Kot przemierzał wybrzeże jeziora. Było ono całkiem spore. Wiedział, że znajduje się na terenach jakiegoś klanu. Jego celem było odnalezienie obozu. Ku jego zdziwieniu, dojrzał kilka zgromadzonych kotów na wysepce, więc przyspieszył kroku i tam się udał. Po kilkunastu biciach serca dotarł do wyczekiwanego miejsca. Wziął głęboki wdech, podchodząc do strażnika pilnującego obozu. Był to płowy kocur o bursztynowych oczach. Ogień schylił lekko głowę w wyrazie szacunku.
- Czego chcesz? Kim ty w ogóle jesteś? - syknął wartownik.
- J-ja... Ja chciałem porozmawiać z waszym przywódcą - odparł lekko zakłopotany.
Płowe Pióro posłał mu wrogie spojrzenie, po czym skinął pyskiem, aby podążał za nim. Szaro-biały samotnik uczynił to, stąpając tuż za ogonem klanowicza. Jasny kot podprowadził go do legowiska lidera.
- Aksamitna Gwiazdo - miauknął spokojnie. - jakiś włóczęga chce się z tobą widzieć.
<Aksamitna Gwiazdo? Jak coś to on będzie prosił o dołączenie do klanu i wytłumaczy jej, że na swoich wcześniejszych terenach nie jest już bezpieczny>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz