Rudy kocur spokojnie sobie wypoczywał. Teraz, kiedy wybrał swojego zastępcę, miał więcej czasu dla siebie. Aby się zrelaksować, począł myć swym szorstkim językiem bursztynowe futro. Niestety jego odpoczynek nie potrwał zbyt długo, gdyż Rudy Wąs podszedł do niego z jakąś kotką. Czerwona Gwiazda wstał, lekko wysuwając pazury. Od razu wyczuł woń Klanu Tornada. Jakim prawem przyprowadza tu wroga? - pomyślał. Kocur wbił wzrok w burą kotkę. Jej brzuch był okrąglutki, więc lider pomyślał, iż coś wcześniej jadła. Samica skuliła się lekko pod wpływem jego wzroku, a gdy Rudy Wąs poinformował go o jej chęciach, ten niemalże parsknął śmiechem.
- W Klanie Tornada brakuje wam zwierzyny? Z tego co widzę to chyba nie - swój wzrok skierował na brzuch kotki. - Jak ty właściwie masz na imię?
- L-lawendowa Rosa... - odparła z lekkim lękiem. - A w moim klanie jest wszystko w porządku... - dodała cichutko.
Pręgowana wojowniczka odwrócił wzrok. Czerwona Gwiazda spojrzał na Rudego Wąsa. Niech nie myśli, że sobie przyprowadzi koleżaneczkę a przywódca od razu ją przyjmie.
- Gdzie ją znalazłeś? - syknął.
<Lawendowa Roso? Rudy Wąsie? Wytłumaczcie mu, a w następnym odpisie ja zdecyduję, czy ona zostaje w klanie>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz