czwartek, 25 kwietnia 2019

Od Milczącego Wichru CD. Jagodowej Aury

– Jagodowa Auro, wstawaj – powiedziała Milczący Wicher do drzemiącej wojowniczki. Szara kotka otworzyła oczy, a potem ziewnęła szeroko.
– O co chodzi? – zapytała bezbarwnym głosem, przeciągając się powoli.
– Idziesz ze mną na patrol łowiecki – odparła jednooka kocica. – Do Klanu Gwiazdy, dlaczego śmierdzisz jak Klan Borsuka? I co z twoimi łapami? Wyglądają, jakby...
– Coś dzisiaj wylewna jesteś – przerwała jej Jagodowa Aura. – Idź już, zaraz do ciebie przyjdę.
– Tylko się pospiesz – rzuciła Milczący Wicher i opuściła legowisko wojowników. Przywitała się z Czerwonym Płomieniem i Szmaragdowym Snem, po czym podzieliła się myszą z Deszczową Skórą. Właśnie skończyła jeść, gdy Jagodowa Aura w końcu wyszła z legowiska.
– No nareszcie – burknęła jednooka do szarej wojowniczki, po czym machnięciem ogona wskazała wyjście z obozu. Pręgowana kocica wybiegła na zewnątrz pełna energii, podczas gdy druga z kotek podążyła za nią ze znacznie mniejszym entuzjazmem. Milczący Wicher westchnęła cicho.
Jeśli będzie się tak zachowywać cały czas, niewiele złapiemy – pomyślała.

Sytuacja nie poprawiła się później. Podczas gdy Milczący Wicher złapała kosa i mysz, Jagodowej Aurze udało się jedynie spłoszyć wiewiórkę. W opinii Milczącego Wichru jej towarzyszka polowania była wręcz nieprzytomna. Gdy szara kotka otarła się o krzew, którego gałązki zaszeleściły głośno, jednooka wojowniczka nie wytrzymała.
– Co się dzisiaj z tobą dzieje? – syknęła, odwracając się w kierunku Jagodowej Aury. – Zachowujesz się, jakbyś najadła się maku.

Jagodowa Auro?

niedziela, 31 marca 2019

Od Jagodowej Aury

(Anυlυję мoje poprzednιe opowιadanιe)

To była noc. Obudziłam się i rozejrzałam dookoła siebie. Dziwnie cicho i pusto. Nie słyszałam nawet cykania świerszczy. Nic. Postanowiłam wstać i się przejść. Niebo było zachmurzone, zapowiadało się na opady, lekko wiało. Było jaśniej niż zazwyczaj. Ciemna przestrzeń nade mną zamiast ciemnego granatu lub głębokiej czerni, była bardziej szara i lekko wpadała w pomarańcz. Widziałam je przez małe otwory w chmurach. Nagle jedna kropla wody spadła mi na nos, wiatr zaczął bardziej wiać. Cisza zaniknęła pod wpływem deszczu uderzającego o różne podłoża. Deszcz tworzył piękną melodię grającą w tle. Moje futro zaczęło przesiąkać wodą. Moje łapy dotykały mokrej ziemi przez co zaczęły się brudzić. Przyśpieszyłam trochę krok. Cały czas się rozglądałam. Dzisiaj świat wygląda inaczej. Może... Trochę bardziej pozytywnie? Hm... Może raczej nie. Cisza nie zapowiada nic dobrego. Postanowiłam cieszyć się chwilą. Wzięłam głęboki wdech. Na roślinach powoli pojawiały się liście, zaczęły rosnąć kwiaty. Cudownie jest patrzeć na narodziny przyrody. Coraz bardziej oddalałam się od terenu mojego klanu. Ale co z tego? W pewnym momencie bardzo się rozmyśliłam. Ile jeszcze będę żyć? Kiedy to się skończy? Czy w ogóle jest tego jakiś sens? Nie?? Wiedziałam. Trudno, mi to pasuje. 
Spacer trwał długo, nie wiem ile. Deszcz nadal padał. Futro było już ciężkie. Postanowiłam wrócić do domu. Moje kończyny były już całkowicie brudne. W końcu wstało słońce. Przyśpieszyłam aby zdążyć przed tym zanim inni wstaną. Zobaczyłam w końcu obozowisko, w tym momencie przestało padać. Szybko wskoczyłam do mojego legowiska i zaczęłam udawać, że śpię. 


Ktokolwiek? 

BLOGU PRZYWRACAM CIĘ DO ŻYCIA ;3
Pisałem to jakieś 42 minuty. Mam nadzieję, że ktoś zmartwychwstanie ;')