życia spędzać spokojnie. Totalnie przerażała ją myśl, że za niecały księżyc opuści żłobek i mamę. Zostanie uczniem... Jak bardzo tego nie chciała! Kto zostanie jej mentorem? A jeśli będzie ją cały czas karcił? Jeśli nie będzie w stanie się tego wszystkiego nauczyć i nigdy nie zostanie wojowniczką? Co wtedy z nią zrobią? A jeśli wygnają? A nawet, jeśli otrzyma to miano... nie chciała. Nie chciała walczyć, polować... to nie było dla niej. A jeśli potem zmuszą ją, żeby miała kocięta? Nie chciała, nie mogła!do
I wtedy, do jej łebka wpadł genialny pomysł. Droga medyka! Niektórzy mogliby już ją karać, że obiera tą szlachetną posadę, bo nie chce być wojowniczką. Ale to w sumie nie tylko dlatego. Całkiem interesowały ją zioła, niestety na własne oczy nigdy nie miała okazji zobaczyć pracy medyka. I tu tkwił problem... Klan Śniegu nie miał medyka, przez co też miał niezwykle ciężko. No nie... straciła nadzieję. Kto by ją przecież nauczał? Zaczęła cichutko łkać. Szybko obok niej pojawiła się jej matka?
- Co się stało? - miauknęła spokojnie.
Nie była kocicą zbyt czułą i przejmującą się nazbyt swoimi dziećmi. Nie była też jednak złą matką, nie krzywdziła kociąt i opiekowała się nimi.
- B-bo j-ja... n-nie ch-chcę... - wyjąkała.
- No, czego nie chcesz?
- Zostać w-wojowniczką...
Złocista karmicielka spojrzała na nią z niesmakiem.
- A kim chcesz być?
- M-me... m-medykiem...
- Cóż, Medyk bardzo by nam się przydał, ale kto by cię szkolił? Zaraz... mam pomysł! Chodź ze mną do Zwęglonej Gwiazdy!
Szumiąca nie odważyła się sprzeciwić, tylko posłusznie ruszyła za nią. Kocica bez wahania wkroczyła do legowiska brata. Mała powoli i niepewnie weszła chwilę po niej. Majestatyczny, czarny kocur o długiej sierści niechętnie się do nich obrócił. Na widok wuja kotkę aż przeszły dreszcze.
- Czego? - prychnął niezadowolony.
- Daj spokój, ogar! - Lamparcia odparła mu również prychnęciem. - Szumiące Kocię chce być medykiem. Przyda nam się on, a mam co do tego plan!
- No, jaki? Racja, przyda nam się Medyk.
- Zawrzemy sojusz z Klanem Tornada. Gdy tylko ona osiągnie odpowiedni Wiek, pójdzie tam na 'przetrzymanie'. Ich Medyk zacznie jej nauczanie. Gdy Ukończy trening i Gwiezdni przyjmą ją jako medyczkę, wróci do nas.
- To fakt, że jej potrzebujemy, ale musimy zawierać sojusz? - mruknął. - Nasz Klan jest silny! Zresztą, czy możemy im zaufać? Jeśli jej nie oddadzą?
Tymczasem śnieżna kotka siedziała w milczeniu, wbijając wzrok we własne łapy. Nieco przerażał ją pomysł matki. Ma spędzić może nawet i rok w innym klanie? Nadal nie mogła odnaleźć się tutaj, a co dopiero gdzie indziej, wśród zupełnie obcych kotów! Nie będzie się tam dobrze czuła... A oni pewnie nigdy jej nie zaakceptują. Chociaż w sumie... lepiej do Klanu Tornada, niż do Borsuka, prawda? W tym odrażającym miejscu nie przeżyłaby ani jednej doby! Te koty nie miały serca... A w szczególności ich lider! Och... to było po prostu straszne.
- To godne koty, możemy im zaufać. Pomyśl.
- No dobra... W porządku. Powiedz Chabrowemu Krokowi i Kwiecistej Nocy, że jutro z rana wyruszamy do Klanu Tornada z propozycją sojuszu.
***
Koteczka za wszelką cenę starała się nadążyć za wojownikami, lecz było jej naprawdę ciężko. Szli zadecydować o jej życiu. Czy Wilcza Gwiazda się zgodzi? Z jednej strony strasznie się obawiała perspektywy mieszkania w innym klanie. Z drugiej strony -przecież za nic nie chciałaby zostać wojowniczką!
Co jakiś czas potykała się. Musiała truchtać, sapała z wycieńczenia. Syjamska kotka na szczęście zauważyła to i wzięła ją delikatnie w pyszczek. Kwiecista Noc była miłą i bardzo opiekuńczą kotką. Szumik całkiem ją lubiła. Czasami mama nie miała dla nich czasu, mimo swej rangi z chęcią wychodziła na patrole i polowania. Wtedy właśnie wcześniej wymieniona kotka chętnie opiekowała się maluchami.
Nagle, do jej nozdrzy doleciał nieznany dotąd zapach. Po chwili z zarośli wynurzyła się trójka kotów.
- Co robicie na naszym terytorium?! - syknęła długowłosa szylkretka.
- Przychodzimy w celach pokojowych - miauknął Zwęglona Gwiazda. - Zaprowdzcie nas do waszego przywódcy.
***
- Kto to? - Smukły, szary kocur mierzył przybyłych nieprzyjemny wzrokiem. - Klan Śniegu? Czego tu szukacie?
Członkowie Klanu Śniegu zostali wprowadzeni do obozu. Był on zadziwiającą inny od ich obozu. Przede wszystkim legowiska były inne.
- Przychodzę z propozycją sojuszu, Wilcza Gwiazdo.
- Ach tak? A po co ci to kocię?
- O nie głównie właśnie chodzi. Jak zapewne wiesz, mój Klan nie ma medyka. Ta tutaj chce nim zostać. Czy mogłaby zostać u was na okres treningu u waszego medyka? Potem wróci do nas.
Wilczy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz