czwartek, 29 marca 2018

Od Sokolego Cienia

Sokoli Cień przechadzał się po szczycie płotu, rozkoszując się spokojem zimowego poranka. Trzech przyjaciół, zwanych również Lafayette, Laurens i Hercules, zniknęło pewnego dnia. Od innych samotników kocur usłyszał, że kompania przeprowadziła się gdzieś. I dobrze. Ostatnio było z nimi całkiem sporo problemów.
Jednak odejście dalekich sąsiadów miało też pewne minusy. W ich dawnej okolicy zrobiło się wyjątkowo nudno i spokojnie... ale może to jedynie cisza przed prawdziwą burzą?
Płowy kocur zaczął zastanawiać się, czy nie zeskoczyć przypadkiem do ogrodu Dwunożnych. Po namyśle stwierdził jednak, że nie wie, jak gruba jest tam warstwa śniegu, a nie chciał ryzykować zniknięcia po uszy w białym puchu. Przez chwilę balansował na wąskim płocie, a potem ruszył po nim gdzieś przed siebie. Nie miał żadnego celu, chciał po prostu się przejść.
W pewnej chwili zapach jakiegoś kota, wyczuwalny już od pewnego czasu, znacznie się nasilił. Sokoli Cień nie zdążył zorientować się w sytuacji. Poczuł, jak coś go popycha i w następnej chwili wylądował w ogrodzie Dwunożnych. Co prawda utrzymał się na łapach, ale śnieg zakrył go niemal całkowicie, tak, jak się obawiał. Gdzieś z góry dobiegł go śmiech. Ktoś chyba cieszył się z udanego psikusa, ale w jego głosie nie było słychać cienia złośliwości. Płowy samotnik zaczął wygrzebywać się ze śniegu, żeby móc spojrzeć na nieznajomego kota.

<Ktoś?>

środa, 21 marca 2018

Od Księżycowego Kocięcia (Łapy) do Pierzastego Futra

Kocur spojrzał na medyczkę z zaskoczeniem, lecz też z posłuszeństwem. Kto zostanie jego mentorem? Nie obchodziło go to jednak za bardzo. Każdy wojownik był mimo wszystko godny tej roli. No, z wyjątkiem lidera i Ciernistego Pazura... Ale to niemożliwe, by któryś z nich  został jego mentorem, prawda? Szybko ruszył za Pierzastym Futrem.
Usiadł obok niej na polance. Zaraz Burzliwa Gwiazda począł wzywać cały Klan. Obok nich zgromadzili się wszyscy Wojownicy z wyjątkiem Świetlistego Blasku. 'Pewnie jest na polowaniu' pomyślał Księżyc.
- Koty Klanu Borsuka! - wrzasnął donośnym głosem lider. - Zebraliśmy się tutaj, by mianować Księżycowe Kocię na ucznia. Księżycowe Kocię, podejdź.
Czarnego przeszedł dreszcz, jednakże posłusznie podszedł do białego, długowłosego kota.
- Od dziś do czasu nadania ci wojowniczego imienia będziesz miał miano Księżycowej Łapy. Twoim mentorem zostanie Ciernisty Pazur.
Nie, nie nie! Świeżo upieczonego ucznia zamurowało. Wszyscy, tylko nie on! Za co?! Nie docierało do niego nic, siedział nieruchomo kierując przerażony wzrok w przestrzeń. I on ma trenować z tym kimś?! Co z tego, że niedługo ucieknie?! On tylko utrudni mu to wszystko!
Z paraliżu wyrwał go zdziwiony głos przywódcy.
- Em... coś się stało? Nie podoba ci się ten mentor?
- N-nie - wyjąkał słabo.
Point podszedł do niego z wściekłym i triumfalskim uśmieszkiem, po czym styknął się nosem z trzęsącym się, przerażonym kociakiem. Po zakończonej ceremonii Księżycowa Łapa na chwiejnych kończynach skierował się do pustego wcześniej legowiska uczniów. Ułożył się tam, i zakrywając pysk łapami, zaszlochał.
***
Obudziły go piski. O co chodzi? Z niesmakiem opuścił legowisko. Przy lokum Pierzastego Futra zaczęły gromadzić się koty. Co? Nieco zaskoczony ruszył truchtem w tamtym kierunku, niemal zapominając o wszystkich problemach.
Ostatnie Spojrzenie posłała mu smutny wzrok i też jako jedyna go zauważyła.
- W nocy Miętowe Oko, Płonącą Paproć i Nocny Mróz złapał mocny kaszel. Wszyscy są w złym stanie, a w dodatku medyczce kończą się zioła...
- Och, rozumiem... - szepnął.
- Ej, Księżycowa Łapa! - Wyrwał go okropny głos... nie, to jego mentor! - Dziś nie zaczynamy treningu, musimy szukać ostatnich ziół... znajdź sobie jakieś zajęcie.
- D-Dobrze. ...

***
Znowu krzyki Obudziły go wczesnym rankiem... co tym razem? Czyżby kolejny kot zachorował? Po jednym dniu?! Nie, to nie było to... przed legowiskiem medyczki leżało nieruchome, rude ciałko, a obok niego siedział łkający Świetlisty Blask. Smutne koty gromadziły się wokół. Tylko Ostatnie Spojrzenie przysiadła bliżej, co jakiś czas liżąc rozpaczającego kocura i pocieszając go.
Szaro-biała, dobrze znajoma mu kotka podeszła do ucznia, mrużąc oczy.
- Miętowe Oko przegrała z chorobą..straciłam ją - szepnęła gorzko.
- A k-ktoś jeszcze zachorował? - miauknął niepewnie.
- Nie. - Pierzasta pokręciła przecząco łbem. - Ale pozostała dwójka jest w bardzo złym stanie... boję się o nich. Brakuje mi ziół...
- Oni też... m-mogą umrzeć? - wyjąkał.
- Obawiam się... że tak - odparła cicho i bezwładnie schyliła łeb.
Czarny pocieszająco wtulił się w futro kocicy. .. jego przyjaciółki. Tak, zasługiwała na to miano.
- Muszę wracać do chor... - Nawet nie dokończyła, gdyż przerwał jej kolejny pisk.
Samotna Skała siedział z przerażeniem w jej legowisku. Dwójka towarzyszy czym prędzej tam pobiegła. Zastali... martwe ciała.
- Nie! - wrzasnęła Pierzaste Futro.
Księżycowa Łapa znieruchomiał, jak wtedy, gdy poznał swego mentora... 3 ofiary jednego dnia?! Choć w żadnym stopniu  jest był przywiązany do tego klanu i jego wojowników. Było mu żal.

Pierzasta?

wtorek, 20 marca 2018

Od Szmaragdowego Snu

Obudziły mnie straszliwe krzyki. Wstałam szybko. Miałam nadzieję, że to tylko sen. Lecz niestety nie. Wybiegłam z legowiska wojowników, i nie wierzyłam w to co widziałam. Legowisko uczniów zasypane w śniegu! Pobiegłam tam, ile sił w łapach i przyłączyłam się do kotów, starających dokopać się do legowiska uczniów. Po jakimś czasie kopania, ujrzałam martwe ciało. Nie chciałam wierzyć, chciałam obudzić się, w bezpiecznym legowisku z poczuciem dachu nad głową. Lecz niestety to wszystko działo się na jawie. Tym martwym kotem był Gorąca Łapa. Wywlekłam jego martwe ciałko z gruzów i wtuliłam się w nie ile sił, mając nadzieję, że nagle się obudzi. Lecz była to płonna nadzieja. Zapłakałam. Ten uczeń był mi strasznie bliski. Mogłabym leżeć wtulona w jego zimne ciałko wiekami. Leżałam wtulona w niego, gdy nagle z żałoby wyrwał mnie niespokojny krzyk. Rozejrzałam się po obozie. To była Królicze Futerko. Tuż obok niej ujrzałam szarą kulkę. O nie, tego było już za wiele. Zostawiłam Gorącą Łapę, po czym pobiegłam do martwego ciała. Był to Szara Gwiazda. Dlaczego nas to spotkało Klanie Gwiazdy? Pomyślałam z żalem. Klan na długo nie otrząśnie się po śmierci dwóch kotów.

Od Pierzastego Futra do Księżycowego Kocięcia

-Witaj, Księżycowe Kocię- biała kotka odwróciła się w stronę kota.
-Cześć P-pierzaste Futro- czarny jak smoła kociak wszedł do legowiska medyczki. Dwójka kotów rozmawiała o tym, i owym gdy przyszedł czas na odprowadzenie kociaka do żłobka.
 -Musisz już iść, odprowadzę cię- powiedziała nagle medyczka.-Chodź za mną.
Kociak w milczeniu udał się za kocicą. Dlaczego te spotkania tak szybko się kończą... Gdy kotka odprowadziła kociaka do żłobka, usłyszała znajomy głos.
-Pierzaste Futro, chodź do mnie na chwilę- to był przywódca Klanu Borsuka. Medyczka posłusznie udała się do legowiska przywódcy.
-Widziałem, że spędzasz dużo czasu, z tym nowym kociakiem- zaczął Burzliwa Gwiazda
-Tak, to prawda.
-Ma już 6 księżycy, czas mianowania go na ucznia- przywódca powiedział te jakże radosną wiadomość.-Jego mentorem zostanie Ciernisty Pazur.
Kotka wzdrygnęła się, gdy usłyszała to imię. Przynajmniej bliżej do ucieczki Księżyca.
-Kiedy odbędzie się ceremonia?-spytała.
-Zaraz- kocur niespodziewanie wstał.-Idź po kociaka.
Medyczka posłusznie wstała, po czym skierowała się do żłobka.
-Księżyc?- weszła do żłobka.
-Co?- spytał kociak, nie spodziewał się, że medyczka będzie go wołać.
-Chodź, zaraz ceremonia mianowania cię na ucznia.

Księżycowe Kocię?//Zaraz Księżycowa Łapa;)




Odchodzą!

Gorąca Łapa, uczeń Klanu Półmroku 
Odszedł przez brak aktywności.
Został przygnieciony przez śnieg, udusił się.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Miętowe Oko, wojownik Klanu Borsuka
Odeszła przez brak aktywności.
Zmarła na Zielony Kaszel.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Irys, samotniczka 
Odeszła przez brak aktywności.
Została zabita przez Zamglone Spojrzenie.
Nie idzie nigdzie.


Płonąca Paproć, wojowniczka Klanu Borsuka
Odeszła przez decyzję właściciela.
Zmarła  na Zielony Kaszel.
Idzie do Klanu Gwiazd 


Zamglone Spojrzenie, samotniczka
Odeszła przez decyzję właściciela.
Zmarła na Zielony Kaszel.
Zabijała niewinne koty, nie przestrzegała kodeksu mimo jego znania.
Idzie do Miejsca gdzie brak Gwiazd.

Płowe Pióro, wojownik Klanu Śniegu (npc)
Odszedł przez decyzję administracji.
Zmarł z głodu.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Szara Gwiazda, przywódca Klanu Półmroku 
Odszedł przez decyzję administracji.
Został przygnieciony przez śnieg, udusił się.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Pręgowane Piórko, starsza Klanu Tornada 
Odeszła przez decyzję administracji.
Zmarła na Zielony Kaszel.
Idzie do Klanu Gwiazd.


Nocny Mróz, wojownik Klanu Borsuka
Odszedł przez decyzję administracji.
Zmarł na Zielony Kaszel.
Nie wierzył w Klan Gwiazd mimo bycia kotem klanowym. 
Idzie do Miejsca gdzie brak Gwiazd.




Podsumowanie czystki

Dżem dobry.

Tutaj Ciemna. Koniec czystki nadszedł, a w tym oto poście znajdziecie jej podsumowanie.

Postacie, które zostały npc z woli właściciela:
- Deszczowa Skóra
- Północny Wiatr

Postacie, które umarły z woli właściciela:
- Brzozowy Liść
- Płonąca Paproć
- Zamglone Spojrzenie

Postacie, które zostały npc z braku aktywności:
- Bluszczowa Łapa

Postacie, które umarły z braku aktywności:
- Irys
- Miętowe Oko
- Gorąca Łapa


A co z premierem,  zapytacie? Otóż nic. Żadna postać nie napisała więcej, niż 2 opowiadania w trakcie czystki, w nie w porządku byłoby więc przyznawanie komukolwiek nagrody.

poniedziałek, 19 marca 2018

Od Cichej Wody

Puszysta pręgowana kotka wślizgnęła się za przywódcą do obozu. Właśnie wrócili z porannego patrolu, przebiegającego bez zakłóceń. Udało jej się nawet złowić chudego nornika.
Na polance wszystko wyglądało normalnie. Dwa kociaki Wilczej Gwiazdy, już niemal gotowe na zostanie uczniami, bawiły się przy żłobku pod czujnym okiem Wierzbowej Gałązki. Kilka kotów przygotowywało się na wyjście na polowanie. Cicha Woda dostrzegła swoją matkę, Pręgowane Piórko, więc podbiegła do niej i przywitała się z kocicą.
– Wszystko w porządku? – zapytała starsza wojowniczka, mając na myśli patrol.
– Wszędzie pełno śniegu, ale poza tym spokojnie – odpowiedziała jej córka.
– To do... – zaczęła Pręgowane Piórko, jednak zaraz rozkaszlała się. Cicha Woda spojrzała na nią z niepokojem.
– Może pójdziesz do Błyszczącego Pazura? – zaproponowała. Starsza kocica jedynie pokiwała głową, więc obie wojowniczki skierowały swe kroki do legowiska medyka. Szarawy kocur zapytał, co się stało i z niepokojem wysłuchał informacji o kaszlu Pręgowane Piórka. Poprosił, aby chwilę poczekała, po czym zwrócił się do Cichej Wody.
– Niedobrze – oznajmił. – Obawiam się, że może mieć Biały Kaszel, a mi już kończy się kocimiętka. Muszę uzupełnić zapasy, nim wybuchnie jakaś epidemia... Mogłabyś udać się po kocimiętkę na tereny Dwunożnych?
– Nie ma problemu, Błyszczący Pazurze – oznajmiła dziarsko pręgowana kotka.
– Dziękuję – usłyszała jeszcze głos medyka, zanim wybiegła na zewnątrz. Szybko powiedziała zastępczyni przywódcy i zarazem swojej przyjaciółce, Wieczornemu Wiatrowi, gdzie się wybiera. Szylkretowa wojowniczka życzyła jej powodzenia.

Jakiś czas potem Cicha przykucnęła nieopodal Drogi Grzmotu, obserwując z uwagą przebiegające Potwory. Gdy w pewnym momencie droga była od nich pusta, pręgowana kotka przemknęła na drugą stronę i zwinnie pokonała płot. Rozejrzała się wkoło i nagle uświadomiła sobie, że w zasadzie nie wie, gdzie powinna iść. Odwiedziła tereny Dwunożnych już kilkakrotnie, ale nigdy nie zwracała uwagi na to, gdzie rosną kępy kocimiętki.
– Jak mogłam być taka głupia i myśleć, że to mi się nie przyda – mruknęła cicho do siebie, brnąc przez grubą warstwę zimnego puchu. Mogła teraz albo szukać leczniczej rośliny na chybił trafił, albo odnaleźć jakiegoś samotnika lub pieszczoszka i liczyć na to, że otrzyma pomoc. Wskoczyła na płot i akurat wtedy podmuch zimnego wiatru przyniósł ze sobą świeży zapach innego kota. Wyczuwając swoją szansę, Cicha Woda ostrożnie pokierowała się w stronę źródła.

<Ktoś?>

sobota, 17 marca 2018

Od Milczącego Wichru do Szmaragdowego Snu

Jednooka kocica obserwowała z ukrycia polujące Szmaragdowy Sen i Królicze Futerko. Najwidoczniej Milczący Wicher nie była jedyną wojowniczką, która wybrała się tego dnia na polowanie.

Ten słoneczny poranek należał do najładniejszych w życiu pręgowanej kotki. Mógł być idealny, gdyby nie leżący wkoło śnieg i wszechobecny mróz. Milcząca najchętniej w ogóle nie opuszczałaby legowiska... ale nie miała takiej możliwości, więc postanowiła wyruszyć na polowanie. Nie wybrano jej na poranny patrol, toteż uznała, że łowy będą najlepszą formą spędzenia czasu. Jednocześnie rozgrzeje się nieco i pomoże klanowi, jeśli tylko uda jej się coś złapać. Kocica, pełna optymistycznych myśli, opuściła obóz i zagłębiła się w las, zmierzając powoli ku Czterem Drzewom.

Będąc już przy styku terytoriów wszystkich czterech klanów, udało jej się złapać nornika. Zwierzątko było niewielkie i wychudzone, ale Milczący Wicher wiedziała, że liczy się teraz każda zdobycz. Ukryła dobrze upolowanego gryzonia i zaczęła węszyć w poszukiwaniu zapachu potencjalnych ofiar. Zamiast tego do nosa wpadły jej dobrze znane wonie Króliczego Futerka i Szmaragdowego Snu.
A gdyby tak za nimi pójść – przemknęło przez myśl pręgowanej. W końcu pochodziły z jednego klanu. Jeśli wojowniczki były na polowaniu, jednooka mogłaby do nich dołączyć.
Nie minęły dwa uderzenia serca, a Milcząca mknęła przez las, adekwatnie do swojego imienia poruszając się bezszelestnie. Szybko znalazła kotki rozmawiające przy Czterech drzewach, więc zakradła się do nich od tyłu. Stanęła za nimi, a jej cień padł na wojowniczki, które odwróciły się w jej stronę.
– Milczący Wicher? – upewniła się Królicze Futerko. – Dobrze, że to ty.
– Mogę do was dołączyć? – zapytała jednooka. Miała dobry dzień, więc jej głos brzmiał wyjątkowo miło.
– Czemu nie? Jak myślisz, Królicze Futerko? – zapytała Szmaragdowy Sen, spoglądając na zastępczynię przywódcy Klanu Półmroku.
– Przydadzą się każde łapy do pomocy – stwierdziła biała kocica. – Musimy tylko ukryć myszy.
Milcząca skinęła głową i poczekała na wojowniczki, gdy te chowały własne zdobycze.

<Szmaragdowy Śnie?>

piątek, 16 marca 2018

Od Szmaragowego Snu

Pręgowana kotka obudziła się wczesnym rankiem.
-Szmaragdowy Śnie, idziesz na polowanie? spytała Królicze Futerko.
-Z chęcią- odpowiedziała kotka radośnie, po czym przeciągnęła się. Gdy obie wojowniczki wyszły, skupiły się bardzo.
Była pora nagich drzew, więc nie wolno im było zmarnować żadnej myszy, czy innego żyjątka.
-Mam!- wykrzyknęła radośnie zastępczyni przywódcy.
-Przynajmniej coś- odpowiedziała z westchnieniem pręgowana.
-Chodź koło czterech drzew, tam na pewno się coś znajdzie- starała się pocieszyć kocica. Myśliwe ruszyły więc w kierunku czterech drzew. Gdy nagle Szmaragdowy Sen coś wyczuła... Przyjęła pozycję myśliwską i hooop! Nornica już była martwa.
-Mam nornicę!- wykrzyknęła z pożywieniem w pysku.
-Też coś mam!- odpowiedziała kocica, po czym podeszła do Szmaragdowej z myszką w pysku.
-Przynajmniej starszyzna się naje- powiedziała pręgowana. Kotki stanęły przy czterech drzewach, gdy nagle zobaczyły za sobą podejrzany cień.

Ktoś? (przepraszam, że musicie to czytać, ale weny nie miałam)

Odchodzi!

Brzozowy Liść, wojowniczka Klanu Śniegu
Odchodzi do Klanu Gwiazd
Decyzja Właściciela
Umiera na zielony kaszel

Od Deszczowego Kocięcia

Puszysty biały kociak wystawił łepek z kociarni. Z nieba znów spadał ten drobny, biały puch, który osiadał mu na futerku i wszędzie dookoła. Wytłumaczono mu już, że to śnieg, od którego wzięła się nazwa jego klanu. Deszczowe Kocię bardzo lubił śnieg. Uwielbiał też wodę i wszystko, co mokre. Ale jego mama, Lamparcie Serce, rzadko kiedy pozwalała mu opuszczać ciepły żłobek, bojąc się, że maluch zachoruje. Kocurek jeszcze tego nie rozumiał i miał cętkowanej kotce za złe, że zakazuje mu wychodzić na zewnątrz. Nie sprzeciwiał się jednak jej rozkazowi, przynajmniej nie często, i tylko siedział niedaleko wyjścia, obserwując spadające na ziemię śnieżynki i marząc o kolejnej Porze Nagich Drzew, gdy będzie już duży.
Tego dnia śnieg padał wyjątkowo intensywnie, a Deszczowemu Kocięciu nudziło się niemiłosiernie. Nie miał ochoty na zabawę z rodzeństwem, to była jego codzienność. Chciał wyjść na zewnątrz, szczególnie, że już od dłuższego czasu był głodny. Kiedy jednak zapytał się Lamparciego Serca, czy może dostać coś do jedzenia, kotka odpowiedziała, że wkrótce. Małemu strasznie się to "wkrótce" dłużyło.
Kociak omiótł wzrokiem kociarnię, upewniając się, że nikt nie zwraca na niego uwagi, po czym wyszedł na zewnątrz. Na dzień dobry zapadł się w śniegu niemal do połowy brzucha. Poczuł ogarniający go chłód, jednak nie przejął się nim zbytnio. Nawet lubił zimno.
– Hej, Deszczowe Kocię, gdzie się wybierasz? – Mały usłyszał wołanie dużej czarno-białej kotki, Brzozowego Liścia. Nie zamierzał się zatrzymywać ani odpowiadać. Zauważywszy brak reakcji, wojowniczka zbliżyła się do kociaka. Chyba chciała coś powiedzieć, jednak do obozu wpadł kot albo więcej. Biały kocurek nie potrafił stwierdzić, ile dokładnie, bo zaraz zrobiło się jakieś dziwne, niespotykane zamieszanie. Brzozowy Liść straciła zainteresowanie bratankiem i popędziła do innych wojowników. Młody bardzo chciał się dowiedzieć, o co chodzi, dlatego skierował swoje krótkie kroki w kierunku zbiegowiska, oddalając się jednocześnie od żłobka.

<Ktoś z Klanu Śniegu?>

czwartek, 15 marca 2018

Od Księżycowego Kocięcia do Pierzastego Futra

Kociak z lekkim smutkiem patrzył, jak medyczka opuszcza żłobek. Patrzył za nią jeszcze przez chwilę,  po czym skulił się na posłaniu z mchu. To legowisko było okropne. Patyki wbite w ziemię i owinięte cuchnącymi śmieciami dwunogów. Jak oni mogli tak żyć? Żłobek Klanu Tornada był ciepły, przytulny i... naturalny. Tu czuł się tak samotnie... nawet żadna kotka się nim nie opiekowała!
Włożył nos w wilgotny mech i zaczął gożko płakać. Potem zacisnął powieki, był do reszty wyczerpany. Wkrótce zmożył go smutny, niespokojny sen..

***
Kocurek nadal zupełnie nie czuł się częścią tego klanu. Och, niedługo zostanie uczniem... Coraz bliżej jego ucieczki! Miał nadzieję, że to wszystko przebiegnie bezpiecznie... i jak najszybciej.
Siedział znudzony przed kociarnią. Nagle, do jego łebka wpadł pewien pomysł. Postanowił pójść do Pierzastego Futra, i tak nie miał nic więcej do roboty. Wizyty u kotki pomagały mu się uspokoić i odezwać od okropnej w tej chwili rzeczywistości. Ruszył w stronę jej legowiska.
- Hej... m-mogę wejść?  - miauknął niepewnie.
Biało-Szara obróciła się wrogo, ale widząc, kim jest gość, od razu się uspokoiła.
- Tak,  chodź - odparła, machając zachęcająco ogonem.
Czarny uśmiechnął się i wszedł do środka. Usiadł przy niej, patrząc z zainteresowaniem. Mruczała coś pod nosem, uważnie segregując zioła. Większości z nich kotek nie znał, jednak kilku już się nauczył.
- To ziarnka maku, prawda? - spytał, wskazując łapką małe kulki.
Medyczka kiwnęła głbem.
- Wiesz, do czego służą? - spytała, jak gdyby był jej uczniem. - Nawet, jeśli nie zostaniesz medykiem, powinieneś znać podstawowe zioła. Napewno ci się to w życiu przyda - dodała.
- One... łagodzą ból, prawda? - mruknął.
- Bardzo dobrze. - Uśmiechnęła się. - A to? - wskazała jasne, zielone liście.
- To jest... - Zamyślił się. - Kocimiętka?
- Tak.
I w ten oto sposób dwójka kotów spędziła razem resztę popołudnia, wskazując sobie różne medykamenty i ucząc się ich.
Następnego dnia Księżyc również postanowił odwiedzić Pierzaste Futro. Gdy opuścił legowisko, zabrał dla siebie mysz ze stosu zdobyczy. Był dość samodzielny, nawet teraz czuł się jak uczeń. Uczeń... medyka! Jednak to nie było to. Nie ukrywał, że podobała mu się praca medyka, ale to mimo wszystko nie dla niego. Nie wyobrażał sobie powierzenia mu tajemnic Gwiezdnego Klanu, spotkań medyków, nie uczestniczenia w walkach, patrolach i polowaniach... tymbardziej, kiedy wróci do swojego klanu! Jeśli wróci...
Stanął, jak zwykle, przed jej legowiskiem. Kocica od razu wyjrzała, spoglądając na niego.

Pierzaste Futro?

środa, 14 marca 2018

Od Wieczornego Wiatru do Kruczego Kocięcia

Wieczorny Wiatr przysiadła na ziemi, rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca przebijającymi się z łatwością przez gałązki i pierwsze liście. Nadchodziła Pora Nowych Liści, widoczna już w każdym elemencie świata otaczającego kotkę. Śnieg leżał już tylko w najchłodniejszych partiach lasu, wszystko zieleniło się, a klanowe kocięta już prawie osiągnęły wiek, w którym zostaną mianowane uczniami. Również na polowaniach było znacznie łatwiej – zwierzyna budziła się już z zimowego snu. W trakcie patrolu łowieckie Wieczornemu Wiatrowi udało się złapać kilka myszy, stwierdziła więc, że może pozwolić sobie na chwilę odpoczynku.
Minęło kilka minut i kotka doszła do wniosku, że powinna już wracać do obowiązków. Gdyby coś jeszcze złapała, na pewno wyszłoby to na dobre klanowi, a nawet jeśli nie – i tak musiała zanieść zdobycze do obozu. Zastępczyni przywódcy wstała i żwawym krokiem ruszyła w kierunku miejsca, gdzie ukryła upolowane myszy. Nie dotarła jednak na miejsce, przynajmniej nie od razu.
W pewnym momencie wyczuła silną woń Kruczego Kocięcia i słabsze zapach Księżycowego Kocięcia i odór jakiegoś obcego kota, najprawdopodobniej z Klanu Borsuka.
A ja kiedyś myślałam, że to Klan Półmroku śmierdzi – pomyślała. Zaczęła się zastanawiać, co synowie Wilczej Gwiazdy mogą robić sami w lesie. Była jednocześnie zaintrygowana, jak i przestraszona. W końcu gdyby coś stało się kociakom...
– Krucze Kocię! – zawołała kotka, widząc kocurka zaplątanego w krzewy.
– Wieczorny Wiatr? – zdziwił się nieco maluch, wykręcając głowę.
– Czekaj, zaraz ci pomogę – oznajmiła wojowniczka. Wspomagając się pyskiem i łapami, rozsunęła nieco gęste gałęzie. Czarny kociak zdołał się wyswobodzić i już po chwili stał przed nią, cały i zdrowy.
– Co się stało? – zapytała. – Co robisz tak daleko od obozu?

<Krucze Kocię?>

Od Pierzastego Futra

Kotka o białej sierści właśnie segregowała zioła w swoim legowisku.
-Pierzaste Futro, jesteś tu?- medyczka usłyszała znajomy głos.
-Tak, jestem Burzliwa Gwiazdo- odpowiedziała ze spokojem w swoim melodyjnym głosie.
-Ciernisty Pazur znalazł kociaka... Chciałbym, abyś zbadała, czy wszystko z nim dobrze- rzekł lider Klanu Borsuka, po czym odszedł zamyślony, nie mówiąc ani słowa więcej. Kotka podniosła się.
-Tylko ciekawe, gdzie znajduje się ten kociak- pomyślała z rozbawieniem, lecz zaraz potem spochmurniała.
-Ech... Kolejny "znaleziony" kociak, skąd ja to znam...-z niechęcią w myślach powróciła do tego okropnego wydarzenia. Chwilę trwała w zadumie, po czym podniosła się i ze złym humorem wyszła na poszukiwanie kociaka. Po minucie znalazła go w żłobku *no a gdzie miał niby być xd*
-Mały, choć tu do mnie- zerknęła na kociaka, który cały trząsł się albo ze strachu, albo z zimna.
-J..ja?- zająknął się czarny jak smoła kociak.
-A widzisz tu inne kocięta?- spytała wrogo Pierzaste Futro. Zdecydowanie nie była dziś w nastroju.
-Y... N...nie- rzekł kotek, rozglądając się przy tym swoją kruczą główką.
-Dobra, choć ze mną muszę cię zbadać, jestem medyczką- powiedziała bez zbędnych wstępów kocica. Kociak w milczeniu wstał i poszedł za kotką. Gdy dotarli do legowiska, Pierzaste Futro zbadała go.
-A powiedz mi jak to było, że twoja mamusia cię zostawiła, jesteś już taki duży, że chyba to pamiętasz- zaczęła nie pewnie kotka.
-Ja.. ja- kociak zaniósł się płaczem.
-Niech zgadnę...-zaczęła mówić medyczka.-To Ciernisty Pazur cię porwał, a nie znalazł.
-A...a nie powie pani nikomu?- spytał kotek nie pewnie.-B..bo on powiedział, że j...jeśli komuś po...powiem to on zabije m..moją mamusię, ta..tatusia i całe moje ro...rodzeństwo...
-Spokojnie, nie powiem nikomu. Uwierzysz, że mnie też porwał kilkanaście księżycy temu?- powiedziała kocica z nutą rozbawienia.
-T...tak?-spytał kotek ze łzami w oczach.-To okrutne!
-A z jakiego klanu tak na prawdę jesteś?- kocica zadała pytanie.
-Ch...chyba z Klanu To...tornada
-A chcesz tam wrócić?
-T...tak!- powiedział kociak. W jego oczach dało się zauważyć przebłysk nadziei.
-Mam pewien plan...- kotka ostrożnie dobierała słowa.-Zostaniesz w naszym klanie, do momentu mianowania uczniem, potem poczekasz chwilę i uciekniesz do swojego klanu, a ja Ci w tym pomogę. W tym czasie czekania możesz przychodzić do mnie i będziemy sobie umilać czas nawzajem.
-A..ale co jeśli ten kot na...naprawdę zabije mojego tatusia i moje rodzeństwo?- spytał nie pewnie kociak.
-O to się nie bój, ja powiem im wszystkim, że postanowiłeś odejść w celu odkrywania świata.
-A co mam powiedzieć wszystkim w moim klanie kiedy tam wrócę?
-Powiedz im, że porwał cię jakiś wędrownik, ale zdążyłeś uciec.
-D..dobrze
-A tak w ogóle jak masz na imię?
-W moim klanie nazywali mnie Księżycowe Kocię, ale ten kot zmyślił, że mam na imię Księżyc. W sumie nie był daleko, ale i tak noszę moje prawdziwe imię.
-No to witaj Księżycowe Kocię. Opowiesz mi trochę o twojej rodzinie?
-Więc moja mamusia...-kociak zawahał się, a oczy zaszkliły się łzami.-Ona nie żyje, wychowywała mnie inna kotka, która jak myślałem była moją matką, i potem okazało się, że moją mamusią była Ciemne Futerko i przez to uciekłem... Wtedy porwał mnie ten kocur. A mój ojciec to Wilcza Gwiazda, czy jakoś tak. A, i mam jeszcze dwójkę rodzeństwa: Krucze Kocię i Szepczące Kocię.
-Ach tak... Ja nawet nie znałam swoich rodziców... Jakoś dobrze mi tutaj i nie chcę dowiadywać się kim oni byli.
Gdy tak gadali i gadali nie orientowali się w czasie, gdy w końcu ktoś zainteresował się jaka jest pora dnia słońce już zachodziło.
-Dobra, musisz już iść, jest już późno- odezwała się kotka, a kociak wykonał jej polecenie posłusznie.

Księżycowe Kocię? (O kurcze chyba najdłuższe moje opko w życiu)

Od Kruczego Kocięcia

Księżycowe Kocię uciekł, Szepczące Kocię poszedł gdzieś z Wierzbową Gałązka a ten wielki kocur poszedł szukać tego pierwszego. Nieźle się porobiło. Uznałem, że muszę im pomóc. W końcu to mój brat. Wstałem szybko i niepostrzeżenie wymknąłem się z obozu. Chwilę dreptałem w miejscu szukając zapachu Księżycowego Kocięcia i reszty. Akurat przez te pięć księżyców zdążyłem je dobrze poznać i rozróżnić od innych. Po chwili wyłapałem jego zapach pośród innych i nieznanych. Ruszyłem niepewnie za nim. Zacząłem się trochę obawiać, bo co by się stało jak bym spotkał jakiegoś drapieżnika? Przecież nie zacząłem jeszcze szkolenia! Ruszyłem dalej tropem brata. Dotarłem do krzaka obok którego wyczułem jeszcze tego drugiego wielkiego kota, jednak on pobiegł nie w tą stronę. Wszedłem między gałęzie i dalej. Biegłem ile sił w łapach gdy nagle usłyszałem głośną wymianę zdań. Po jednym z głosów rozpoznałem, że Księżycowe Kocię. Chwilę później miałem ich już w zasięgu wzroku. Przed czarnym kociakiem stał wielki jasny kocur z ciemnym pyszczkiem. Wyglądał przerażająco więc cofnąłem się trochę, żeby mieć pewność, że mnie nie zauważy.

Ktokolwiek? Możecie nawet napisać, że wrócił do obozu (tak nie wiedziałam co napisać)

wtorek, 13 marca 2018

Od Szumiącego Kocięcia

Kotka siedziała z niechęcią przed żłobkiem, grzebiąc pazurkiem w ziemi. Rysowała coś, sama właściwie nie wiedziała, co. Po prostu bazgrała. Chciała ostatnie chwile radosnego życia spędzać spokojnie. Totalnie przerażała ją myśl, że za niecały księżyc opuści żłobek i mamę. Zostanie uczniem... Jak bardzo tego nie chciała! Kto zostanie jej mentorem? A jeśli będzie ją cały czas karcił? Jeśli nie będzie w stanie się tego wszystkiego nauczyć i nigdy nie zostanie wojowniczką? Co wtedy z nią zrobią? A jeśli wygnają? A nawet, jeśli otrzyma to miano... nie chciała. Nie chciała walczyć, polować... to nie było dla niej. A jeśli potem zmuszą ją, żeby miała kocięta? Nie chciała, nie mogła!do
I wtedy, do jej łebka wpadł genialny pomysł. Droga medyka! Niektórzy mogliby już ją karać, że obiera tą szlachetną posadę, bo nie chce być wojowniczką. Ale to w sumie nie tylko dlatego. Całkiem interesowały ją zioła, niestety na własne oczy nigdy nie miała okazji zobaczyć pracy medyka. I tu tkwił problem... Klan Śniegu nie miał medyka, przez co też miał niezwykle ciężko. No nie... straciła nadzieję. Kto by ją przecież nauczał? Zaczęła cichutko łkać. Szybko obok niej pojawiła się jej matka?
- Co się stało? - miauknęła spokojnie.
Nie była kocicą zbyt czułą i przejmującą się nazbyt swoimi dziećmi. Nie była też jednak złą matką, nie krzywdziła kociąt i opiekowała się nimi.
- B-bo j-ja... n-nie ch-chcę... - wyjąkała.
- No, czego nie chcesz?
- Zostać w-wojowniczką...
Złocista karmicielka spojrzała na nią z niesmakiem.
- A kim chcesz być?
- M-me... m-medykiem...
- Cóż, Medyk bardzo  by nam się przydał, ale kto by cię szkolił? Zaraz... mam pomysł! Chodź ze mną do Zwęglonej Gwiazdy!
Szumiąca nie odważyła się sprzeciwić, tylko posłusznie ruszyła za nią. Kocica bez wahania wkroczyła do legowiska brata. Mała powoli i niepewnie weszła chwilę po niej. Majestatyczny, czarny kocur o długiej sierści niechętnie się do nich obrócił.  Na widok wuja kotkę aż przeszły dreszcze.
- Czego? - prychnął niezadowolony.
- Daj spokój, ogar! - Lamparcia odparła mu również prychnęciem. - Szumiące Kocię chce być medykiem. Przyda nam się on, a mam co do tego plan!
- No, jaki? Racja, przyda nam się Medyk.
- Zawrzemy sojusz z Klanem Tornada. Gdy tylko ona osiągnie odpowiedni Wiek,  pójdzie tam na 'przetrzymanie'. Ich Medyk zacznie jej nauczanie. Gdy Ukończy trening i Gwiezdni przyjmą ją jako medyczkę, wróci do nas.
- To fakt, że jej potrzebujemy, ale musimy zawierać sojusz?  - mruknął.  - Nasz Klan jest silny! Zresztą,  czy możemy im zaufać? Jeśli jej nie oddadzą?
Tymczasem śnieżna kotka siedziała w milczeniu, wbijając wzrok we własne łapy. Nieco przerażał ją pomysł matki. Ma spędzić może nawet i rok w innym klanie? Nadal nie mogła odnaleźć się tutaj, a co dopiero gdzie indziej, wśród zupełnie obcych kotów! Nie będzie się tam dobrze czuła... A oni pewnie nigdy jej nie zaakceptują. Chociaż w sumie... lepiej do Klanu Tornada, niż do Borsuka, prawda? W tym odrażającym miejscu nie przeżyłaby ani jednej doby! Te koty nie miały serca... A w szczególności ich lider! Och... to było po prostu straszne.
- To godne koty, możemy im zaufać. Pomyśl.
- No dobra... W porządku. Powiedz Chabrowemu Krokowi i Kwiecistej Nocy, że jutro z rana wyruszamy do Klanu Tornada z propozycją sojuszu.
***
Koteczka za wszelką cenę starała się nadążyć za wojownikami, lecz było jej naprawdę ciężko. Szli zadecydować o jej życiu. Czy Wilcza Gwiazda się zgodzi? Z jednej strony strasznie się obawiała perspektywy mieszkania w innym klanie. Z drugiej strony -przecież za nic nie chciałaby zostać wojowniczką!
Co jakiś czas potykała się. Musiała truchtać, sapała z wycieńczenia. Syjamska kotka na szczęście zauważyła to i wzięła ją delikatnie w pyszczek. Kwiecista Noc była miłą i bardzo opiekuńczą kotką. Szumik całkiem ją lubiła. Czasami mama nie miała dla nich czasu, mimo swej rangi z chęcią wychodziła na patrole i polowania. Wtedy właśnie wcześniej wymieniona kotka chętnie opiekowała się maluchami.
Nagle, do jej nozdrzy doleciał nieznany dotąd zapach. Po chwili z zarośli wynurzyła się trójka kotów.
- Co robicie na naszym terytorium?! - syknęła długowłosa szylkretka.
- Przychodzimy w celach pokojowych - miauknął Zwęglona Gwiazda. - Zaprowdzcie nas do waszego przywódcy.
***
- Kto to?  - Smukły, szary kocur mierzył przybyłych nieprzyjemny wzrokiem. - Klan Śniegu? Czego tu szukacie?
Członkowie Klanu Śniegu  zostali wprowadzeni do obozu.  Był on zadziwiającą inny od ich obozu. Przede wszystkim legowiska były inne.
- Przychodzę z propozycją sojuszu, Wilcza Gwiazdo.
- Ach tak? A po co ci to kocię?
- O nie głównie właśnie chodzi. Jak zapewne wiesz, mój Klan nie ma medyka. Ta tutaj chce nim zostać. Czy mogłaby zostać u was na okres treningu u waszego medyka? Potem wróci do nas.

Wilczy?

Od Ciernistego Pazura do Księżycowego Kocięcia

-Nie!- krzyknąłem złowieszczo, po czym zatrzymałem się.-Jeśli powiesz komuś o tym co tu zaszło, to zabiję ciebie, twoją mamusię, twojego tatusia, twoje rodzeństwo i cały twój klan! A tego chyba nie chcesz, co nie?
-No, no dobrze będę cicho- powiedział ten głupi kociak. Był taki łatwowierny. Podszedłem z nim do kępy pokrzyw, aby ukryć jego odór Klanu Tornada...
-Kiedy przyjdziemy do Obozu Klanu Borsuka, będziesz udawał, że nic nie pamiętasz, inaczej wiesz co cię czeka- warknąłem na kociaka, żeby nie wypaplał się. Z resztą wszyscy uwierzyli by mi a nie temu kociakowi. Po chwili znaleźliśmy się w obozie naszego klanu. Wszyscy z zaciekawieniem przyglądali się kociakowi. Skierowałem się do legowiska przywódcy.
-Burzliwa Gwiazdo, mogę wejść?- spytałem uprzejmie, choć najchętniej bym go zabił. Ale nie zrobię tego bo wiem, że nie warto tak ryzykować.
-Dobrze, wejdź- odpowiedział przywódca, a ja wszedłem.-Kto to...?
-Znalazłem go niedaleko drogi grzmotu, chyba jakaś samotniczka go porzuciła- rzuciłem bajeczkę
-A jak się nazywasz młody?- spytał przywódca, młodego a ja rzuciłem na niego znaczące spojrzenie.
-Mówił mi, że ma na imię... Księżyc!- zmyśliłem jakieś imię.
-A więc, Księżycu, od dziś nazywasz się Księżycowe Kocię i jesteś w Klanie Borsuka.

Księżyc? :3

Nowa medyczka Klanu Borsuka!

Imię: Pierzaste Futro
Poprzednie imiona: Pierzaste Kocię, Pierzasta Łapa
Płeć: Kotka 
Wiek: 20 księżycy
Klan: Klan Borsuka
Stanowisko: Medyk
Opis: Pierzaste Futro medyczką jest od niedawna. Kiedy księżyc temu zmarła jej poprzedniczka to ona została prawowitą medyczką tego klanu. Kotka jest raczej wredna, i szczera, lecz gdy ma dobry dzień jest radosna miła i dużo żartuje. Pamięta, że gdy była małym kociakiem była w innym klanie... Którym, nie pamięta, z resztą nie chciała dowiadywać się tego. Do czego miała służyć by jej ta informacja? Więc wyszła sama z obozu, i nagle porwał ją jakiś kot... Miał jasną sierść, ale dokładnego wyglądu nie pamięta. Z resztą kimkolwiek był ten kot nie widziała jego twarzy. Kazał być jej cicho i nikomu nie mówić, bo inaczej zabije ją, jej mamusię i rodzeństwo... Więc żyła z tym i nikomu nie powiedziała. Ma pewne podejrzenia, kim mógł być ten kot, lecz nie wie po co ma to dochodzić. Przez jakiś czas szkoliła się na wojownika, ale potem zrozumiała, kim chce być.
Mentor: Poranna Rosa
Uczniowie: brak
Rodzina: 
Mama - Nie pamięta
Tata - Nie pamięta
Rodzeństwo - nie pamięta
Partner/Partnerka: brak, a co ty myślałeś, że złamie kodeks medyka!?
Kocięta: brak
Umiejętności: 
Siła - 20
Szybkość - 30
Zwinność - 30
Skoczność - 20
Właściciel: Lawendowa hw/ Lavenda chat

niedziela, 11 marca 2018

Od Szepczącego Kocięcia

Byłem bardzo smutny i nie wierzyłem w to, co mój brat zrobił. Dlaczego on uciekł? Też za bardzo w to wszystko nie wierzyłem, ale bez przesady! Bardzo go lubiłem, razem fajnie się bawiliśmy. Z Kruczym Kocięciem nigdy nie było tak zabawnie jak z Księżycowym Kocięciem. Z nim nie dało się bawić.
Leżałem w żłobku razem z Wierzbową Gałązką. Już nie nazywałem jej mamą. Mimo wszystko, nadal ją bardzo kochałem. Ale to nie to samo, co kiedyś. Po ucieczce Księżyca wszystko się zmieniło. Tata się załamał i coraz rzadziej do nas przychodził. Nie było już zbyt wesoło, panowała napięta atmosfera.
- Szepczące Kocię, może pójdziesz ze mną na spacerek po obozie? - spytała czarna kocica.
- No... dobrze - mruknąłem.
- No to chodźmy - odpowiedziała.
Z niechęcią opuściłem swoje legowisko i ruszyłem za nią. Poprowadziła mnie w stronę stosu świeżej zdobyczy. Zabrała dla siebie królika i zachęcająco kiwnęłam głową, żebym też coś wziął.  Wybrałem sobie niewielką mysz. Nie miałem za bardzo apetytu. Gdy obydwoje zjedliśmy zwierzynę, karmicielka zabrała mnie do  paproci na brzegu obozu. Usiedliśmy tam obok siebie, owinęła mnie swoim ogonem. Mimowolnie zamruczałem. Nagle, nad nami pojawił się jakiś cień kota.

Ktoś?

Od Księżycowego Kocięcia do Wilczej Gwiazdy

I znowu to samo. Ten majestatyczny,  szary kocur wkroczył do żłobka. Kociakowi to już się po prostu nie podobało. I nudziło go. Szczególnie, że ten Wilcza Gwiazda nigdy nie mówił, dlaczego to robi.
- Cześć... - zaczął lider.
- Dzień dobly - odparli Księżycowe Kocię i Szepczące Kocię.
Krucze Kocię tylko leżał wystraszony obok mamy.
- Ja...  muszę wam coś powiedzieć. - Szary odetchnał ciężko i usiadł przy kociakach.
- Cio? - mruknął z niezadowoleniem Księżyc.
Lider posłał mu smutne spojrzenie i liznął delikatnie.  Zaskoczony gestem kociak otrząsnął się i odskoczył. Na pysku 'napastnika' pojawił się delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Ten jednak zaraz znikł. Kociaki nie mogły pojąć,  dlaczego on zawsze jest taki  przygnębiony. Może ich nie lubił? Ale jeśli by ich nie lubił, no to... nie przychodził by przecież do nich, i to jeszcze tak często, prawda?
- Ja... jestem waszym tatą.
- Tatą? - zdziwił się czarny kocurek.
Nigdy nie słyszał takiego pojęcia,  co się dziwić - byli jedynymi kociakami w żłobku, a ani Wierzbowa Gałązka, ani Wilcza Gwiazda nigdy nie poruszyli tego tematu.
- Kocham waszą mamę i też się wami opiekuje. Ale... Wierzbowa Gałązka to... to...nie wasza mama - szepnął.
- JAK TO?! - wrzasnął przeraźliwie kociak.
Wszystkie koty w obozie obróciły się niepewnie w stronę żłobka. Szary kocur wzdrygnął się i posłał nerwowe spojrzenie karmicielce.
- Ciiiii.... posłuchaj do końca - miauknęła kojąco, liżąc go.
Krucze Kocię z niedowierzaniem tylko mocniej wtulił się w kotkę,  a Szepczące Kocię siedział nerwowo i ze zdziwieniem patrząc to na 'mamę', to na 'tatę'.
- Wasza mama zwała się... C-ciemne... C-ciemne... Futerko... - wyjąkał, z wielkim trudem wymawiając to imię.
W kącikach jego oczu zaiskrzyły łzy. Wilczy zaczął intensywnie mrugać, by je odgonić.
- Kto to był? - mruknął Szepczący.
- I gdzie telaz jest? Dlacego nie z nami? - dodał Księżycowe Kocię.
- Była wspaniałą kotką, kochałem ją... - westchnął. - I nie może być niestety z nami. Ona... poluje z już z Gwiezdnym Klanem.
Oczy kocurka zrobiły się okrągłe jak spodki. Nieraz słyszał o tym klanie. On był wysoko, w niebie. Gdy koty umierały, trafiały tam. Księżyc rozumiał śmierć w ten sposób - kot odczuwał ogromny ból i cierpiał. Więc przodkowie zabierali go do siebie. Żył na jakiejś chmurce, tam wysoko, razem z nimi. Żył, ale już nie na ziemi.
- C-czyli o-ona nie zyje? - szepnął wystraszony.
Lider z wolna pokiwał łbem.
- Nie wierzę! - wrzasnął. - Wierzbowa Gałąska to moja mama!
Po tych słowach jak petarda wystrzelił ze żłobka, potem z obozu. Koty patrzyły na niego zdezorientowane.
- Księżycowe Kocię! - krzyknęła karmicielka, ale jej nie słuchał.
Gonili go. Nie mógł ją to pozwolić. Nie mogą go złapać. Czuł się źle z tym wszystkim, musiał to przemyśleć.  Jeśli go złapią, wróci do żłobka i będą go bardzo pilnować! Byli blisko! Nie miał szans! Wtedy, wpadł na pomysł. Schował się w gęstym krzewie i siedział tam nieruchomo. Koty nie zauważyły go i pobiegły dalej. Zadowolony, ruszył w drugą stronę.
Minęło kilka godzin, kocurek był wykończony. Nie miał pojęcia,  gdzie jest. Już chciał wracać do obozu, ale po chwili zrozumiał, że nie wie, w którą to stronę. Skulił się i zaczął płakać.
- Ej, mały! - Usłyszał nad sobą.
Podoskoczył jak oparzony. Nad nim stał duży kocur, nie z Klanu Tornada.
- K-Kim j-jesteś? - wyjąkał.
- Jestem Ciernisty Pazur z Klanu Borsuka. A ty smierdzisz Klanem Tornada...
- Jestem Księżycowe Kocię - szepnął.  - M-moze mnie p-pan zabrać d-do d-domu?
- Tak, zabiorę do domu. Do mojego domu! - prychnął i wziął wysyraszonego kociaka w pysk.  - Pójdziesz ze mną - dodał przez zęby.
- P-puść!  - krzyknął.

Ciernisty? *lenny*

Odchodzi!

Szara Łapa, uczeń Klanu Śniegu
Odszedł z powodu usunięcia przez właścicielkę konta na howrse. 
Utonął.
Idzie do Klanu Gwiazd.


CZYSTKA

Że względu na przerażająco niską aktywność na blogu organizujemy czystkę. Poniżej podane są koty, które mają OBOWIĄZEK napisania opowiadania do 20 marca. Inaczej zostaną wyrzucone z bloga.
Postacie na zielono napisały już opowiadanie i są bezpieczne, te na szaro - właściciel zadecydował o śmierci postaci lub stania się przez nią npc.
Dodatkowo istnieje 'premia' -  2 koty, które wykażą się największą aktywnością podczas czystki otrzymają kolorowe imię i +20 punktów do wybranej umiejętności.


Deszczowa Skóra - zostaje npc
Milczący Wicher - zaliczone 
Gorąca Łapa - Ostatnie opowiadanie napisał 23 stycznia
Zamglone Spojrzenie - umiera 
Irys - do bloga dołączyła 19 lutego, nie napisała ani jednego opowiadania.
Księżycowe Kocię - zaliczone
Miętowe Oko - Ostatnie opowiadanie napisała 7 STYCZNIA
Płonąca Paproć - umiera
Szumiące Kocię  - zaliczone
Bluszczowe Kocię - Ostatnie opowiadanie napisała 27 stycznia 
Deszczowe Kocię - zaliczone 
Krucze Kocię - zaliczone
Szepczące Kocię - zaliczone
Wieczorny Wiatr - zaliczone 
Cicha Woda - zaliczone
Północny Wiatr - zostaje npc
Sokoli Cień - Ostatnie opowiadanie napisał 6 STYCZNIA 
Brzozowy Liść - umiera

sobota, 10 marca 2018

Od Ciernistego Pazura do Jasnego Promienia

-Ja chciałem powiedzieć Ci, że pięknie wyglądasz ( ͡° ͜ʖ ͡°)- powiedziałem. Dołożyłem przy tym wszystkich starań, aby zabrzmiało to wiarygodnie. Inaczej mój doskonały plan legnie w gruzach.
-I tylko po to wchodzisz na terytorium innego klanu, by mi to powiedzieć, głupku!?- kotka zdenerwowała się, tak jak podejrzewałem.
-Och, właściwie to tak- odpowiedziałem nonszalancko, nie mogę przecież zdradzić mojego planu.
-Dobra, ja już idę, nie chcę mieć z tobą nic wspólnego- rzekła
-Czekaj!- wykrzyknąłem, musiałem jeszcze coś powiedzieć, bo inaczej gdy drugi raz ją zawołam, nie przyjdzie.
-Czego znowu!?- oczywiście odpowiedziała kotka
-No bo wiesz, ja cię bardzo lubię- starałem się, żeby to zabrzmiało jak powinno.
-Tak?- zapytała kotka z błyskiem w oku, i wydawało mi się, że się zadowoliła.

***

Obudziłem się, gdy nagle usłyszałem głos
-Ciernisty Pazurze? 
Otworzyłem oczy, i ujrzałem Płonącą  Paproć.
-Czego?- spytałem wkurzony. 
-Jazda na polowanie, starsi nie mają co jeść.
Jak ona śmie. Jakaś lalusiowata kotka, nie będzie mi mówić co mam robić!? Już miałem odburknąć jej coś w stylu "A ty czemu nie pójdziesz?" Ale nagle do głowy przyszedł mi pewien pomysł.
-No dobrze- powiedziałem tylko z udawanym zniechęceniem. Wyszedłem z obozu i zmierzałem w kierunku czterech drzew. 
-Ciernisty Pazurze, tutaj!- usłyszałem wołanie. Poznałem ten głos. To jest przecież moja ofiara. Podszedłem więc do krzaków.
-Jasny Promień, to ty?- spytałem udając nadzieję i zadowolenie.

Jasny Promień?

czwartek, 8 marca 2018

Od Omszonego Kocięcia do Szumiącego Kocięcia

Obudziłem się jak zwykle w kociarni, już mi się zaczynało mi się nudzić to miejsce. Chciałbym być taki jak Zwęglona Gwiazda- silny. Jeszcze daleko mi do wojownika a co dopiero do poziomu Zwęglonej Gwiazdy. Więc będę wyczekiwał mojego zostania uczniem.
Otworzyłem najpierw jedno oko a potem drugie, usiadłem i lekko zachwiałem się prawie spadając na śpiącą mamę. Zwykle nie miałbym ochoty wstawać przed wszystkimi, ale dziś wyjątkowo tak wyszło. Ziewnąłem i przeciągnąłem się.
Mój wzrok powędrował na dorosłą kotkę a potem na miejsce gdzie jeszcze przed chwilą leżałem, wczoraj wieczorem umiejscowiła się tam także reszta mojego rodzeństwa.
Siedziałem tak i zastanawiałem się co mogę zrobić, nudziło mi się a bez opieki Lamparciego Serca nawet nie mogę pomyśleć o tym żeby wyjść na świeże powietrze. Spojrzałem w kierunku wyjścia, jedyne co mogłem zobaczyć to delikatne promienie słońca wpadające do środka. Westchnąłem cicho, miałem już się ułożyć aby kontynuować sen gdy nagle poczułem na swoim grzbiecie czyiś wzrok. Momentalnie się obróciłem, w kącie siedziała Szumiące Kocię. Nie zdziwiłem się zbytnio, że jej nie usłyszałem, ona zawsze jest taka cicha i nieśmiała. Objawia się to na tyle aż można w ogóle jej nie zauważyć, ale jej chyba to pasuje.
-Hej- powiedziałem w jej stronę na tyle cicho żeby nie obudzić reszty

Szumiąca?